Gwiazda kobiecej WNBA Brittney Griner została aresztowana 17 lutego na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie. Podczas kontroli w jej bagażu znaleziono wkłady do e-papierosów, w które miały zawierać płyn z olejkiem konopnym.
Koszykarka Phoenix Mercury jest przetrzymywana w Rosji od czterech miesięcy, a pod koniec czerwca przedłużono zawodniczce areszt o kolejne pół roku. Sprawa jest bardzo głośna, ponieważ zatrzymanie Griner zbiegło się w czasie z rozpoczęciem inwazji na Ukrainę przez Władimira Putina.
A przecież stosunki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Federacją Rosyjską są bardzo napięte. W czwartek agencja Reuters poinformowała o pewnym przełomie w sprawie gwiazdy WNBA, która miała wypowiedzieć ważne słowa przed sądem w Chimkach.
- Chciałabym przyznać się do winy, wysoki sądzie. Ale nie miałam złych zamiarów. Nie chciałam łamać prawa. Chciałabym złożyć zeznania później. Potrzebuję więcej czasu, aby się przygotować - powiedział Griner, cytowana przez Reuters.
Brittney Griner grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Kolejna rozprawa odbędzie się 14 lipca. O jej uwolnienie walczą Amerykanie z prezydentem Joe Bidenem na czele, który po przeczytaniu listu koszykarki uznał tę sprawę jako "priorytetową".
- Bierze to sobie do serca. Traktuje tę pracę bardzo poważnie, zwłaszcza jeśli chodzi o sprowadzanie do domu obywateli USA, którzy są niesłusznie przetrzymywani - powiedziała sekretarz prasowa Białego Domu Karine Jean-Pierre, cytowana przez eu.usatoday.com.
- Prezydent zrobi wszystko, co w jego mocy, aby sprowadzić ją do domu wraz z innymi obywatelami USA, którzy są przetrzymywani - niesłusznie przetrzymywani za granicą - dodała (więcej przeczytasz TUTAJ).
Zobacz też:
Co za popis! Niewiarygodny występ w lidze WNBA
Dobre czy złe? Trener Legii skomentował losowanie BCL