To był mecz o wszystko. Chicago Bulls odrobili aż 19 punktów straty

Getty Images / Andrew Lahodynskyj / Toronto Raptors - Chicago Bulls
Getty Images / Andrew Lahodynskyj / Toronto Raptors - Chicago Bulls

Chicago Bulls napisali w środę historię. Uciszyli blisko 20-tysięczny tłum kibiców w Kanadzie, kończąc sezon Toronto Raptors.

Tyle osób obejrzało na żywo mecz w hali Scotiabank Arena, a setki fanów zgromadziły się także przed samym obiektem i śledziły wydarzenia na telebimie. Przez długi czas mieli spore powody do zadowolenia, bo ich drużyna przeważała.

Toronto Raptors, faworyci spotkania, jeszcze na początku trzeciej kwarty prowadzili różnicą 19 punktów (66:47). Wydawało się, że Chicago Bulls trudno będzie się już podnieść. Ale wtedy do akcji wkroczył Zach LaVine.

Gwiazdor Byków 17 ze swoich 39 oczek zdobył w samej trzeciej odsłonie. Trafiał z półdystansu, atakował kosz, przedostawał się na linię rzutów wolnych. LaVine wzniósł się na wyżyny w najważniejszym momencie. - To dało nam drugie życie i nadzieję - mówił o jego poczynaniach w tamtej fazie meczu trener Billy Donovan.

Bulls zdołali odrobić wszystkie straty i po szalonym finiszu prowadzili 107:104 na 17,2 sekundy przed końcem. Raptors mieli jeszcze szansę. Alex Caruso faulował Pascala Siakam przy rzucie za trzy. Kameruńczyk wykonywał trzy wolne, ale trafił tylko raz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!

Nikola Vucevic świetnie się zastawił, zebrał piłkę po niecelnym rzucie wolnym rywala i drużyna z Kanady była zmuszona faulować. Czarnogórski środkowy ustalił wynik na 109:105, dwukrotnie trafiając z linii.

Bulls napisali historię, bo zostali pierwszym zespołem, który przystępując do turnieju play-in z dziesiątego miejsca, wygrał mecz. - Byliśmy agresywni. Znaleźliśmy w końcu rytm i zaczęliśmy robić to, co powinniśmy - mówił później w rozmowie dla TNT LaVine.

- Czy zdobyłbym zero punktów, czy 40, nie miało to dla mnie znaczenia. Chciałem po prostu pomóc nam wygrać - dodawał na konferencji prasowej bohater Byków.

Powrót do Kanady był sentymentalny dla DeMara DeRozana. Jeden z aktualnych liderów Bulls spędził w Raptors aż dziewięć lat. Przeciwko byłemu klubowi rzucił w środę 23 punkty. Zaczął słabo i siedząc na ławce rezerwowych, w pewnym momencie ze wściekłości rozerwał ręcznik. - Walczyliśmy. Każdy dawał z siebie wszystko. Bardzo nam na tym zależało. To był mecz o wszystko - mówił później DeRozan.

Bulls pokonali Raptors i zagrają teraz z Miami Heat, którzy w swoim pierwszym meczu turnieju play-in musieli uznać wyższość ekipy Atlanta Hawks. Ten, kto wygra to spotkanie, zajmie ósme miejsce w Konferencji Wschodniej.

Drużyna z Kanady trafiła w środowym meczu play-in tylko 18 na 36 oddanych rzutów wolnych. Siakam rzucił 32 punkty i zebrał dziewięć piłek, ale zawiódł w kluczowym momencie. Fred VanVleet miał 26 "oczek", 12 zbiórek oraz osiem asyst.

Oklahoma City Thunder też zakończyli sezon zasadniczy na dziesiątym miejscu, tyle że w Konferencji Zachodniej, i też odnieśli w środę zwycięstwo. Goście triumfowali w Nowym Orleanie, pokonując Pelicans 123:118.

Genialny był Josh Giddey, autor 31 punktów, dziewięciu zbiórek i 10 asyst. Shai Gilgeous-Alexander zaaplikował rywalom 32 punkty. Pelicans, osłabieni m.in. kontuzjowanego Ziona Williamsona, kończą kampanię 2022/2023.

O ósme miejsce na Zachodzie Thunder powalczą z drużyną Minnesota Timberwolves. To spotkanie odbędzie się w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego.

Wyniki:

Toronto Raptors - Chicago Bulls 105:109 (28:23, 30:24, 23:25, 24:37)
(Siakam 32, VanVleet 26, Barnes 19 - LaVine 39, DeRozan 23, Vucevic 14)

New Orleans Pelicans - Oklahoma City Thunder 118:123 (29:32, 34:25, 24:39, 31:27)
(Ingram 30, Murphy 21, Jones 20 - Gilgeous-Alexander 32, Giddey 31, Dort 27)

Czytaj także:
Polacy ponieśli mistrzów Polski. Wzięli wszystko na swoje barki
Zakończył się sezon zasadniczy w NBA. Wszystko wiemy!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty