Ekstraklasa to nie I liga - relacja z meczu Znicz Basket - Tempcold

Główne pytanie przed derbami Mazowsza brzmiało: W jakim składzie na mecz do Pruszkowa przyjedzie Tempcold? Ostatecznie goście wzmocnili się czterema koszykarzami, ale na niewiele to się zdało. Podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego po słabej drugiej połowie ulegli Zniczowi Basket 75:91.

- Bałem się, że wzmocnienie składu zawodnikami na co dzień grającymi w ekstraklasie podziała na Pruszków jak przysłowiowa płachta na byka. I tak właśnie było – mówił po meczu szkoleniowiec Arkadiusz Miłoszewki. Trener Tempcoldu na mecz ze Zniczem Basket zabrał Marcina Kołowcę, Jarosława Mokrosa, Piotra Pamułę i Tomasza Śniega. Wspomniana czwórka koszykarzy regularnie występuje w PLK, a na zapleczu ekstraklasy zagrała dopiero po raz pierwszy w tym sezonie.

- O tym, że wystąpię w Pruszkowie dowiedziałem się we wtorek wieczorem. Razem mieliśmy tylko jeden godzinny trening. Można powiedzieć, że w pewnym sensie poszliśmy na żywioł - tłumaczył rozgrywający Tomasz Śnieg. Wychowanek MCKiS Jaworzno zaczął mecz jako rezerwowy, a w pierwszej piątce pojawił się jedynie Piotr Pamuła. Pozostali koszykarze z wyjściowego składu albo zaliczają w ekstraklasie dłuższe epizody (Krzysztof Sulima), albo do tej pory nie mieli okazji w niej zagrać (Michał Exner, Michał Nowakowski i Marek Popiołek).

Spotkanie rozpoczęło się po myśli gości. W 3. minucie po dobrych akcjach Popiołka i Sulimy Tempcold prowadził 7:3, by chwilę później przegrywać już 9:19, tracąc 13 punktów z rzędu. - Chcieliśmy grać agresywnie, ale nasza agresja polegała głównie na faulowaniu – przyznał Miłoszewski. Błędy rywali bezlitośnie wykorzystywali zawodnicy Znicza Basket, którzy w całym meczu wykonywali aż 41 rzutów wolnych, w tym 23 w pierwszej połowie. W drugiej kwarcie trenerzy obu zespołów chętnie rotowali składami i mecz się wyrównał. - Podczas zmian straciliśmy kilka punktów z naszej przewagi, ale najważniejsze, że zawodnicy odpoczęli. O to nam chodziło – zaznaczył trener Znicza Basket Roman Skrzecz. - Jestem przekonany, że brak tego typu zmian był kluczem do naszej porażki w Dąbrowie Górniczej. Wyciągnęliśmy wnioski z tamtego meczu, a dzięki temu grało nam się łatwiej.

Do przerwy Znicz Basket prowadził 44:40, ale z każdą minutą drugiej połowy systematycznie powiększał swoją przewagę. Bardzo dobre zawody w drużynie gospodarzy rozgrywał Michał Aleksandrowicz, który oprócz ataku (19 pkt. po przerwie), angażował się również w obronie (7 zbiórek, 5 przechwytów). 20-letni obrońca pogrążył Tempcold zwłaszcza pod koniec trzeciej kwarty. Najpierw trafił za trzy po przechwycie, a chwilę później wykonał akcję 3+1. W całym spotkaniu Aleksandrowicz rzucił 23 punkty (5/5 za 3). - Nie będę ukrywał, że miałem pretensje do Michała za grę w pierwszej połowie. W sytuacjach, w których powinien rzucać, nie robił tego – wyjaśnił Skrzecz. Z gry w pierwszych 20 minutach nie był zadowolony również sam Aleksandrowicz. - Pierwsza połowa w moim wykonaniu była kiepska, byłem za słabo pobudzony. Na szczęście później przyszła odpowiednia koncentracja – mówił koszykarz. - O tym meczu myśleliśmy już podczas drogi powrotnej z Dąbrowy Górniczej. Bardzo chcieliśmy pokazać, że potrafimy grać w koszykówkę. To nam się udało – dodał.

Znicz Basket Pruszków - Tempcold AZS Politechnika Warszawska 91:75 (23:19, 21:21, 23:18, 24:17)

Punkty dla Znicza Basket: M. Aleksandrowicz 23 (5), G. Radwan 13 (2), G. Malewski 12 (1), D. Czubek 10 (2), M. Ecka 10 (1), T. Briegmann 10, J. Czech 8, B. Piotrowski 4, A. Bajer 1, M. Matuszewski 0.

Punkty dla Tempcoldu: K. Sulima 17, M. Nowakowski 14 (1), P. Pamuła 11 (3), P. Jagoda 9 (2), M. Popiołek 7 (1), T. Śnieg 7, M. Kolowca 5, J. Mokros 2, M. Exner 2, M. Jankowski 1, T. Jaremkiewicz 0, R. Szymański 0.

Komentarze (0)