Trefl Sopot jest niewątpliwie jedną z większych niespodzianek obecnego sezonu Polskiej Ligi Koszykówki. Podopieczni Karlisa Muiznieksa odnieśli w pierwszej rundzie 8 zwycięstw w 13 spotkaniach. Beniaminek ograł m.in. PGE Turów Zgorzelec, a z Asseco Prokomem Gdynia stoczył wyrównany, ale przegrany bój.
Apetyty w Trójmieście były spore, ale nikt nie spodziewał się aż tak dobrych wyników. Wszak o ile pierwszy skład wyglądał bardzo solidnie, o tyle na ławce rezerwowych solidnych zawodników brak. - Może i mamy wąską ławkę, ale gramy tylko jeden mecz w tygodniu, więc chyba to nie jest aż tak duży problem... - uważa Marcin Stefański. Nie przeszkadzało to jednak początkowo sopocianom w odnoszeniu zwycięstw. W świetnej formie był bowiem Iwo Kitzinger, znakomicie uzupełniany pod koszem przez Sauliusa Kuzminskasa. Od czasu do czasu do gry włączali się inni koszykarze. Kluczem do sukcesu była również bardzo twarda, skuteczna obrona. Blok defensywny był na tyle silny, że rywale często się gubili w ataku i przez to zdobywali niewiele oczek, jak np. Stal Stalowa Wola, która rzuciła ich tylko 57.
Jednak sopocka machina nie od razu funkcjonowała na wysokim poziomie. Na inaugurację zespół prowadzony przez Muiznieksa ograł Energę Czarnych Słupsk, ale w poczynaniach gospodarzy było widać sporo chaosu i jedynie mizerny poziom zaprezentowany przez rywala dał dwa punkty Treflowi. Z czasem było już jednak coraz lepiej i beniaminek pokusił się nawet o sporą niespodziankę, pokonując przed własną publicznością PGE Turów Zgorzelec, czyli aktualnego wicemistrza Polski. Zażarty bój stoczyli w Gdyni z Asseco Prokomem, ale o losach pojedynku zadecydowała fantastyczna postawa Qyntela Woodsa i Davida Logana.
Olbrzymie wrażenie zrobiła seria sześciu wygranych z rzędu. Rywale co prawda nie byli z górnej półki, a wręcz przeciwnie. Świadczy to jednak dobrze graczach Trefla, gdyż wygrali to co powinni byli wygrać. Tym samym zespół z Sopotu po 10. kolejkach legitymował się rewelacyjnym bilansem 8 zwycięstw i tylko 2 porażek. Jak się jednak okazało wejście w nowy miesiąc (grudzień), było początkiem słabszej formy. Pierwszej, ale jakże dotkliwej porażki zawodnicy łotewskiego szkoleniowca doznali w stolicy, kiedy to starcie z Polonią Azbud przegrali aż 55:82. W następnej kolejce beniaminek PLK po raz pierwszy musiał uznać wyższość przeciwnika na własnym obiekcie. Wydawało się, że wyjście z impasu jest bardzo blisko. Kolejnym przeciwnikiem była bowiem nisko notowana Kotwica Kołobrzeg. Zwycięstwo padło łupem sopocian, ale styl pozostawiał wiele do życzenia. - Zawsze jest bardzo trudno utrzymać taką samą formę przez cały sezon. Mieliśmy kilka słabszych meczów przed świętami, ale mam nadzieję, że w następnych spotkaniach pokażemy ten sam poziom, co na początku rozgrywek - mówi Kuzminskas.
W ostatnich dwóch meczach Trefl był bardzo blisko triumfu, ale w końcówkach lepsi okazywali się przeciwnicy (Czarni i Anwil). Nieco łatwiejsze zadanie miał team Igora Griszczuka, gdyż Muiznieks nie miał do dyspozycji Kuzminskasa, a krótki epizod zaliczył Kadziulis. - Anwil to bardzo dobra drużyna z doświadczonymi zawodnikami. Myślę, że zabrakło trochę konsekwencji w ataku, bo na 6 minut przed końcem meczu byliśmy na prowadzeniu. No i jednak brak Kuźmy (Saulius Kuzminskas - przyp. P.K.) i Kadziego (Gintaras Kadziulis - dop. P.K.) był widoczny - tłumaczy przyczynę porażki Stefański. Tym samym ze stanu 8:2 koszykarze z Trójmiasta doprowadzili do 9:6. - Myślę, że to nie jest kryzys. Przyszło zmierzyć się nam z bardzo dobrymi drużynami, szczególnie mówię tutaj o ostatnich dwóch meczach. Ale jestem dobrej myśli i wierzę, że uda nam się odbić i wygrać kolejne spotkania - powiedział skrzydłowy Trefla.
Jedynie w stolicy sopocianie nie mieli szans na sukces. W pozostałych przegranych bojach losy rozstrzygały się w samej końcówce. - Dokladnie tak było. Na pewno każdy z nami musi sie liczyć, bo nie przegrywamy dużą iloscią punktów. Czy nie wytrzymujemy presji? Nie sądzę - twierdzi Stefański. Gdzie indziej przyczyn wpadek upatruje litewski środkowy. - Może nie jesteśmy w stanie utrzymać wysokiej koncentracji do końca zawodów. Oczywiście bardzo ważne jest również szczęście.
Formę z początku zgubił gdzieś Kitzinger. Gintaras Kadziulis jest cieniem samego siebie sprzed lat, zaś Cliff Hawkins przeplata świetne zawody słabszymi. W 15. kolejce przebudził się Lawrence Kinnard, który być może wprowadzi Trefl na dobry tor. - Ciężka praca na treningach powinna przynieść efekty. Poza tym myślę, że jesteśmy na dobrym torze. Czasami jednak brakuje kropki nad "i". Mam nadzieję, że w kolejnych meczach nie opuści nas szczęście i to my będziemy się cieszyć ze zwycięstw - uważa niespełna 27-letni zawodnik. Czy jednak dojdzie do tego w najbliższym czasie? Nie da się ukryć, że beniaminka czeka nie lada wyzwanie. Najpierw zmierzą się oni w Zgorzelcu z tamtejszym PGE Turowem, a następnie podejmą Asseco Prokom Gdynia. - Na pewno powalczymy i każdy da z siebie wszystko. Ja osobiście chciałbym wygrać dwa mecze - powiedział Stefański. W podobnym tonie wypowiada się jeden z liderów Trefla. - Oczywiście oba spotkania będą bardzo trudne, ale postaramy się udowodnić, że to nie był przypadek, kiedy pokonaliśmy Turów i stoczyliśmy wyrównane zawody z Prokomem.