Tomas Pacesas: Cieszą mnie zbiórki, skuteczność do poprawy

Mistrz Polski Asseco Prokom Gdynia zarówno we wtorek, jak i w środę pokonał Energę Czarnych Słupsk i przed sobotnim meczem w Hali Gryfia stoi przed szansą zakończenia ćwierćfinałowej serii. O ile jednak z wyniku trener Tomas Pacesas może być zadowolony, to jednak gra obrońcy trofeum pozostawia wiele do życzenia. Oba spotkania były dla Asseco bardzo męczące ze względu na ambitną postawę Czarnych, jak i własne słabości.

W pierwszym meczu rywalizacji Asseco Prokomu z Energą Czarnymi pod koniec drugiej kwarty goście wyszli na niespodziewane prowadzenie 37:19 i w Hali Gdynia zapachniało sensacją. Ostatecznie jednak gospodarze zniwelowali większość strat jeszcze przed przerwą, a następnie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Drugi mecz rozpoczął się podobnie - ambitnie grająca ekipa ze Słupska szybko wyszła na kilkupunktowe prowadzenie, którego starała się potem bronić. Wraz z upływem czasu mistrz Polski był jednak coraz bliżej, aż wreszcie w trzeciej kwarcie przełamał przewagę przejezdnych i ostateczny cios zadał w czwartej odsłonie.

Mimo prowadzenia 2-0 w serii, trener Tomas Pacesas ma wiele pretensji do swoich koszykarzy o styl, jaki zaprezentowali. - Cieszy mnie właściwie wynik i tylko wynik. Mam wiele zastrzeżeń do moich zawodników a najbardziej o skuteczność - denerwuje się Litwin, wskazując, że jego podopieczni w pierwszej kwarcie środowego pojedynku rzucili tylko 13 oczek. Jak na zespół posiadający w składzie prawdziwe zatrzęsienie graczy usposobionych wyjątkowo ofensywnie, to dużo za mało. - Nie wyobrażam sobie, byśmy mieli jeszcze kiedykolwiek coś takiego powtórzyć.

Ostatecznie Prokom wygrał różnicą osiemnastu oczek, co przy skuteczność 32 procent za dwa (tylko 17/53!) jest prawdziwym wyczynem. - Spoglądając w statystyki, nie wierzę. Rzucaliśmy po prostu fatalnie za dwa, a przecież ten wskaźnik i tak jest lepszy bo w drugiej części meczu było już trochę lepiej - wyznaje Pacesas, kręcąc głową - Przestrzeliliśmy masę rzutów z najłatwiejszych pozycji. Nie wiem czy udałoby się nam wygrać drugi taki mecz.

Jak więc słabo musieli zagrać rywale, Energa Czarni Słupsk, skoro obrońca trofeum pokonał ich znaczą różnicą przy tak słabej skuteczności? Podopieczni Dainiusa Adomatisa, wobec braków kadrowych, nie byli w stanie przeciwstawić się mistrzom Polski przez dłużej niż trzy kwarty w meczu. Mając ograniczone możliwości na obwodzie, trener słupszczan musiał desygnować do gry (aż 18 minut) Huberta Pabiana i jego niedoświadczenie musiało zostać wykorzystane przez gdyński zespół. Ponadto, goście zostali zmiażdżeni w walce podkoszowej. Adam Łapeta i Ronnie Burrell zebrali po 10 piłek, a Qyntel Woods tylko o jedną mniej.

Ogółem gdynianie wygrali ten element aż 54-33 i byli bardzo blisko zanotowania większej ilości zbiórek ofensywnych (25), niż Energa Czarni defensywnych (27). - Tak, zbiórki mnie cieszą. Naprawdę nieźle graliśmy w tym elemencie, bardzo dużo ponawialiśmy akcji i stąd nasze wysokie zwycięstwo, które jednak powinno być wyższe - komentuje Pacesas, dodając po chwili - Przy okazji, jestem zadowolony również z obrony, bo w całym meczu straciliśmy ledwie 60 punktów, w czwartej kwarcie tylko pięć. To pokazuje, że jesteśmy odpowiednio skoncentrowani, gramy z energią.

Przed obiema drużynami teraz trzecia konfrontacja, już w słupskiej Hali Gryfia. Czarni z pewnością będą chcieli pokazać, że na swoim parkiecie są w stanie mierzyć się z najlepszą drużyną w kraju jak równy z równym, lecz ci z kolei będą chcieli jak najszybciej zakończyć serię. W play-off rywalizacja jest bardzo zacięta, mecze odbywają się jeden za drugim i każdy dodatkowy dzień odpoczynku jest na wagę złota. - Musimy poprawić celność, popełnić jak najmniej strat, tak jak chociażby w środę, gdzie było ich tylko dziesięć i grać dobrą obronę. Bo okazuje się, że nawet mając problemy z trafianiem do kosza, można wygrać mecz dzięki solidnej defensywie - tłumaczy Pacesas.

Litwin zdaje sobie jednak sprawę z tego, że mistrzów Polski czeka ciężkie starcie. - Czarni to bardzo dobry zespół. Biją się i walczą na parkiecie do upadłego. Będzie ciężko, ale my będziemy skoncentrowani i gotowi na twarde starcie - kończy litewski szkoleniowiec.

Źródło artykułu: