Trener Kinga: nie stać nas na Marble'a i Johnsona

Materiały prasowe / King Szczecin / Miłoszewski i Król
Materiały prasowe / King Szczecin / Miłoszewski i Król

Kinga Szczecin, który szuka nowego zawodnika i ma do dyspozycji całkiem pokaźną gotówkę, nie stać na transfer Devyna Marble'a i Roberta Johnsona, graczy, którzy są proponowani na rynku. Ten drugi jest blisko powrotu do PLK.

Praktycznie nie ma teraz klubu w Polsce, który nie planowałby przeprowadzenia korekt w składzie. "Jeśli nie patrzysz na rynek, to znaczy, że cię nie ma w tym biznesie" - mówią nam zgodnie trenerzy, którzy dodają też, że trzeba się mocno napracować, by pozyskać zawodnika o pożądanym profilu. W tym gronie jest Arkadiusz Miłoszewski z Kinga Szczecin, zespołu, który plasuje się w górnej części tabeli Energa Basket Ligi. Szczecinianie - po zwycięstwie nad Suzuki Arką Gdynia 102:88 - zapewnili sobie udział w finałowym turnieju Pucharu Polski.

Mimo korzystnego bilansu (9:5), w szczecińskim zespole szykują się zmiany. Trener Miłoszewski na pomeczowej konferencji prasowej wprost nakreślił, jakiego profilu zawodnika obwodowego szuka na rynku transferowym. To on ma rozwiązać problemy zespołu w niektórych aspektach ofensywnych.

- Potrzebujemy zawodnika, który zagra z piłką w rękach i będzie w stanie penetrować. Mamy czasami problem z obroną typu "switch", nie potrafimy tego typu sytuacji dobrze rozwiązać. Dlatego szukamy gracza, który potrafi minąć obrońcę i zdobyć punkty. Być może podpiszemy go jutro albo... za miesiąc. Tego nikt nie wie - podkreślił Miłoszewski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Na konferencji prasowej zapytaliśmy o dwie kandydatury, które dobrze wpasowują się w nakreślony profil przez polskiego szkoleniowca. To Devyn Marble (w tym tygodniu rozwiązał kontrakt z Legią Warszawa) i Robert Johnson (ma odejść z Włoch, jest proponowany na rynku, bardzo blisko powrotu do PLK). Miłoszewski odniósł się do tych nazwisk, nawiązując do kwestii finansowej.

- Znamy ceny tych zawodników i obaj mają zbyt wygórowane warunki finansowe, nawet jak na standardy naszego klubu - odpowiedział.

"Są inne kandydatury?" - dopytaliśmy.

- Tak. Niektóre nawet przewijają się od początku sezonu. Nie ukrywam, że chciałbym zatrudnić zawodnika, który jest w rytmie meczowym. Wzięcie gracza bez rytmu jest dużym ryzykiem, nie chcielibyśmy tego błędu popełnić - zaznaczył polski szkoleniowiec.

King Szczecin - po rozstaniu z Jamesem Eadsem (zasilił szeregi Sokoła Łańcut) - ma tylko czterech obcokrajowców w składzie. Warto dodać, że klub - z racji występów w ENBL - mógłby pokusić się nawet o dwa transfery graczy zagranicznych, ale - na ten moment - nie ma takich planów.

- James nie był zadowolony ze swojej roli w drużynie, więc obaj doszliśmy do wniosku, że jeśli znajdzie klub, który mu zagwarantuje większą liczbę minut, to nikt nie będzie stawał mu na drodze. To była jego decyzja o odejściu. Sześciu obcokrajowców? Nie planujemy tego - wyjaśnił Miłoszewski.

"Nie dał mi się pan pocieszyć"

Trener Kinga Szczecin po wygranym meczu w Gdyni cieszył się ze świetnej gry swojego zespołu w ataku (102 punkty, 19 asyst, 75 procent za dwa), ale z drugiej strony narzekał na sporą liczbę błędów w obronie. To już nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy szczecinianie mają pewne problemy z defensywą. Z drugiej strony - z łatwością rozbijali obronę rywali, zdobywając punkty na wiele sposobów (aż sześciu zawodników miało 10 i więcej punktów).

- Mamy ogromny potencjał w ataku. To nam świetnie funkcjonuje. Mamy dużo talentu. Jak nie Meier, to Kostrzewski, jak nie Matczak, to Brown i tak dalej. To mi się w tym zespole bardzo podoba. Obrona z kolei dalej mnie... zastanawia. Jest tutaj duże pole do poprawy - komentował.

