To mógł być głośny transfer. Chce iść drogą byłej gwiazdy PLK

Materiały prasowe / Tomasz Browarczyk / Enea Zastal BC / Alford i Matczak
Materiały prasowe / Tomasz Browarczyk / Enea Zastal BC / Alford i Matczak

Amerykanin Bryce Alford wskoczył na bardzo wysokie obroty w ostatnich tygodniach, prowadząc drużynę Enea Zastalu BC do kolejnych zwycięstw. Nic dziwnego, że swego czasu mocno interesował się nim zespół Kinga Szczecin.

- Jestem teraz w świetnej formie, złapałem ten odpowiedni rytm. Duża w tym zasługa kolegów z drużyny, którzy wierzą we mnie, stawiają dobre zasłony i podają piłkę we właściwych momentach. Trener też wie, jak mnie wykorzystać w odpowiedni sposób - mówi nam Amerykanin Bryce Alford, który w dwóch ostatnich spotkaniach zdobył łącznie 60 punktów, prowadząc Enea Zastal BC do dwóch kolejnych zwycięstw w Energa Basket Lidze.

Te znacząco przybliżają drużynę z Zielonej Góry do fazy play-off. Jeśli podopieczni Olivera Vidina znajdą się w pierwszej "ósemce" na koniec rundy zasadniczej, będzie można mówić o sporej niespodziance.

Już teraz bilans 15:10 można uznać za świetny wynik tego zespołu, który przez ekspertów nie był typowany do gry w fazie play-off. Zielonogórzanie zaczęli rozgrywki od trzech porażek z rzędu, później dużo się zmieniło właśnie po przyjściu Amerykanina, który zastąpił Glenna Coseya (co prawda był kreowany na lidera, ale nie pasował do zespołu pod względem mentalnym, wyjechał z Polski na własną prośbę).

- Chciałem coś zmienić w swoim życiu, dlatego powiedziałem agentowi, by szukał mi pracy w Europie. Chciałem wrócić na te odpowiednie tory po pobycie w G-League (zaplecze NBA). Kiedy rozmawiałem z trenerem Vidinem, poczułem, że to może być dobry kierunek. Została mi przedstawiona bardzo konkretna i jasna wizja, jak to wszystko ma wyglądać - opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje

28-letni Alford, który w przeszłości grał w lidze niemieckiej i portugalskiej, szybko udowodnił, że warto było go pozyskać. Koszykarz dobrze wkomponował się do zielonogórskiego zespołu, złapał też wspólny język z kolegami, którzy przekonali się do jego umiejętności. Już w drugim spotkaniu na polskich parkietach zdobył 22 punkty, trafiając 4 z 8 rzutów za trzy. Kilka tygodni później znów przekroczył granicę 20 oczek (z GTK - 23 pkt, 4/8 za trzy).

Amerykanin nieco gorszy moment miał na przełomie stycznia i lutego, miał serię czterech meczów bez podwójnej zdobyczy punktowej. Eksperci pytali o jego słabszą dyspozycję, ale trener Oliver Vidin za każdym razem brał go w obronę, mówiąc, że Alford już niedługo wróci na dobre tory. Przełamanie nastąpiło w meczu z MKS-em, w którym zdobył 13 punktów. Było to 12 lutego. Od tego momentu cały czas przekracza granicę 10 i więcej pkt.

W starciu z GTK Gliwice strzelec Zastalu trafił 5 z 8 rzutów za trzy. Jeszcze lepiej było w Sopocie, gdy osłabieni zielonogórzanie pokonali Trefla 90:81. Gwiazdą meczu był właśnie Alford, autor 32 punktów (7/11 za trzy). Koszykarz wypadł w tym spotkaniu znakomicie, trafiając rzuty nawet z ekwilibrystycznych pozycji.

To był one-man show w jego wykonaniu. Kibice w Hali 100-lecia Sopotu przecierali oczy ze zdumienia, podobnie było z kolegami z drużyny. Nie wierzyli, że 28-latek praktycznie w pojedynkę ogrywa kandydata do medalu. Alford nie zatrzymał się i w starciu z Arką znów zrobił małe show. Zdobył 28 punktów (8/19 z gry), będąc najskuteczniejszym zawodnikiem meczu.

- Jaki jest sekret ostatnich świetnych występów? - pytamy Alforda.

- Mam 28 lat i mam już spore doświadczenie. Wierzę w siebie i w pracę, którą wykonałem przez lata. Kiedy trafię 2-3 pierwsze rzuty, to czuję, że to będzie ten dzień, w którym będę mógł zaszaleć. Wiele osób mnie ogląda i mówi mi, że rozwinąłem swoje umiejętności. Takie słowa cieszą i dają kopa motywacyjnego do działania - mówi nam.

