Bez większch niespodzianek - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - AZS Koszalin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dużo wysiłku od gdynian wymagało sobotnie zwycięstwo w ramach dwudziestej kolejki PLK. Po wyrównanej i zaciętej walce Mistrzowie Polski wygrali z koszalińskim AZS'em 97:79. Rewelacyjna skuteczność z rzutów za trzy punkty koszykarzy gości, w pierwszej połowie, pozwoliła na objęcie nawet jedenastopunktowego prowadzenia nad Prokomem.

Obie drużyny przystąpiły do meczu w osłabieniu. Na parkiecie, w sobotnim spotkaniu, nie pojawili się Qyntel Woods oraz Igor Milicić. Ten pierwszy już przed meczem z CSKA Moskwa skarżył się na bóle pleców. Jego nieobecność jednak nie przeszkodziła Prokomowi odnieść dość wysokiego prowadzenia mimo sporych trudności.

Pojedynek rozpoczął się bardzo wyrównanie. Sytuacja odmieniła się, gdy goście postanowili zdobywać punkty z rzutów zza linii 6,25 metra. Zespół z Koszalina nabrał wtedy bardzo szybkiego tempa po celnych trójkach Dante Swansona, Grzegorza Arabasa oraz Grzegorza Surmacza. Szczególnie ten ostatni miał duży wpływ na kształt pierwszej kwarty - po pięciu minutach miał już dziesięć punktów. Warto wspomnieć też, że podopieczni Mariusza Karola wykorzystali aż siedem na jedenaście akcji trójkowych w tej odsłonie!

Po stronie gospodarzy, bardzo dobry początek spotkania odnotowali Adam Hrycaniuk oraz Piotr Szczotka, którzy twardo walczyli pod obręczami. Pod koniec kwarty przebudził się również David Logan, lecz na jego celny rzut bardzo szybko odpowiedzieli "snajperzy" z Koszalina dwoma kolejnymi. Wysokie tempo tej odsłony najwidoczniej nie pasowało gdynianom, którzy zdawali się być zdekoncentrowani i popełniali proste błędy. Na szczęście dość dobrze spisywali się w obronie, podwajając i potrajając graczy podkoszowych, co zmniejszyło możliwości zdobywania punktów jedynie na te z dystansu.

Chaotyczny początek drugiej ćwiartki po stronie gospodarzy, zaczął się uspokajać po akcjach Logana i Jana Jagli, którzy to zmniejszyli straty do pięciu punktów. Chwilę później po dwóch celnych rzutach osobistych i kolejnej skutecznej akcji Hrycaniuka, było już tylko 38:39 dla AZS'u. To zagranie okazało się przełomowe dla zespołu z trójmiasta, który zaczął częściej zdobywać punkty i objął kilku punktowe prowadzenie, którego już nie oddał do końca spotkania.

Poprawienie się sytuacji podopiecznych Tomasa Pacesasa, było możliwe głównie dzięki dobrej grze zespołowej i twardej obronie.

- Cieszę się, że bardzo zespołowo zagraliśmy w tym meczu. Wszyscy punktowali i szukali się nawzajem. Oprócz wygranych zbiórek, mieliśmy też sporo asyst co dobrze wróży - powiedział szkoleniowiec Asseco.

Druga połowa już całkowicie należała do gospodarzy. Rozluźniona gra w obronie po stronie gości i widoczne zmęczenie na ich twarzach, umożliwiały zdobywanie stosunkowo łatwych punktów, z wejść pod kosz. Zawodnicy Prokomu zaczęli grać spokojniej i rozważniej, powoli zyskując przewagę nad przyjezdnymi, co miało swoją kulminację w czwartej odsłonie. Częste rotacje po stronie AZS'u nie dały znaczących rezultatów przeciwko długiej ławce Asseco. Wyczerpanie zespołu z Koszalina sprawiło, iż pojawiło się wiele strat po ich stronie. Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 97:79.

Zespół napędzany przez Swansona, który zdobył aż 26 punktów, nie był w stanie w sobotę wygrać w Gdyni z Mistrzem Polski, lecz dał przedsmak pojedynku, który odbędzie się w poniedziałek w Koszalinie. Trener Tomas Pacesas będzie musiał się sporo napracować ze swoimi zawodnikami, by w kolejnym starciu odnieść sukces.

Asseco Prokom Gdynia - AZS Koszalin 97:79 (23:31, 27:16, 13:12, 34:20)

Asseco Prokom Gdynia: Logan 21, Jagla 16, Zamojski 11, Hrycaniuk 11, Łapeta 9, Burrell 9, Ewing 7, Harrington 6, Szczotka 5, Kostrzewski 2, Varda 0, Seweryn 0.

AZS Koszalin: Swanson 26, Kuebler 14, Surmacz 13, Tica 8, Arabas 6, Kovać 4, Metelski 4, Balcerzak 4, Reese 0, Urbański 0.

Źródło artykułu: