Syn LeBrona, Bronny James zdobył swoje pierwsze punkty. Dostał owację na stojąco

Getty Images / Harry How / Na zdjęciu od lewej: Lebron i Bronny James
Getty Images / Harry How / Na zdjęciu od lewej: Lebron i Bronny James

Bronny James niebawem ma przenieść się na zaplecze NBA. Ale jest jeszcze w Los Angeles Lakers. W środę pojawił się na parkiecie przy okazji meczu z Cleveland Cavaliers. To jego rodzinne miasto.

LeBron James i Bronny James już wcześniej napisali historię. Zostali pierwszym duetem ojciec - syn, który wystąpił wspólnie w meczu NBA. Teraz 19-latek zdobył swoje pierwsze zawodowe punkty.

Los Angeles Lakers w środę grali na wyjeździe z Cleveland Cavaliers. Młodszy z Jamesów pojawił się na parkiecie na pięć minut i 16 sekund przed końcem meczu przy wyniku 119:98 dla winno-złotych. Fani w Cleveland, jego rodzinnym mieście, zgotowali mu owację na stojąco.

Wcześniej, bo już od trzeciej kwarty, domagali się go na boisku, krzycząc w kierunku trenera Lakers, J.J. Redicka: "Chcemy Bronny'ego". 19-latek w niewiele ponad pięć minut, które finalnie dostał, zdobył dwa punkty, trafiając jeden z dwóch rzutów z gry i zanotował dwie zbiórki oraz przechwyt. To jego pierwszy dorobek punktowy w zawodowej karierze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "kradzież" w końcówce meczu. Co tam się działo!

- To było niesamowite uczucie. Miłość, którą dostałem tu od kibiców, jest czymś naprawdę niezwykłym - podkreślał w rozmowie z mediami James podczas wspólnej konferencji prasowej ze swoim ojcem.

- Poradził sobie zdecydowanie lepiej, niż ja, gdyby znalazł się w takiej sytuacji. 20 tysięcy kibiców krzyczy swoje imię i chce zobaczyć cię na parkiecie. To wcale nie jest nic prostego, wyjść na boisko w takich okolicznościach - podkreślał LeBron.

- Zdobył swoje pierwsze punkty w NBA w miejscu, w którym większości się wychował, jako dziecko. To niezwykła chwila dla niego, przede wszystkim, ale też dla całej rodziny. Dobrze być częścią tego wydarzenia - dodawał 39-letni gwiazdor Lakers.

Drużyna z Kalifornii w środę przegrała z Cavaliers 110:134. Kawalerzyści legitymują się już bilansem 5-0.

Komentarze (0)