Amerykański sen Marcusa Landry'ego ziści się?

Mało kto się spodziewał, że brat Carla Landry'ego utrzyma się dłużej w Nowym Jorku, niż do pierwszej rundy zwolnień graczy, którzy znaleźli się na obozie przygotowawczym.

Niedoceniany zawodnik na razie pozytywnie zaskakuje i kto wie, może ma szansę zagościć w składzie Knicks na dłużej. Świadczyć mogą o tym słowa Donniego Walsha, który stwierdził, że drużyna potrzebowała właśnie takiego zawodnika.

Marcus Landry przebywa w Big Apple od trzech tygodni. Na samym początku swojej przygody z nowojorską drużyną sam opłacał sobie hotel. Dopiero po kilku treningach jego sytuacja uległa zmianie. Pomimo większego zainteresowania ze strony klubu, koszykarz nie czuje się jeszcze pełnoprawnym członkiem Knicks.

- Każdego dnia przychodzę na treningi i ciężko pracuję. Wszelkie decyzje zostawiam trenerowi Mike'owi D'Antoniemu i Donniemu Walshowi - powiedział były koszykarz uczelni Wisconsin.

Przed rozpoczęciem terminowania w Nowym Jorku, Marcus rozmawiał ze swoim bratem Carlem, który gra w Houston Rockets. - Brat doradził mi, abym zawsze grał twardo i nigdy nie odpuszczał. Cały czas postępuje według tej reguły - opowiada Marcus Landry, który na uczelni grał jako środkowy lub silny skrzydłowy. Knicks mogą wystawiać go nawet jako obrońcę lub niskiego skrzydłowego. Dla nich Landry jest niezwykle wszechstronnym graczem.

Sztab trenerski zwraca także uwagę na jeszcze jeden aspekt - psychikę. Zdaniem szkoleniowców Marucs jest niezwykle głodny gry i za każdym razem chce się pokazać z dobrej strony. Ich zdaniem taki koszykarz może okazać się bardzo przydatny w rotacji.

Komentarze (0)