Brak skuteczności przyczyną nerwowej końcówki

Wisła Can Pack Kraków była jedyną drużyną, która po sześciu seriach spotkań Ford Germaz Ekstraklasy mogła pochwalić się mianem niepokonanych. Sytuacja ta nie uległa zmianie również po kolejnej serii gier. Pdoopieczne Jose Ignacio Hernandeza zdołały pokonać w Toruniu ekipę Energi. Wygrana nie przyszła jednak łatwo, ale w końcowych sekundach meczu koszykarki spod znaku Białej Gwiazdy wytrzymały napięcie.

Do Torunia razem z Wisłą Can Pack nie wybrała się Magdalena Leciejewska, a to mocno ograniczyło pole manewru w strefie podkoszowej trenera Jose Ignacio Hernandeza. Jak by tego było mało, już po trzech minutach gry trzy przewinienia na swoim koncie miała już Ewelina Kobryn...

- Czasami niestety tak jest, że popełnia się głupie przewinienia. Bardzo mocno chciałam się zrehabilitować w drugiej części meczu - komentowała Kobryn. Środkowa Białej Gwiazdy słowa dotrzymała. W drugiej połowie byłą kluczową postacią swojego zespołu, a w decydujących momentach meczu to właśnie na jej barkach spoczywało zdobywanie punktów. Ostatecznie mecz zakończyła z dorobkiem 14 punktów, 9 zbiórek i 2 bloków.

Z pewnością zatem pomimo problemów z przewinieniami Kobryn zdołała zostać jedną z głównych aktorek tego widowiska. Innym był też zegar, który często odmawiał posłuszeństwa. - Szkoda, że troszeczkę całe widowisko psuł zegar - komentowała popularna Ewka.

Koszykarki spod znaku Białej Gwiazdy w Grodzie Kopernika odniosły szóstą kolejną wygraną na starcie Ford Germaz Ekstraklasy, ale tym razem do ostatniej sekundy musiały drżeć o sukces. - Dziewczyny z Torunia walczyły tak samo twardo, jak my - oceniła Kobryn. Wtórowała jej Paulina Pawlak. - Spodziewałyśmy się, że ten mecz będzie bardzo trudny. W Toruniu zawsze grało nam się bardzo ciężko - dodała rozgrywająca Wisły Can Pack.

Według podstawowej koszykarki teamu spod Wawela krakowianki same sprowokowały tak nerwową końcówkę meczu. - Szkoda, że nie udało się przełamać tego meczu wcześniej, już w 3 kwarcie była na to szansa - ocenia Pawlak. W trzeciej kwarcie jej zespół prowadził już nawet różnicą 9 punktów, ale w ostatnich dwóch minutach meczu ich przewaga stopniała do zaledwie dwóch punktów. Jaka była tego przyczyna? - Miałyśmy duże problemy ze skutecznością, a mecz wygrałyśmy zdecydowanie dobrą obroną - dodaje koszykarka. - Miałyśmy otwarte, czyste pozycje do oddawania rzutów, ale niestety pudłowałyśmy.

Teraz krakowianki czekają kolejne dwa trudne mecze. Pierwszym z nich będzie debiut w Eurolidze, gdzie w środku tygodnia zagrają we Francji z Mondeville. Już w przyszły weekend natomiast podopieczne Jose Ignacio Hernandeza zagrają we własnej hali z Lotosem Gdynia.

Komentarze (0)