Asseco gościnne tylko do pierwszej połowy - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - Zastal Zielona Góra

Piątej porażki w szóstym kolejnym meczu doznała ekipa zielonogórskiego Zastalu. Drużyna z Winnego Grodu w swoim pierwszym spotkaniu w 2011 roku przegrała 60:83 w Gdyni z miejscowym Asseco Prokomem.

Do meczu w Gdyni, drużyna Zastal przystąpiła bez Rafała Rajewicza, który nie zagrał z powodu choroby. Zielonogórska ekipa musiała więc stawiać czoła gdynianom z zaledwie jednym centrem w składzie. Mowa tu o Chrisie Burgessie, dla którego ta potyczka była niezłym sprawdzianem umiejętności. Amerykanin w osamotnieniu walczył przeciwko wyższym i znacznie cięższym Ratko Vardzie i Adamowi Łapecie. Ponadto trener Asseco, Tomas Pacesas do boju desygnował też trzeciego środkowego, Adama Hrycaniuka, więc centymetry w tym spotkaniu grały bardzo istotną rolę.

Oprócz Burgessa, przeciwko większym rywalom musieli grać również inni koszykarze z Winnego Grodu. Jednak tym faktem, podopieczni Tomasza Herkta wcale się nie zrazili, i mocnym akcentem rozpoczęli mecz. Po punktach Żarko Comagica i Waltera Hodge'a, Zastal prowadził 5:0. Mistrz Polski, ekipie przyjezdnej nie dał jeszcze bardziej się rozpędzić, i szybko odrobił straty. Po "dwójce" Vardy, Asseco prowadziło 10:7. Od tego momentu oba zespoły zdobywały punkt za punkt, a pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 20:18.

Nie najgorsza postawa zielonogórskich koszykarzy w inauguracyjnej odsłonie, dała im nadzieje na podjęcie wyrównanej walki w kolejnej "części" meczu. I tak też się stało. Mimo tego, że "Zastalowcy" w 16. minucie przegrywali już 26:35, to potrafili wygrzebać się z tej trudnej sytuacji i zniwelować straty. Na pochwałę zasługują przede wszystkim ostatnie minuty drugiej kwarty w wykonaniu zielonogórzan. Wtedy to ekipa gości zdobyła siedem punktów z rzędu (5 "oczek" Hodge'a i 2 Burgessa). Dzięki punktom liderów zespołu, Zastal po pierwszej połowie tracił do Asseco zaledwie dwa punkty (35:37).

Trzecia kwarta była najwyższym czasem, aby Mistrz Polski w końcu wykorzystał przewagę swoich centymetrów. Już w pierwszej połowie można było odnieść wrażenie, że gospodarze mogą wygrać ten mecz dzięki zbiórkom i rzutom oddanym spod kosza. Przewaga gdynian wreszcie zaczęła rosnąć, i po trzydziestu minutach gry, wynosiła ona 13 punktów (60:47).

Dosyć duże straty przed ostatnią "ćwiartką", chyba dały do zrozumienia drużynie Zastalu, że tego meczu już nie wygra. Trudno było się spodziewać, żeby drużyna występująca w Eurolidze dała wyszarpać sobie beniaminkowi solidną zaliczkę zdobytą w odsłonie numer trzy. Zielonogórzanie po "trójce" Mike'a Wilksa przegrywali 49:68, i ich jedynym celem było to, aby nie ulec teamowi Asseco różnicą większą niż 14 punktów. "Zastalowcy" bowiem w pierwszym meczu obu zespołów pokonali gdynian 15-oma "oczkami" (76:61). Jednak te założenie nie zostało zrealizowane przez graczy trenera Herkta. Potyczka ostatecznie zakończyła się rezultatem 83:60.

Czynnikiem, który zaważył na triumfie ekipy z Trójmiasta, były rzuty za dwa punkty. Koszykarze Asseco oddali aż 58 prób takich rzutów, z których 30 zakończyło się celnym trafieniem. Dla porównania Zastal oddał tylko 44 rzuty za dwa, trafiając 18. Drugim ważnym elementem dzielącym obie ekipy była walka pod tablicami. 54 zbiórki gdynian, przy 33 zielonogórzan, to wielka różnica.

Asseco Prokom Gdynia - Zastal Zielona Góra 83:60 (20:18, 17:17, 23:12, 23:13)

Asseco Prokom: Ratko Varda 23 (12 zb), Filip Widenow 12, Mateusz Kostrzewski 8, Mikael Wilks 8, Robert Witka 8, Daniel Ewing 8 (10 as), Ronnie Burrell 6, Adam Łapeta 3, Piotr Szczotka 3 (12 zb), Przemysław Frasunkiewicz 2, Adam Hrycaniuk 2

Zastal: Chris Burgess 18 (10 zb), Walter Hodge 14, Jakub Dłoniak 10, Marcin Flieger 5, Żarko Comagić 5, Marcin Chodkiewicz 3, Maciej Raczyński 2, Trenton Marshall 2, Grzegorz Kukiełka 1, Jarosław Kalinowski 0.

Źródło artykułu: