Tomasz Jankowski: Odebraliśmy AZS-owi jego dwie najmocniejsze bronie

Niedzielny mecz z AZS-em Koszalin był niezwykle ważny dla dalszych losów Zastalu. Porażka zielonogórzan praktycznie odbierała im jakiekolwiek szanse na udział w fazie play-off. Podopieczni Tomasza Jankowskiego bardzo poważnie potraktowali to spotkanie, gromiąc gości aż 113:86.

- Jak było widać po meczu, wszyscy byli bardzo zadowoleni. Mnie najbardziej ujął widok mojej drużyny, która cieszyła się po tym spotkaniu. Chłopaki wyrazili swoją radość manifestując, że są razem. To mnie cieszy najbardziej. Natomiast jeśli chodzi o sprawy bardziej koszykarskie, to mieliśmy pewne założenia na te spotkanie, według których przygotowywaliśmy się przez cały tydzień. Do znudzenia graliśmy bardzo dużo jeden na jeden w różnych wariantach. Głównym naszym celem na ten mecz było jednak to, aby zamęczyć Igora Milicica, ponieważ w mojej opinii jest to mózg AZS-u Koszalin, który potrafi rewelacyjnie sterować swoimi kolegami. A ma kim sterować. Przed tą konfrontacją uczulaliśmy się również na to, żeby nie pozwolić rywalowi na rzuty trzypunktowe. I to nam się udało, bo zawodnikom z Koszalina wpadło tylko osiem takich rzutów. A warto wspomnieć, że w obecnym sezonie były takie mecze, w których AZS oddawał ponad 30 prób za trzy punkty. W tym elemencie czują się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że odebraliśmy im ich dwie najmocniejsze bronie - powiedział po meczu Tomasz Jankowski.

W niedzielnym spotkaniu z bardzo dobrej strony pokazali się wszyscy zawodnicy Zastalu. Na wyróżnienie z pewnością zasłużył jednak David Burgess, który w dotychczasowych pojedynkach nie spisywał się zbyt rewelacyjnie. - Za każdym razem kiedy David wchodzi na boisko, z całego serca mu życzę, aby pierwsze jego akcje przyniosły efekt. Dzięki temu będzie czuł się dobrze. Dotyczy to wszystkich zawodników, jednakże jedni radzą sobie z tym lepiej, a inni gorzej. Jako wysoki gracz, pamiętam doskonale, że po pierwszych dwóch, czy trzech akcjach zakończonych np. faulem lub też osobistymi, człowiek całkiem inaczej podchodzi do gry. David ma obok siebie zarówno brata, Chrisa Burgessa, jak i Tomka Kęsickiego, więc minut nie ma aż tyle, ile by chciał. Z tego względu musi szybciej wchodzić w mecz. Jestem bardzo zadowolony, że w niedzielę kilka razy i Walter Hodge i Marcin Flieger otworzyli go pod koszem, bo strasznie mu było tego potrzeba. Teraz widać, jak ta presja zeszła z niego. Wielokrotnie zresztą o tym z nim rozmawiałem i cieszę się, że teraz będzie można na niego liczyć w ostatnich meczach sezonu - zakończył szkoleniowiec ekipy z Zielonej Góry.

Źródło artykułu: