Dla obu drużyn piątkowe spotkanie było drugim w tym tygodniu. Była to także druga potyczka między Anwilem Włocławek oraz Treflem Sopot w tym sezonie. W pierwszym pojedynku, 3 grudnia na parkiecie we Włocławku lepsi okazali się podopieczni Karlisa Muiznieksa, którzy wygrali 84:79. - Już raz graliśmy z Anwilem, ale to był inny zespół, zawodników personalnie znamy, ale musimy przypomnieć sobie zagrywki i wtedy myślę mamy szansę pokonać rywali i awansować do finału - stwierdził przed meczem Adam Waczyński.
Warto odnotować, że sopocką drużynę wspierała liczna grupa kibiców. Początek spotkania był dosyć nerwowy z obu stron. Szybciej jednak emocje opanowała ekipa Anwilu, która po czterech minutach prowadziła 10:5. Włocławianie nie dość, że dobrze bronili, to jeszcze wyprowadzali zabójcze kontry. Świetne grał Paul Miller, który trafiał zarówno spod kosza oraz z dystansu. Trefl mógł liczyć na Lorinzę Harringtona, który dwukrotnie celnie przymierzył za trzy. Trzeba przyznać, że ekipa Emira Mutapcicia w tym fragmencie gry sprawiała lepsze wrażenie, szczególnie w ataku.
Sopocianie pod koniec pierwszej kwarty zaczęli budzić się z letargu. Szczelna obrona pozwalała sopocianom wyprowadzać skuteczne kontry. Na początku drugiej kwarty pierwsze swoje punkty zdobył co prawda świetnie ostatnio dysponowany Waczyński, ale to Anwil był cały czas z przodu(30:24). Po trójkach Nikoli Jovanovicia oraz Andrzeja Pluty, podopieczni Mutapcicia odskoczyli na osiem punktów(38:30). Włocławianie do przerwy grali bardziej zespołowo od Trefla(13 asyst, Trefl tylko 6). W dodatku notowali zdecydowanie wyższy procent z gry (62%-40%).
Sopocianie, aby awansować do finału Pucharu Polski musieli po przerwie odrobić 10-punktową stratę do Anwilu. Gracze Mutapcicia jednak na trzecią kwartę wyszli bardzo skoncentrowani, cierpliwie powiększając swoją przewagę. Trafiali Jovanovic oraz fenomenalnie dysponowany tego dnia Miller. Anwil prowadził już 15 punktami(55:40), ale Trefl zaczął łapać swój rytm. Obudził się wspomniany wcześniej Waczyński, ale trzeba przyznać, że był to za mało na dobrze dysponowanych graczy z Włocławka.
Wicemistrzowie Polski grali bardzo konsekwentnie w ataku, realizując założenia swojego trenera. Wtedy obudził się kapitan sopockiej drużyny Filip Dylewicz, który dwukrotnie celnie przymierzył z dystansu, zmniejszając straty do ośmiu punktów(59:67).Wydawało się, że włocławianie pewnie dowiozą zwycięstwo do samego końca, ale wówczas sopocianie włączyli przysłowiowy „piąty bieg”. Cały czas trafiał Dylewicz, swoje punkty dołożył Waczyński i zrobiło się tylko 69:71 dla Anwilu. Po rzutach wolnych Harringtona na tablicy świetlnej pojawił się remis po 71.
Wydawało, że Trefl pójdzie za ciosem, stanęło się jednak zupełnie. Po punktach Pluty oraz D.J. Thompsona, Anwil znów odskoczył na dwanaście oczek(85:73). Włocławianie do końca spotkania kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, zapewniając sobie awans do finału Pucharu Polski.
Trefl Sopot - Anwil Włocławek 77:85 (20:24, 14:20, 19:23, 24:18)
Trefl Sopot: Dylewicz 21, Harrington 14, Waczyński 11, Stefański 8, Ljubotina 6, Kikowski 6, Gustas 5, Kinnard 4, Ceranić 2.
Anwil: Miller 23, Jovanović 15, Pluta 10, Majewski 9, Thompson 8, Hajrić 8, Modrić 7, Thomas 5, Diduszko.