- Było to nasze pierwsze spotkanie przed własną publicznością, co było widać na samym początku. Wyszliśmy na parkiet trochę zdenerwowani i długo nie potrafiliśmy zdobyć punktów - mówił po meczu Krzysztof Szubarga. Rozgrywający Anwilu jako pierwszy otrząsnął się z marazmu drużyny i przez kilka minut tylko on potrafił znajdywać dziury w defensywie sopocian. Do końca kwarty zdobył osiem punktów oraz zebrał trzy piłki i jak się później okazało, była to zapowiedź bardzo dobrej gry reprezentanta Polski w całym meczu.
Anwil szybko przeszedł na wyższe obroty i goście, którzy trzymali dystans w pierwszej kwarcie, kompletnie pogubili się w drugiej odsłonie meczu. - Nieźle spisaliśmy się w drugiej kwarcie, zwłaszcza w defensywie - kontynuował Szubarga, choć w tej części meczu grę włocławian kreował Mike Trimboli. Amerykanin do spółki z innymi zmiennikami nie tylko utrzymał prowadzenie, ale nawet zwiększył je do trzynastu oczek. Anwil wygrywałby wyżej do przerwy, lecz w końcówce kwarty pięć oczek zdobył Iwo Kitzinger.
Podopieczni Igora Griszczuka pewnie prowadzili również przez początkowe minuty trzeciej odsłony i nic nie zanosiło się na zmianę oblicza gry, tym bardziej że zanotowali serię czterech celnych rzutów z dystansu. Po jednej z takich akcji faulowany Nikola Jovanović trafił jeszcze z linii osobistych i jego zespół wygrywał w połowie kwarty różnicą siedemnastu oczek, 58:41. - To, co zagraliśmy zaraz po zmianie stron było kawałkiem naprawdę dobrej koszykówki. Trafialiśmy z każdej pozycji, nie pozwalaliśmy rywalowi na nic pod koszem bronionym i wyszliśmy na wysokie prowadzenie - komentował Mujo Tuljković, który wobec braków kadrowych po raz kolejny musiał przebywać na parkiecie przez czterdzieści minut.
Jedynym koszykarzem Trefla, który dawał się we znaki włocławskiej defensywie był Saulius Kuzminskas. Litwin już do przerwy miał na swoim koncie 10 oczek, a w kolejnych częściach spotkania powiększał swój dorobek punktowy. Jego starania nie przynosiły efektu dla zespołu jednak tylko do pewnego momentu. Zbyt pewni włocławianie w połowie trzeciej kwarty przestali bronić, a w ich poczynania ofensywne wkradł się chaos wywołany strefą postawioną przez graczy trenera Karlisa Muiznieksa. Do końca tej części meczu Anwil rzucił dwa oczka, podczas gdy goście - 14. - Wolą walki udało nam się dogonić rywala i w pewnym momencie poczuliśmy, że mamy jeszcze swoją szansę na odniesienie wygranej - opowiadał po meczu Kitzinger.
Szansa była spora bowiem na nieco ponad trzy minuty do końca po zagraniu Pawła Kowalczuka goście wyszli nawet na prowadzenie 67:66. Szybko odpowiedział jednak Andrzej Pluta, trafiając swoją trzecią trójkę w meczu. - Chciałbym zauważyć bardzo dobry mecz Andrzeja Pluty, nie tylko w ofensywie. Bronił przeciwko Kadziulisowi, a ten rzucił tylko cztery oczka - komplementował grę kolegi Szubarga.
Faktem jest, iż to właśnie rozgrywający został ojcem zwycięstwa Anwilu. Najpierw wyrwał piłkę z kozła Cliffowi Hawkinsowi i pędząc w stronę kosza, wymusił faul niesportowy zdenerwowanego rywala. Po chwili Amerykaninowi puściły nerwy po raz drugi, gdy krył Polaka, a sędziowie odgwizdali mu faul. Wściekły rzucił piłką o parkiet, nie pozostawiając arbitrom cienia wątpliwości jaka powinna być kara. Bezmyślną postawę Hawkinsa, włocławianie zamienili na punkty z rzutów wolnych i odnieśli drugie zwycięstwo.
- Taka sytuacja nie powinna się wydarzyć. I nie ma to znaczenia czy przy przechwycie był faul Szubargi, czy nie. To po prostu nie powinno mieć miejsca, że w tak ważnym dla nas momencie, zawodnik najpierw popełnia faul niesportowy a potem zmusza sędziego do odgwizdania ”dacha” - przyznał bez ogródek Kitzinger. Bardziej dyplomatyczny był trener Muiznieks. - Staraliśmy się grać dzisiaj twardo w obronie, mieliśmy swoje szanse, ale Anwil okazał się być lepszy. W jego zespole świetne spotkanie rozegrał Kuzminskas. Litwin zdobył 24 punkty, zebrał 13 piłek, ośmiokrotnie wymuszał faule i nie popełnił żadnej straty.
Po stronie gospodarzy 18 oczek, po siedem asyst i zbiórek, a także cztery przechwyty i osiem wymuszonych fauli zanotował Szubarga, którego dzielnie wspierali Pluta (15 punktów) i Alex Dunn (14 oczek i 8 zbiórek). - Jestem zadowolony z tego, że przegrywając jednym punktem, potrafiliśmy wyjść na ponowne prowadzenie i utrzymać przewagę do końca meczu - podsumował występ swoich koszykarzy trener Griszczuk. Przez większą część meczu Anwil prezentował się lepiej, a w końcówce sprzyjało mu szczęście.
Anwil Włocławek - Trefl Sopot 81:72 (15:11, 24:15, 21:29, 21:17)
Anwil: Szubarga 18 (2x3, 7 as., 7 zb.), Pluta 15 (3x3), Dunn 14 (8 zb.), Tuljković 10 (2x3, 9 zb.), Barycz 7 (1x3), Jovanović 7 (1x3), Sullivan 5 (6 zb.), Trimboli 3 (1x3), Chanas 2
Trefl: Kuzminskas 24 (1x3, 13 zb.), Hawkins 12 (3x3, 5 zb.), Kitzigner 10 (2x3), Malesa 8 (2x3), Kowalczuk 6, Stefański 5 (1x3, 5 zb.), Kadziulis 4, Kinnard 3, Ratajczak 0