Czarna środa Limblachu - relacja ze spotkania AZS Politechnika Radomska - Limblach Limanowa

Niska skuteczność stała się zmorą większości zespołów występujących w drugiej lidze. Akademicy z Radomia oraz ekipa Limblachu Limanowa urządziły sobie jednak w środę istny festiwal nieskuteczności. Zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania. Jeżeli na podobnym poziomie kształtować się będzie ich skuteczność w kolejnych pojedynkach, z odnoszeniem zwycięstw mogą mieć nie lada problem.

Od samego rana środa nie układała się po myśli ekipy z Limanowej. Nie dość, że koszykarzy czekała długa podróż do Radomia w ekstremalnych warunkach, to już po kilkudziesięciu kilometrach zmuszeni byli urządzić sobie dłuższą przerwę na chłodzie. Uczestniczyli bowiem w kolizji, w której uszkodzony został ich bus. Masa korków na drodze sprawiła, że w hali Politechniki Radomskiej stawili się niespełna dziesięć minut przed planowaną godziną rozpoczęcia spotkania.

Gdy radomianie, a konkretniej Rafał Sebralai Grzegorz Zadęcki już na otwarciu meczu bezlitośnie dziurawili kosz rywali i dość szybko osiągnęli dziesięciopunktowe prowadzenie, wydawało się, że zmęczonych "wycieczką" gości wręcz zmiotą z parkietu. Nic jednak z tych rzeczy. W szeregi radomskiej ekipy wkradło się bowiem rozkojarzenie i jeszcze w pierwszej kwarcie rywale niemal zniwelowali różnicę punktową.

Radomianie, pomimo że zarówno w grę w defensywie, jak i ofensywie wkładali mnóstwo sił, nie mogli wypracować sobie wyższej przewagi. W ich poczynaniach raziła zwłaszcza nieskuteczność pod tablicą rywali. Cóż z tego, że spędzili na połowie rywali niemal 65 procent czasu pierwszej połowy i oddali dwukrotnie więcej rzutów, jak na przerwę schodzili prowadząc zaledwie jednym punktem. Trener radomian Marek Brzeźnicki po tej odsłonie najwięcej pretensji miał do młodego Grzegorza Mordela.

Gdy drugą połowę od celnej "trójki" rozpoczął Zadęcki, nikt nie spodziewał się, że to właśnie ten element będzie kluczowym dla losów konfrontacji. Co prawda w 23 minucie niespodziewanie na prowadzenie wyszli goście, jednak agresywna gra Piotra Kwadransa i Tomasza Olczyka pod tablicami przynosiła efekt do 27 minuty. Od tej chwili jak natchniony zza linii 6,25 metrów zaczął trafiać Paweł Piros, który w sumie zaliczył pięć celnych trójek. W ostatnich fragmentach meczu po jednym celnym rzucie za trzy dołożyli Zadęcki z Pawłem Lewandowskim i radomianie mogli fetować drugie zwycięstwo w rozgrywkach.

- Na pewno zupełnie inaczej ułożyłoby się to spotkanie, gdybyśmy nie musieli grać w środę, a podróż minęłaby nam bez dodatkowych przygód. Cóż, wypada liczyć na więcej szczęścia w kolejnych spotkaniach. Na pewno musimy wyeliminować mnóstwo prostych strat, których w sumie zanotowaliśmy 14. To jeden z naszych największych mankamentów - westchnął po spotkaniu trener Limblachu Robert Kalita. - My również w tym aspekcie mamy wiele do poprawienia. Na szczęście jednak będziemy pracować nad tymi elementami w zupełnie odmiennych nastrojach niż rywale - powiedział trener akademików Marek Brzeźnicki.

W spotkaniu debiutu nie zanotował były gracz Siarki Tarnobrzeg Michał Szczytyński. Co prawda podpisał on kontrakt z akademikami, w środę został nawet zgłoszony do rozgrywek, jednak w oczach przepisów Polskiego Związku Koszykówki, pełnoprawnym zawodnikiem radomskiego teamu będzie dopiero od czwartku. - Liczymy, że Michał znacznie pomoże nam podnieść skuteczność oraz wartość całego zespołu. Na pewno będzie do naszej dyspozycji w środowych derbach z Rosasportem Radom - zapewnił drugi trener akademików Roman Bukalski.

AZS Politechnika Radomska - Limblach Limanowa 77:71 (23:18, 11:15, 22:20, 21:18)

AZS Politechnika: Piros 21 (5), Lewandowski 14 (1), Zadęcki 13 (2), Cetnar 12 (1), Czajkowski 5 oraz Kulik 3 (1), Hernik 2, Sebrala 2.

Limblach: Kwadrans 15, M. Kindlik 13 (3), Stecko 12, P. Kindlik 9 (1), Sarota 9 oraz Horwat 8, Włodarczyk 4, Olczyk 1, Hasior 0, Schlage 0, Zając 0.

Komentarze (0)