Sensacyjne informacje przekazali dziennikarze włoskiego dziennika - "La Repubblica". Otóż podczas jednego z szeroko zakrojonych śledztw prowadzonych we Włoszech przeciwko mafii, pojawił się zupełnie nieoczekiwanie wątek związany z Marco Pantanim.
Przypomnijmy, że ten fantastyczny włoski kolarz został znaleziony w lutym 2004 roku w swoim pokoju hotelowym. Nie żył. Zdaniem śledczych przedawkował kokainę. W wieku 34 lat odszedł zwycięzca Tour de France, Giro d'Italia oraz brązowy medalista mistrzostw świata.
Prokuratura przez wiele lat prowadziła śledztwo. Głównie dlatego, że rodzina zmarłego (zwłaszcza matka) nie mogła uwierzyć w przedawkowanie kokainy. Dopiero jesienią 2017 roku ostatecznie zamknięto sprawę. Nie wiadomo, czy teraz znów nie zostanie odkurzona. Po raz kolejny.
ZOBACZ WIDEO Fernando Alonso błyszczy w Rajdzie Dakar. Hiszpan zasłużył na szacunek
Fabio Miradossa - diler, który wielokrotnie sprzedawał Pantaniemu narkotyki - przyznał prokuratorom, że nie wierzy w samobójstwo kolarza. Dlaczego? - Umówiliśmy się, że będzie miał przy sobie 20 tysięcy euro. Policjanci nie znaleźli tych pieniędzy. Ktoś je zabrał? Ktoś był w pokoju Pantaniego? Ktoś go zabił? To nie było samobójstwo - powiedział handlarz narkotyków.
Miradossa zwrócił również uwagę śledczym na bardzo ważny fakt. - Pantani nigdy nie wciągał kokainy, on ją palił - stwierdził. - A sekcja zwłok pokazała coś innego.
Co więc się stało? Zdaniem dilera narkotyków ktoś zamordował kolarza, a potem upozorował samobójstwo. Nie znał jednak zwyczajów i zachowań Pantaniego. Dlatego popełnił sporo błędów. - Ktokolwiek stworzył to miejsce zbrodni, nie wiedział zbyt wiele o Marco - dodał.
Czytaj także: Nie żyje były kolarz Mirco Crepaldi. Znalazła go matka, reanimacja nie przyniosła efektu >>
Czytaj także: Włoski kolarz-amator wpadł na dopingu. Został zdyskwalifikowany na 8 lat >>