Przy remisie 74:74 na 60 sekund przed końcową syreną piłkę w rękach mieli goście, lecz z dystansu pomylił się Tomasz Zabłocki i to gospodarze stanęli przed szansą na zdobycie punktów. Po zbiórce w ataku i dwóch rzutach wolnych uczynił to rozgrywający bardzo dobry mecz Paul Miller i na 21 sekund Anwil prowadził 76:74. Po chwili Amerykanin dołożył kolejnego osobistego i wydawało się, że włocławianie wygrają drugi mecz z rzędu, tym bardziej, że tylko punkt z linii rzutów zdobył Ted Scott, a faulowany był Nikola Jovanović. Serb spudłował jednak obie próby, piłkę zebrał Scott i momentalnie ruszył do przodu, lecz jego zapędy nieprzepisowo powstrzymał Łukasz Majewski. Na 1,56 sekund przed końcem Amerykanin zdobył więc dwa oczka, które oznaczały dogrywkę.
Dodatkowe pięć minut lepiej rozpoczęli goście, nie pozwalając gospodarzom skutecznie zakończyć akcji przez dwie minuty. Impas przełamał dopiero D.J. Thompson, który trafił z dystansu, ale Kotwica i tak prowadziła 82:80. Na szczęście dla gospodarzy, zaciął się Scott, a inna alternatywa niż trafienia Amerykanina w pomyśle kołobrzeżan nie istniała. Dwoma rzutami wolnymi remis natomiast zapewnił Dardan Berisha, zaś dzieła zwycięstwa dopełnili, również z linii osobistych, Andrzej Pluta i Thompson.
- To już chyba szósty taki mecz, który przegrywamy w ten sam sposób. Wydaje mi się, że moi zawodnicy są w wysokiej formie, ale gdy przychodzi moment decydujący, w którym trzeba trafić rzuty wolne lub nie stracić piłki łapie ich paraliż. Oprócz formy fizycznej potrzebna jest też odporność psychiczna. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie potrafię nauczyć tego moich zawodników - mówił po meczu rozczarowany szkoleniowiec Kotwicy Dariusz Szczubiał.
Trener kołobrzeżan miał jednak powody do wściekłości, gdyż tak naprawdę to goście byli stroną przeważającą w większości tego spotkania. Już na początku, gdy nawet nie trafiał Scott (pierwsze cztery rzuty Amerykanina nie doszły celu), Kotwica i tak prowadziła 14:4, bowiem bardzo skutecznie radził sobie Anthony Fisher. Jakość w grze włocławian zwiększyła się natomiast, gdy trener Emir Mutapcić wpuścił na parkiet zmienników, m.in. Berishę, który już w pierwszej kwarcie zdobył pięć oczek. Dzięki temu gospodarze zmniejszyli straty do stanu 20:25, a chwilę później wygrywali nawet 35:32, gdy siedem oczek zdobył Chris Thomas, a kapitalnym wsadem z faulem Fishera popisał Eric Hicks.
- Anthony to mój dobry znajomy z czasów college’u. Serdecznie przywitaliśmy się przed meczem, pogawędziliśmy trochę i pożartowaliśmy, ale w trakcie spotkania nie było miejsca na przyjaźń i kiedy stanął mi na drodze, musiałem mu pokazać, że strefa pod koszem należy do mnie - śmiał się po ostatniej syrenie Hicks. Do przerwy to jednak rozgrywający Kotwicy miał więcej powodów do radości, gdyż to goście, pomimo chwilowej indolencji, prowadzili 44:40, dzięki dwóm trójkom: Zabłockiego i Marko Djuricia.
- To jest nasz największy problem. Nie możemy zagrać dobrze przez większy czas, ale gramy falowo. I dlatego, choć wypracowujemy sobie kilka oczek przewagi, później je tracimy - dodawał środkowy Anwilu, a jego słowa znalazły potwierdzenie nie tylko w drugiej, ale i w trzeciej kwarcie. Po zmianie stron obudził się bowiem Andrzej Pluta. Kapitan włocławian najpierw wybrał piłkę z kozła Bartoszowi Sarzale i łatwo zdobył dwa oczka, następnie pewnie egzekwował dwa osobiste i po chwili dorzucił trójkę. Sześć punktów dodał natomiast Paul Miller i podopieczni trenera Mutapcicia wyszli na prowadzenie 59:51. Co z tego jednak skoro duet Scott-Fisher i tak odrobił te straty w dwie minuty i na początku czwartej odsłony stan meczu się wyrównał.
- Moi zawodnicy grali dokładnie to, co mieli unikać. Widać, że mieli wielkie problemy z realizacją naszych przedmeczowych i w trakcie meczowych założeń. Wynikało to z tego, że generalnie brakuje nam pewności siebie. Bardzo ciężko gra się tutaj w Hali Mistrzów moim zawodnikom, bo po prostu czują wielką odpowiedzialność i presję - tłumaczył Mutapcić.
Niemalże od początku czwartej kwarty spotkanie toczyło się punkt za punkt, a żadna z drużyn nie potrafiła osiągnąć większej niż trzypunktowej przewagi, zaś błędy po obu stronach stały się integralną częścią rywalizacji. Ostatecznie jednak to gospodarze okazali się lepsi na własnym parkiecie, gdyż w dogrywce lepiej wykonywali osobiste, choć jednocześnie, gdyby Miller bądź Jovanović trafili o jeden rzut więcej pod koniec meczu, do tej dogrywki wcale by nie doszło. I to pomimo tego, że fantastyczne spotkanie rozegrał Scott, który zdobył 32 punkty. W dogrywce jednak trafił w pierwszej, a później dopiero w ostatniej akcji, kiedy losy meczu były już rozstrzygnięte.
- Znowu to samo. Powiem szczerze, że trochę mam tego dość, bo do zwycięstwa po raz kolejny brakuje nam bardzo niewiele. Ciągle jednak popełniamy gdzieś małe, proste błędy, które wpływają na końcowy rezultat - powiedział bohater Kotwicy.
Anwil Włocławek - Kotwica Kołobrzeg 87:85 OT (20:25, 20:19, 21:10, 16:23, 10:8)
Anwil: Paul Miller 20, Nikola Jovanović 18, Andrzej Pluta 14, Chris Thomas 9, Dardan Berisha 8, Eric Hicks 8, D.J. Thompson 6, Stipe Modrić 2, Łukasz Majewski 2, Tomasz Celej 0.
Kotwica: Ted Scott 32, Anthony Fisher 19, Darrell Harris 15, Tomasz Zabłocki 7, Bartosz Sarzało 6, Marko Djurić 3, Kenneth Henderson 2, Sławomir Sikora 1, Michał Wołoszyn 0.