Jedynie 14 z 222 zespołów w historii NBA zdołało wygrać serię przegrywając w niej 0:2. Jedną z tych ekip jest San Antonio Spurs, które ze stanu 0:2 zwyciężyło New Orelans Hornets w stosunku 4:3. Szerszenie jednak to nie to samo co Los Angeles Lakers. Ostrogi będą musiały zagrać perfekcyjnie we własnej hali i liczyć na zwycięstwo w Staples Center. O ile ten pierwszy warunek jest całkiem realne, o tyle triumf w hali Lakers będzie już nie lada wyczynem. W kalifornijskiej hali podopieczni Phila Jacksona grają świetnie - 13 kolejnych zwycięstw, z czego 7 w rozgrywkach play off.
Początek spotkania nie zwiastował bynajmniej tak wysokiego prowadzenie na zakończenie pojedynku. Pierwsze 20 minut przebiegało w dosyć równym tempie a żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć rywalowi na większą liczbę punktów. Kilka ładnych akcji zaprezentował najlepszy wśród zwycięzców Kobe Bryant, zdobywca 22 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst. MVP sezonu zasadniczego kilkakrotnie ośmieszył Bruce’a Bowena oddając rzuty niemal sprzed jego twarzy. Prawdziwą okrasą tej części gry okazał się niesamowity blok Jordana Farmara na Ime Udoce, który poderwał 19 tysięczną publiczność w Staples Center. Fani koszykarzy w żółtych strojach mieli wkrótce jeszcze więcej powodów do radości, bowiem ich pupile w końcu odjechali rywalom. Od stanu 37:37 gospodarze zdobyli 9 kolejnych punktów, w tym celna trójka najlepszego zmiennika wśród Lakers - Sashy Vujacica.
Jeziorowcy poszli za ciosem i rozpoczęli drugą połowę runem 14:2, co spowodowało powiększenie ich prowadzenia już do 20 „oczek” - 65:45. W roli głównej znów występował Bryant a dzielnie sekundował mu Lamar Odom, zdobywca 20 punktów i 12 zbiórek. Grające bez przekonania i wiary w siebie Ostrogi zostały dobite na początku ostatniej odsłony. Seria 14:3 w wykonaniu miejscowych na dobre już wybiła koszykówkę z głowy zawodnikom Spurs. Na uwagę zasługuje bardzo dobry mecz wspominanego już Famrara, który z 14 punktami ustanowił swój rekord kariery w play off. - Mam nadzieję, że najlepsze jeszcze wciąż przed nami. W każdym meczu staramy się grać perfekcyjnie, więc w każdym kolejnym spotkaniu czujemy, że możemy grać jeszcze lepiej. Dziś wieczorem graliśmy dobrze, ale chcemy kontynuować jeszcze lepszą grę w następnych pojedynkach - powiedział Odom.
- Jesteśmy pewni siebie. Gramy bardzo dobrze we własnej hali, ale nie lubimy stawiać się w pozycji kiedy przegrywamy 0:2 - przyznał Tim Duncan, najjaśniejsza postać piątkowej rywalizacji wśród gości. Podkoszowy Spurs zapisał na swoim koncie 14 punktów oraz 16 zbiórek. - Jedna z dwóch rzeczy na pewno się wydarzy - albo odwrócimy losy tej serii i doprowadzimy do remisu, albo nie. Jedziemy do domu i postaramy się to zmienić - dodaje. Mecze numer 3 i 4 rozegrane zostaną w AT&T Center, gdzie Spurs także nie zaznali smaku porażki w tegorocznych play off. Ich bilans to 6 zwycięstw w rzędu oraz zaledwie 2 porażki w ostatnich 22 grach. - Biorę na siebie te dwie porażki. Powinno być 1:1. Nie jestem zmęczony psychicznie. Muszę się wziąć w garść, mecz numer 3 będzie inny - zapewniał z kolei Manu Ginobili. Argentyńczyk rozegrał w Staples Center dwa fatalne spotkania trafiając w sumie ledwo 17 punktów (5/21 z gry).
Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 101:71 (21:16, 25:21, 28:20, 27:14)
Lakers: K. Bryant 22, L. Odom 20 (12 zb), J. Farmar 14, D. Fisher 11, P. Gasol 10, S. Vujacic 7, L. Walton 7, V. Radmanovic 4, R. Turiaf 2, T. Ariza 2, D. Mbenga 2.
San Antonio: T. Parker 13, T. Duncan 12 (16 zb), M. Finley 8, B. Bowen 8, M. Ginobili 7, I. Udoka 6, B. Barry 5, F. Oberto 4, J. Vaughn 4, K. Thomas 4, R. Horry 0, D. Stoudamire 0.
Stan rywalizacji: 2:0 dla Los Angeles Lakers