"Skąd to wynika?" - dopytaliśmy.

- Od początku sezonu była przeze mnie narzucona bardzo agresywna i mocna defensywa. Mam na myśli: obronę na całym parkiecie, podwajanie. Na początku sezonu zostaliśmy przez to skarceni przez bardzo mocne zespoły w PLK. Traciliśmy mnóstwo punktów. Przestraszyłem się tego, zacząłem to dokładnie analizować i finalnie zmieniłem typ obrony. Widzę jednak, że te nawyki pozostały we krwi zawodników. W meczu z Arką nie było taktyki, by bronić na całym i podwajać, a gracze i tak to robili. Musiałem do nich krzyczeć: "wracajcie, wracajcie pod nasz kosz". Uważam, że zawodnicy muszą usiąść niżej na tyłkach i zapieprzać w obronie - zaznaczył.

Arkadiusz Miłoszewski: Prezes Król zasługuje na sukces
Arkadiusz Miłoszewski: Prezes Król zasługuje na sukces

- Nie dał mi się pan pocieszyć. Znów muszę być smutny, bo mam co robić w kontekście tej obrony. Takie jest jednak życie trenera - mówił Miłoszewski z uśmiechem na twarzy.

Spójrzmy na statystyki zaawansowane. King - według zaawansowanych statystyk (za "RealGM") - ma 3. najlepszą ofensywę w lidze. Szczecinianie na 100 posiadań zdobywają 116,9 pkt na mecz, lepsze w tym elemencie są tylko ekipy z Sopotu i Ostrowa Wielkopolskiego. Tak dobrze nie jest jednak po drugiej stronie parkietu. King ma dopiero 14. obronę w lidze. Szczecinianie na 100 posiadań tracą aż 114,7 pkt, nieco gorsze w tym elemencie są zespoły z Torunia i Bydgoszczy.

- Znam oczywiście statystyki zaawansowane, dostaję wiadomości od innych trenerów, cały czas mnie ktoś podszczypuje, wbija szpileczki. Mamy jedną z najsłabszych obron w lidze, wymieniamy się w tym elemencie z Enea Astorią trenera Marka Popiołka. Raz on, raz ja - żartował Miłoszewski.

"Niektórzy zarzucają prezesowi wyrzucanie kasy"

Eksperci typują, że o mistrzostwo Polski powalczy pięć ekip: Śląsk, Legia, Anwil, Trefl i Stal. Niektórzy jednak uważają, że do tego grona trzeba dopisać nieobliczalnego Kinga, który potrafi uprzykrzyć życie najlepszym. Trenerowi Miłoszewskiemu udało się zbudować całkiem ciekawy skład (ma być jeszcze mocniejszy), który jest w stanie rywalizować z zespołami o większych zasobach finansowych. King ograł Legię, mocno postawił się Anwilowi, a w lidze ENBL pokonał Trefla.

W Szczecinie marzą o tym, by - po raz pierwszy - od powrotu do ekstraklasy - znaleźć się w półfinale i powalczyć o medale. To byłoby ukoronowanie ciężkiej pracy i sporych wydatków właściciela Krzysztofa Króla, który od lat przeznacza własne pieniądze na szczecińską koszykówkę. Ciekawostką jest fakt, że Król jeździ z drużyną na wyjazdy, siedzi na meczach obok trenerów, jest także obecny podczas konferencji prasowej. Niektórzy się z niego podśmiechują, że często wydaje pieniądze w błoto przy okazji niektórych transferów. W obronę bierze go trener Miłoszewski.

- King - jako organizacja - idzie cały czas do przodu. Ten klub, a przede wszystkim inwestujący swoje pieniądze Krzysztof Król zasługuje na to, by w końcu odnieść sukces. Wiem, że niektórzy zarzucają prezesowi wyrzucanie pieniędzy w błoto, a to nie do końca tak jest. Jeśli jest możliwość w tym sezonie, to na pewno zaatakujemy pierwszą czwórkę, choć będzie ciężko, bo nie wierzę, by niektóre zespoły cały czas tak słabo grały - skomentował Miłoszewski.

King Szczecin na zakończenie I rundy PLK zagra z Treflem Sopot.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Tak uhonorują legendę klubu. Griszczuk poparł pomysł
Marek Łukomski: Stargard? Specyficzne środowisko
Gwiazdor odchodzi z Polski! Zaskakujące kulisy
Kolejny trener zwolniony! Prezes wyjaśnia i... szuka następcy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty