Stanisław Prus: Nie potrafię kryć tego Piechowicza

AZS Radex Szczecin po powrocie wszystkich kontuzjowanych zawodników jest zupełnie inną drużyną. Jak przyznaje jeden z czołowych koszykarzy, Stanisław Prus zwycięstwa nad wyżej notowanymi rywalami dodają jego ekipie więcej pewności siebie, czego brakowało na początku sezonu.

- Wiara nam pomaga i ona przyszła nagle. Od początku jej nie było i nie mogło być. Przebudowaliśmy skład w porównaniu z poprzednim sezonem. Mieliśmy też sporo kontuzji. Teraz, gdy wygrywamy cięższe mecze, gdzie nie jesteśmy faworytami to rzeczywiście ta wiara przychodzi. Panuje, co raz lepsza atmosfera, a to buduje i pomaga w trudnych momentach wyjść zwycięsko - tłumaczy Prus.

W ostatnich dwóch spotkaniach akademicy pozytywnie zaskoczyli. Najpierw rozgromili w Gdyni rezerwy Asseco Prokomu, a następnie pokonali celujący w awans do TBL MKS Dąbrowa Górnicza. Zaskoczenie tym większe, że AZS potrafił w obecnym sezonie dwukrotnie przegrać z przedostatnią w tabeli Polonią 2011 Warszawa. Zdziwiony rezultatami swojej drużyny nie jest jednak Prus. - Już na początku sezonu mówiłem, że zdarzą nam się mecze, które przegramy z niżej notowanym rywalem, gdzie powinniśmy wygrać wysoko tak, jak z Astorią Bydgoszcz. Wygramy natomiast z kimś, gdzie tak naprawdę nie powinniśmy. Taka jest ta liga i takie są nasze poczynania.

Do niedawna słabą stroną podopiecznych Zbigniewa Majcherka były końcowe sekundy spotkań. Beniaminek płacił frycowe i często przegrywał jednym punktem. W ostatnich dwóch spotkaniach na własnym parkiecie AZS walczył do końca nieznacznie pokonując Znicz Basket Pruszków i MKS Dąbrowa Górnicza. - Cieszę się, że końcówki wreszcie należą do nas. Po wielu nieszczęśliwych z pierwszej części sezonu rzeczywiście dojrzeliśmy do tego, żeby zachować zimną krew pod koniec. Udało się szczęśliwie wygrać z bardzo niewygodnym przeciwnikiem posiadającym doskonałą obronę podkoszową. Dysponowaliśmy słabym rzutem, a penetracje były utrudnione. Dostaliśmy sporo bloków. Trudno się grało i niewygodnie. Tym bardziej cieszy, że wywalczyliśmy dwa oczka - tłumaczy postawę Akademików w meczu z zagłębiowską ekipą Prus.

O tym, że trzeba nadal pracować nad koncentracją świadczy końcówka trzeciej kwarty sobotniego spotkania. Rywale w ostatniej sekundzie zdobyli punkty, a podobnie mogło być podczas decydującej odsłony. Całą sytuację wyjaśnia główny winowajca. - Ja zawaliłem! Nie potrafię kryć tego Piechowicza. To jest drugi mecz, gdy daję mu się rozbujać - irytuje się Prus.

Motywacji do walki o następne zwycięstwa dodają akademikom rywale. Kolejne porażki Spójni Stargard Szczeciński oraz Znicza Basket Pruszków sprawiają, że AZS do upragnionej ósmej lokaty traci już tylko punkt. - Przed rozpoczęciem naszego spotkania słyszeliśmy, że Spójnia przegrała. Tabela się zacieśnia, a dla nas to dobra sytuacja. Będziemy walczyć do ostatniej sekundy ostatniego meczu, żeby znaleźć się w pierwszej ósemce - zapewnia Prus.

Już w środę przed beniaminkiem kolejny test. AZS w Tychach zagra z GKS-em. Tam to ekipa Prusa będzie faworytem, lecz rywal pokazał, że ostatnia lokata w tabeli może być myląca. - Ich miejsce w tabeli na pewno nie znamionuje faktycznego stanu, w jakim się znajdują. Kłopoty GKS-u są znane koszykarskim kibicom. Cieszą dwa ostatnie zwycięstwa, szczególnie wygrana z Prokomem. Dlatego na pewno w dobrych nastrojach, ale też skoncentrowani pojedziemy do Tychów, żeby przywieźć cenne zwycięstwo - kończy z nadzieją.

Źródło artykułu: