Wesley Gordon zaczął, Glynn Watson pociągnął wynik. Udany powrót do EBL Garretta Nevelsa

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Glynn Watson (z piłką)
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Glynn Watson (z piłką)

Trefl Sopot nie zostawił złudzeń Enea Abramczyk Astorii. Bydgoszczanie zagrali katastrofalnie jeśli chodzi o skuteczność z gry i zasłużenie przegrali 71:90. Wśród zwycięzców wyróżnili się Wesley Gordon, Glynn Watson i wracający do EBL Garrett Nevels.

Sobotnie spotkanie rozpoczęło się od skutecznych akcji obu stron, ale tylko do czasu. Od stanu 6:6 prym w ataku wiodła już tylko jedna ekipa i byli nią gospodarze. Świetnie w tym fragmencie spisywał się zwłaszcza Wesley Gordon. Podkoszowy w zasadzie robił, co chciał i Nick Muszynski nie był w stanie w żaden sposób ograniczyć jego poczynań. Amerykanin w samej tylko pierwszej kwarcie zanotował 10 punktów, 5 zbiórek i 3 bloki!

To głównie dzięki niemu sopocianie po tej części prowadzili aż 22:8. W związku z tym bydgoszczanie, jeśli chcieli nawiązać walkę w tym spotkaniu, musieli poprawić się przede wszystkim w ataku. Świetną zmianę w tej kwestii dał Aleksander Lewandowski. Niski skrzydłowy trafiał za trzy, wchodził pod kosz, wymuszał faule, popisał się akcją 2+1. Dał niezbędną energię, dzięki której Enea Abramczyk Astoria zdołała zbliżyć się nawet na 6 "oczek".

Na więcej w pierwszej połowie gości stać jednak nie było, bo Trefl odpowiadał. W drugiej kwarcie ciężar gry od Gordona przejęli Glynn Watson oraz debiutujący w ekipie z Trójmiasta Garrett Nevels. Obaj czuli się świetnie zwłaszcza na półdystansie, na co bydgoszczanie nie mogli znaleźć odpowiedzi. W drugiej połowie Astoria rozpoczęła z nieco większym animuszem, jednak nie trwało to długo, bo Watson nadal czuł się świetnie w ataku, a po celnej trójce Jarosława Zyskowskiego było już 57:42 i o czas musiał prosić Marek Popiołek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

Niewiele zmieniało się jednak w grze przyjezdnych. Wprawdzie nieco rozkręcił się Eddy Polanco, który wymuszał bardzo dużo fauli, które zamieniał na punkty, ale po drugiej stronie cały czas groźny na dystansie był Zyskowski. Do pewnego momentu swojego dnia nie miał też Rolands Freimanis, ale tuż przed zakończeniem trzeciej kwarty trafił dwa razy i prowadzenie sopocian wzrosło już do 19 punktów (69:50).

Po trzydziestu minutach Astoria miała zaledwie 30-procentową skuteczność z gry i jasnym było, że przy takiej dyspozycji w ofensywie wręcz nierealne jest, aby zdołała odmienić losy tego pojedynku. I nic takiego nie miało już miejsca, w związku z czym sopocianie odnieśli bardzo przekonujące zwycięstwo, finalnie triumfując 90:71.

Jeśli kogokolwiek można w ekipie gości wyróżnić, to oprócz Lewandowskiego chyba jedynie Piotra Wińkowskiego, który w swoim drugim w karierze spotkaniu na poziomie Energa Basket Ligi zdobył 8 punktów i zebrał z tablic 5 piłek, a to wszystko w niecałe 10 minut na parkiecie. Eddy Polanco, choć zapisał na swoim koncie 21 punktów, to trafił tylko 4 z 16 rzutów z gry.

Gospodarze pokazali za to, że wysoka porażka w Lublinie była wypadkiem przy pracy, bowiem z Astorią zagrali jak prawdziwy zespół - taki, który ma spore ambicje w obecnym sezonie.

Trefl Sopot - Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 90:71 (22:8, 25:27, 22:15, 21:21)
Trefl:

Glynn Watson 19, Garrett Nevels 18, Wesley Gordon 14 (11 zb.), Jarosław Zyskowski 13, Michał Kolenda 8, Andrzej Pluta 8, Rolands Freimanis 4, Cameron Wells 4, Jan Malesa 2, Błażej Kulikowski 0, Sebastian Rompa 0, Jakub Urbaniak 0.

Astoria: Eddy Polanco 21, Aleksander Lewandowski 13, Igor Wadowski 8, Piotr Wińkowski 8, Nick Muszynski 7, Mike Smith 7, Benjamin Simons 5, Nathan Cayo 2, Michał Kołodziej 0, Michał Pluta 0, Jakub Stupnicki 0, Jakub Ulczyński 0.

Czytaj także:
WKS Śląsk wciąż świetny! Wielki występ Kolendy >>

Źródło artykułu: