Ryzykowna taktyka Grupy Sierleccy Czarnych Słupsk. Efekt? Rekord sezonu

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Mantas Cesnauskis
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Mantas Cesnauskis

- Przewaga, którą zbudowaliśmy w pierwszej połowie była wystarczająca. Mieliśmy oczywiście najlepszego gracza na parkiecie i on wszystko kontrolował - ocenił trener PGE Spójni Stargard, Sebastian Machowski.

W 9. kolejce Energa Basket Ligi PGE Spójnia Stargard wygrała z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk 83:69. Wydarzeniem tego spotkania był rewelacyjny występ i rekord sezonu, jaki ustanowił Courtney Fortson. Rozgrywający gospodarzy zdobył 36 punktów. Trafił 11/18 prób z gry w tym 2/5 z dystansu. To były pierwsze jego celne "trójki" i to na początku meczu, co wyraźnie zaskoczyło rywali.

- Trochę zaryzykowali. Bronili resztę zawodników, a Courtney nawet na chwilę się nie zastanawiał. Wziął to na siebie. Rewelacyjny występ i mamy kolejne zwycięstwo - skomentował w rozmowie z naszym portalem, Karol Gruszecki, który pod nieobecność chorego Tomasza Śniega był kapitanem PGE Spójni Stargard i zdobył osiem punktów.

Chwilę później na konferencji prasowej potwierdził to trener Grupy Sierleccy Czarnych Słupsk. - Nie mogliśmy zatrzymać Fortsona. Mieliśmy trochę ryzykować. Przez pierwsze trzy mecze oddał tylko dwa rzuty za trzy, a nas zaskoczył "trójkami" w dwóch pierwszych akcjach. Oni poczuli wiatr w żagle i zaczęli trafiać nawet trudne rzuty. Pierwsza kwarta w tak gorącej hali ustawiła cały mecz. Odrobiliśmy prawie całą stratę tylko nie wystarczyło nam sił i koncentracji na końcu meczu - ocenił Mantas Cesnauskis.

ZOBACZ WIDEO: Michał Pazdan chwali Wojciecha Szczęsnego. "Życie mu oddało"

Gości nie zaskoczył debiutujący w PGE Spójni Stargard Barret Benson, który miał po sześć punktów i zbiórek oraz dwa bloki. Odejście Shawna Jonesa jednak sprawiło, że role się zmieniły, bo więcej akcji na siebie wziął Courtney Fortson, który wcześniej częściej podaniami obsługiwał centra i podejmował mniej akcji rzutowych.

- Byliśmy przygotowani na tego zawodnika. Nie było problemem, że nie ma Jonesa. Największym problemem był Fortson. Od początku ryzykowaliśmy. On trafiał w pierwszych meczach tylko spod kosza. Zaczął trafiać i zmieniliśmy obronę, ale wtedy wjeżdżał pod kosz - analizował Mantas Cesnauskis.

Na inną rzecz zwrócił uwagę koszykarz Grupy Sierleccy Czarnych, Bartosz Jankowski. Goście w pierwszej kwarcie przegrywali 7:30. Nie radzili sobie z ofensywną PGE Spójnią, ale również mieli spory problem ze zdobywaniem punktów. Gospodarze zaskoczyli kolejnego rywala swoją obroną.

- Dobry mecz z ich strony. Od początku postawili trudne warunki w obronie i przez to trudno było z naszych akcji uzyskać to, co chcemy. Wyszli bardzo mocnym pressingiem. Przy tym na początku trafili parę rzutów, które dały im wiatr w żagle. W pierwszej kwarcie ciężko było ich zatrzymać i niestety późniejsza gonitwa była nieudana. Nie poddawaliśmy się, walczyliśmy do końca, ale właśnie zabrakło paru rzeczy w ważnych momentach, które mogły przechylić szalę - tłumaczył Bartosz Jankowski.

Dla Grupy Sierleccy Czarnych była to szósta porażka w sezonie, a piąta z rzędu. Pomimo zdecydowanie gorszych niż rok temu wyników zespół miał w wyjazdowym meczu duże wsparcie swoich kibiców, za co na konferencji prasowej dziękował im trener. - Potrzebujemy ich w tym ciężkim momencie i oni nas wspierają. Oczywiście gramy w mocno osłabionym składzie bez dwóch zawodników, którzy grają na piłce. Jak widać to duży problem z organizacją gry, ale walczymy. Mieliśmy swoje szanse. Nie wykorzystaliśmy ich - podsumował Mantas Cesnauskis.

Patryk Neumann, WP SportoweFakty

Zobacz także: Jeremy Sochan kontuzjowany! Polak nie dokończył meczu z Lakers
Siódemka wystarczyła. Mistrz Polski cały czas niepokonany na krajowym podwórku

Komentarze (0)