Mistrz jest mocny, Mazurczak wziął to na siebie!

PAP / Piotr Nowak / Andrzej Mazurczak
PAP / Piotr Nowak / Andrzej Mazurczak

Wielki mecz Andrzeja Mazurczaka zadecydował. To King Szczecin, a nie Legia Warszawa pozostaje w grze o mistrzostwo Polski. Rozgrywający obrońców tytułu dał popis, a jego zespół wygrał 99:84.

Andrzej Mazurczak po ostatniej syrenie trzeciego meczu tej serii złapał się za głowę. Popełnił stratę, podjął złą decyzję w akcji, która mogła dać remis, a może i zwycięstwo "na półfinał".

Po dwóch dniach wrócił na parkiet hali Bemowo i wziął sprawy w swoje ręce. Tym razem nie kreował, ale był egzekutorem. Zdobył 30 punktów, wykorzystując 11 z 15 rzutów z gry.

King wygrał 99:84, zamknął serię, która elektryzowała najbardziej, jeżeli chodzi o ćwierćfinały Orlen Basket Ligi. Teraz może spokojnie czekać na rywala w półfinale.

King od początku ruszył po swoje. Już w pierwszej kwarcie zdołał sobie wypracować aż 15 punktów przewagi. Rekordowo prowadził aż 52:32, jednak gospodarze nie załamywali rąk. Pozbierali się, wrócili do gry. W czwartej kwarcie wrócili na cztery oczka.

Podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego wytrzymali jednak presję, odpowiedzieli i odjechali - po trójce Zaca Cuthbertsona nastała jasność. Było 90:78 na 80 sekund przed końcem. Legia nie mogła już odwrócić losów tego pojedynku.

W końcówce gospodarzom puściły nerwy. Aric Holman wyrzucił Cuthbertsona w trybuny, a zawodnicy obu ekipy rzucili się na siebie. Na szczęście w miarę szybko udało się wszystko uspokoić, a King mógł z uśmiechem na twarzy świętować awans do półfinału.

Cuthbertson oprócz znakomitej defensywy, zaliczył 17 punktów i 10 zbiórek. Trener Miłoszewski w czwartek po porażce cieszył się, że jego podopieczni zagrali przyzwoicie. Teraz może się uśmiechnąć i we wtorek zobaczyć to, co wydarzy się we Włocławku. Tam rozstrzygnie się z kim King zagra o finał - w piątym meczu Anwil zmierzy się z PGE Spójnią Stargard.

Holman grał jak z nut, ale nie utrzymał nerwów na wodzy. "Przegrywać trzeba umieć" - to hasło pasuje jak ulał. W jego statystykach pojawiły się 23 oczka (7/9 z gry i 8/9 z linii rzutów wolnych). 15 oczek dołożył Christian Vital. Miał też sześć przechwytów.

Legia pudłowała zza łuku. Pięć celnych na 28 prób to m.in. jeden z najważniejszych powodów, przez które seria nie wróci do Szczecina.

Legia Warszawa - King Szczecin 84:99 (12:27, 20:22, 24:19, 28:31)

Legia: Aric Holman 23, Christian Vital 15, Loren Jackson 14, Michał Kolenda 11, Tyran De Lattibeaudiere 9, Marcel Ponitka 8, Josip Sobin 4, Raymond Cowels 0, Grzegorz Kulka 0, Dariusz Wyka 0.

King: Andrzej Mazurczak 30, Zac Cuthbertson 17, Michale Kyser 12, Darryl Woodson 9, Michał Nowakowski 9, Morris Udeze 8, Kacper Borowski 6, Przemysław Żołnierewicz 6, Tony Meier 2, Matt Mobley 0.

stan rywalizacji: 3:1 dla Kinga Szczecin

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
35 punktów... do przerwy. Co to był za występ w polskiej lidze!
Mistrzowie NBA mocno odpowiedzieli. Thriller tym razem dla Pacers

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 43-letnia legenda błyszczała na gali w Nowym Jorku

Komentarze (1)
avatar
Konrad Eugeniusz
14.05.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W 1/2 Anwil będzie łatwiejszym rywalem dla Kinga niż Spójnia. Nie piszę o sile gry Spójnia / Anwil, ale o stylu Spójni, który t. Miłoszewskiemu nie leży.