Nie każdy Amerykanin to Michael Jordan - trenerski dwugłos po meczu Tempcold - Polonia Azbud

Polonia Azbud Warszawa bez większych problemów pokonała na wyjeździe Tempcold AZS Politechnika Warszawska 98:70. Zawodnicy Wojciecha Kamińskiego już do przerwy prowadzili różnicą 20 punktów i spokojnie kontrolowali mecz do samego końca. Po tej wygranej Polonia awansowała do piątej rundy Pucharu Polski. Kolejnego rywala pozna jednak dopiero na początku stycznia.

Arkadiusz Miłoszewski (trener Tempcoldu): Można przegrać, ale po walce. My niestety wyszliśmy na parkiet przestraszeni. Mówiłem chłopakom w przerwie, że nie każdy Amerykanin jest Michaelem Jordanem, bo oni w pierwszej połowie chyba tak właśnie myśleli. Polonia potraktowała nas bardzo poważnie. Nie da się ukryć, że mój zespół był spięty. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była tragiczna. Później było już dużo lepiej, ale na rozpędzonych rywali to nie wystarczyło. Klimat do rozgrywania tego meczu był zły. Najpierw Polonia 2011 pokonała Polonię w ekstraklasie, później nasz zespół okazał się lepszy od rywali w juniorach starszych, dlatego teraz chcieli udowodnić swoją siłę. Spodziewaliśmy się agresywnej gry przeciwników. Trzeba z pokorą przyjąć kolejną lekcję od bardziej doświadczonego zespołu. Cieszę się z dobrej postawy dwóch 16-latków. Grają coraz odważniej, co napawa mnie optymizmem przed rundą rewanżową w I lidze. W ich wieku większość zawodników w meczu z zespołem ekstraklasy zapomniałaby podstawowe zasady koszykówki. Oni jednak twardo stąpali po ziemi, a nawet inicjowali akcje.

Wojciech Kamiński (trener Polonii Azbud): Zależało nam na zwycięstwie i dobrej grze. Zaczęliśmy sezon słabo, graliśmy jak ciapy. W momencie gdy pojawiła się agresja, nasza postawa zaczęła wyglądać lepiej. Każda sytuacja, w której to tracimy wymaga jednak mojej reakcji. Dlatego tak żywiołowo zachowywałem się na ławce. Nieważne z kim gramy, zawsze musimy grać tak samo. To musi być nasz nawyk. Spodziewaliśmy się lepszej postawy AZS-u. Tym bardziej, że w drugiej połowie pokazali kilka ciekawych zagrań. Gdybyśmy od początku pozwolili im na aż tyle, to mogłoby być różnie. W taki właśnie sposób w Warszawie przegrała Energa. Mecz ułożył się po naszej myśli. Byliśmy skoncentrowani i wiedzieliśmy, czego chcemy na parkiecie. Pierwsze dziesięć minut ustawiło rywalizację. Podobnie graliśmy w poprzedniej rundzie Pucharu Polski, tak samo rotowałem składem w Lublinie podczas spotkania "Słodkich serc". W takich meczach zawodnicy muszą się przepocić i zagrać 20 minut. Ktoś zawsze przeżywa te pojedynki. Ja nie interesuję się występami juniorów. Brakuje nam zwycięstwa z Polonią 2011 w PLK, ale to chyba rywale potrzebują teraz więcej punktów niż my.

Komentarze (0)