Bryce Alford pokazuje: tam jest droga do play-off
Bryce Alford pokazuje: tam jest droga do play-off

- Polska liga jest bardzo fizyczna, atletyczna i wyrównana. Tutaj każdy może ograć każdego. Dlatego niezwykle istotna jest koncentracja. Jeśli nie będziesz odpowiednio skupiony, to po prostu poniesiesz porażkę. W innych ligach w Europie jest tak, że są 2-3 drużyny, które odstają od reszty i całkowicie dominują - dodaje po chwili.

Amerykanin nie ukrywa, że chciałby podążać drogą wytyczoną wcześniej przez... Keitha Hornsby'ego. Ten w sezonie 2019/2020 świetnie radził sobie w barwach Twardych Pierników Toruń. Był jedną z gwiazd ligi, co zaowocowało kontraktami za znacznie większe pieniądze w mocniejszych ligach: niemiecka i francuska.

- Znam go bardzo dobrze. Jego przykład pokazuje mi, że polska liga jest dobrą trampoliną do mocniejszych lig w Europie. Chciałbym iść jego drogą - przekonuje 28-latek.

Alford w tym sezonie trafił 52 rzuty za trzy, co daje mu 8. pozycję w klasyfikacji (liderem jest Benjamin Simons (75). Średnio na mecz trafia 2,5 "trójki" (10. miejsce). Do kosza trafia na 36-procentowej skuteczności (37. miejsce). Liderem pod tym względem jest Jarosław Zyskowski (51-procent).

To mógł być głośny transfer

Wiemy, że w ostatnich tygodniach Alfordem mocno zainteresowali się działacze Kinga Szczecin, którzy szukali wzmocnienia zespołu na pozycjach obwodowych. Było kilku kandydatów, jednym z nich był właśnie 28-latek, który - zdaniem trenera Arkadiusza Miłoszewskiego - idealnie pasowałby do tego zespołu.

Dynamiczny strzelec, który czekałby na podania po penetracjach Mazurczaka czy Matczaka. Rzut za trzy to oczywiście jego największa broń, ale on też sam potrafi wypracować sobie pozycje do rzutu, minąć rywala i wjechać pod sam kosz. Agent Alforda otrzymał konkretne zapytanie, ale zawodnik - z tego co słyszymy - nie miał możliwości wyjścia z umowy.

Gdy pytamy go o zapytanie ze strony Kinga, ten szeroko się uśmiecha i odpowiada... w mocno dyplomatyczny sposób.

- Tymi tematami zajmował się mój agent. Musisz jego o to pytać - mówi.

Bryce Alford dobrze czuje się z piłką w rękach
Bryce Alford dobrze czuje się z piłką w rękach

- Oczywiście sam fakt zainteresowania innymi drużynami jest dla mnie o tyle istotny, że to dowód na to, że wykonujemy świetną pracę. Jestem zadowolony z tego, jak przebiega ten sezon - zarówno pod względem zespołowym, jak i indywidualnym. Zostałem i jestem zadowolony z tego. Walczymy o play-off - podkreśla Amerykanin.

Enea Zastal BC ma wszystko w swoich rękach, by zagrać w fazie play-off. Zielonogórzanie nie muszą oglądać się na rywali. Jeśli będą wygrywać, znajdą się w pierwszej "ósemce". To byłaby bardzo duża niespodzianka, a nawet wręcz sensacja.

- Dobrze dzielimy się piłką, chcemy grać ze sobą. Trener podkreśla, że musimy iść w stronę zespołowości, wtedy wszystko staje się łatwiejsze. Play-off? są w naszym zasięgu. Zróbmy to! - podsumowuje 28-latek.

Amerykanin jest absolwentem uczelni UCLA. Bryce Alford w 2019 roku występował w Europie, grając w niemieckim Medi Bayreuth, a następnie w portugalskiej Benfice Lizbona. Ostatnio był graczem Windy City Bulls w G-League.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Ten zespół jest rewelacją ligi. Machowski: Fortson jak prezent!
Kolenda: Erdogan to trener z wysokiej półki. Tymi słowami się kieruje
Żan Tabak. Gra na swoich warunkach [OPINIA]
Takiej umowy z Polsatem jeszcze nie było. Kluby na tym zarobią!

Komentarze (3)
avatar
AntyOne_Shoot
5.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Tańczący z łopatą. Mięgwa, pastuch, niewyparzona japa, paszkwil, upośledzony umysłowo osobnik, hamsterowy onanista. Jedynym dla niego światem jest internet. W tej przestrzeni, przynajmniej pozo Czytaj całość
avatar
qqryq
3.04.2023
Zgłoś do moderacji
0
6
Odpowiedz
Wydaje się, że Alf dużo bardziej pasowałby do Wilków niż do Zastalu, gdzie jest na siłę robiony na rozgrywacza. A PG z niego przeciętny i to rodzi wiele problemów po stronie Zastalu.