Gwiazdor Philadelphia 76ers wypracował sobie pozycję i przymierzył z półdystansu na 1,1 sekundy przed końcem meczu, doprowadzając do wyniku 120:119. Jak się chwilę później okazało, Joel Embiid tym trafieniem zapewnił Sixers 44. zwycięstwo w tym sezonie.
- Kiedy wszedłem w kozioł wiedziałem już w pewnym momencie, że muszę oddać rzut z odchylenia. Wiedziałem też, że muszę wypracować swoją pozycję, którą doskonale znam. Postanowiłem zaatakować środek parkietu - mówił w rozmowie z mediami o kluczowej akcji.
Co niesamowite, w tamym momencie drużyna z Filadelfii objęła pierwsze prowadzenie w całym spotkaniu. Gospodarze odrobili aż 21 punktów straty, które mieli już tego wieczoru do Portland Trail Blazers.
Wspomniany Embiid był kapitalnie dysponowany. Środkowy zapisał przy swoim nazwisku 39 oczek, trafiając 13 na 20 oddanych rzutów z pola i 13 na 18 wolnych. Podkreślał jednak, że ich piątkowy sukces to wysiłek całej drużyny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
- Przegrywaliśmy ponad dwudziestoma punktami, chłopacy mogliby uznać, że jest już po meczu i zacząć skupiać się na następnym. Ale tak nie było. Ta grupa ludzi walczy zawsze do końca. Musimy jednak przestać stawiać siebie w takiej trudnej pozycji - komentował Embiid.
Blazers na nic zdał się fakt, że wykorzystali 15 na 36 oddanych rzutów za trzy. Anfernee Simons rzucił 34 punkty, a Damian Lillard miał double-double (22 punkty, 11 asyst). Drużyna ze stanu Oregon doznała 36. porażki w kampanii 2022/2023.
- To nie było najładniejsze zwycięstwo, ale zadowolimy się i takim - mówił w rozmowie z mediami rozgrywający Sixers, James Harden.
Minnesota Timberwolves w niesamowitych okolicznościach doprowadzili do dogrywki (114:114), bo Naz Reid trafił za trzy równo z syreną, ale w dodatkowej odsłonie Brooklyn Nets kontynuowali to, co zaczęli w regulaminowym czasie.
Mikal Bridges zaaplikował rywalom 34 punkty, Spencer Dinwiddie dodał 29 oczek i rozdał 11 kluczowych podań, a drużyna z Brooklynu triumfowała 124:123, odnosząc bardzo cenny, 38. sukces w tym sezonie.
Ciekawie było też w Miami, gdzie Heat wzięli rewanż na Cleveland Cavaliers za porażkę sprzed dwóch dni (100:104). Ekipa z Florydy, prowadzona przez duet Tyler Herro - Jimmy Butler, triumfowała 119:115. Ten pierwszy zdobył 25 punktów, trafiając 5 na 7 oddanych rzutów za trzy, a Butler miał 33 oczka. Gościom na na nic zdały się 42 punkty Donovana Mitchella.
Wyniki:
Philadelphia 76ers - Portland Trail Blazers 120:119 (29:37, 27:34, 29:25, 35:23)
(Embiid 39, Harden 19, Maxey 13, Melton 13 - Simons 34, Grant 24, Lillard 22)
Washington Wizards - Atlanta Hawks 107:114 (29:24, 21:32, 25:29, 32:29)
(Beal 27, Porzingis 22, Kuzma 17 - Young 28, Hunter 18, Murray 16)
Miami Heat - Cleveland Cavaliers 119:115 (27:26, 23:33, 32:30, 37:26)
(Butler 33, Herro 25, Adebayo 19 - Mitchell 42, Okoro 16, LeVert 16)
Minnesota Timberwolves - Brooklyn Nets 123:124 po dogrywce (33:26, 35:34, 20:37, 26:17, 9:10)
(Edwards 32, Gobert 26, Anderson 15, McDaniels 15 - Bridges 34, Dinwiddie 29, Johnson 15)
San Antonio Spurs - Denver Nuggets 128:120 (26:38, 42:29, 30:26, 30:27)
(Johnson 23, McDermott 20, Sochan 19 - Jokić 37, Murray 24, Gordon 14)
Los Angeles Lakers - Toronto Raptors 122:112 (31:35, 39:27, 15:28, 37:22)
(Russell 28, Schroder 23, Reaves 18 - Barnes 32, Anunoby 31, Poeltl 17)
Czytaj także:
Nowe rozdanie, końcówka taka sama. WKS walczył ambitnie, ale nie dał rady
FIBA Europe Cup. Decydował ostatni rzut! Anwil walczy o najlepszą czwórkę