Nie wszyscy podjęli walkę - komentarze po meczu Olimp MKS Start Lublin - AZS Politechnika Warszawska

Lider dopisał do swojego konta kolejne dwa punkty po zaledwie jednej połowie wyrównanej rywalizacji. W trzeciej kwarcie podopieczni Mladena Starcevicia bezapelacyjnie dominowali na parkiecie i ostatecznie zwyciężyli aż 92:63!

Mladen Starcević (trener AZS Politechniki): Chyba rzucaliśmy do szerszej obręczy, bo drużyna z Lublina nie trafiała, jak my. W pierwszej połowie rzuciliśmy 41, a w drugiej jeszcze dziesięć punktów więcej - 51. Jeżeli przeciwnik ma tylko siedmiu-ośmiu zawodników i nie może stosować rotacji, to na pewno nie utrzyma właściwego rytmu. Ja miałem dwunastu koszykarzy i pod koniec było więcej świeżości z naszej strony. Wygraliśmy dzięki energii i sile.

Dominik Derwisz (trener Olimp MKS Startu): Przed meczem mówiłem, że 80 procent to wola walki, a reszta to są umiejętności i łut szczęścia. Kiedy wychodziliśmy na drugą połowę, to chłopcy byli naprawdę pobudzeni i w pełni zmotywowani, szczególnie że dwie ostatnie akcje w pierwszej połowie w obronie były zakończone naszym sukcesem. Jednakże zaczęło się od łatwo wypracowanej pozycji dla Sergiusza Prażmo, który spod samego kosza walnął od dołu w obręcz. 2,5 minuty przegraliśmy 0:9 nie trafiając żadnego rzutu i popełniając trzy czy cztery straty. Ten fragment plus przewaga z pierwszej połowy spowodowały, że w pewnym momencie przyszło zwątpienie i nie udało się z tego w żaden sposób otrząsnąć. Ciężko jest się zmotywować, kiedy przegrywa się ponad 20 punktami i rzucić się do odrabiania strat. Stara się zrobić wszystko, a jest to walenie głową w mur.

Jarosław Mokros (AZS Politechnika): Przed żadnym meczem nie spodziewamy się, że będzie łatwo. Wyszliśmy skoncentrowani na maksa, nie zlekceważyliśmy przeciwnika i zagraliśmy swoje. Chcieliśmy zagrać tak, jak z najlepszym przeciwnikiem. Po pierwszej połowie przewaga nie była znacząca. Po przerwie mocniej przycisnęliśmy, pokazaliśmy na co nas stać i udało nam się zdobyć wysoką przewagę. Bardzo cieszymy się, kiedy wchodzą gracze mniej doświadczeni, jak Adam Mata i zdobywają punkty.

Marek Popiołek (AZS Politechnika): Myślę, że kluczem do zwycięstwa była koncentracja. Mecz z Tychami był zupełnie inny, niż w Lublinie. Długa przerwa świąteczna troszkę wybiła nas z rytmu, za to teraz byliśmy przygotowani na twardą walkę i właśnie tak zaczął się mecz. Gospodarze trafili trzy trójki i wcale nie szło nam łatwo. W trzeciej kwarcie przede wszystkim przestaliśmy aż tak dużo faulować, bo mieliśmy szczególnie dużo problemów z zatrzymaniem Michała Sikory. On wymuszał faule i perfekcyjnie trafiał rzuty wolne, natomiast to skończyło się w trzeciej kwarcie. My zaczęliśmy dobrze grać w obronie i dopisała nam skuteczność. Myślę, że była ona dużo lepsza, niż zwykle prezentujemy. Był taki moment, kiedy obserwując kolegów z ławki aż się dziwiłem, że co rzut, to nam wpada niezależnie od pozycji. Mieliśmy chyba po prostu trochę szczęścia, że trafiliśmy na słabszy dzień drużyny z Lublina, ale czeka ją jeszcze wiele zwycięstw, bo skład predysponuje ją do lepszej gry, niż to dzisiaj rywale pokazali.

Przemysław Łuszczewski (Olimp MKS Start): Kibice chcieliby oglądać nasze zwycięstwa. Cieszę się, że mogłem troszeczkę pomóc drużynie, chociaż - jak widać - w małym stopniu się to przydało. Politechnika potwierdziła, że zasłużenie jest liderem i jest w tym momencie najlepsza w lidze. Jestem troszeczkę zły, że nie wszyscy podjęliśmy taką walkę, jak np. Michał Sikora. Szkoda, iż nie wszyscy wnoszą tyle zaangażowania w nasze mecze.

Komentarze (0)