Błąd jednego człowieka spowodował, że małe polskie miasto straciło 200 tys. zł

Materiały prasowe / tourdepologne.pl/Szymon Gruchalski / Peleton Tour de Pologne
Materiały prasowe / tourdepologne.pl/Szymon Gruchalski / Peleton Tour de Pologne

- Jesteśmy zdruzgotani - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Korab, naczelnik Wydziału Kultury, Turystyki i Promocji Miasta w Tarnowskich Górach. - Miało być święto w naszym mieście. Wyszła stypa. I to na nasz koszt.

200 tysięcy złotych netto - dokładnie tyle wydały Tarnowskie Góry, aby start 2. etapu Tour de Pologne nastąpił właśnie z tego położonego na północnym krańcu Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego miasta. Wedle przygotowanej trasy przez organizatorów tego największego wyścigu w Polsce, peleton miał przejechać ok. 30 km przez praktycznie wszystkie dzielnice Tarnowskich Gór. Wszystko było zapięte na ostatni guzik: służby porządkowe zabezpieczyły trasę, przy której zgromadziły się tłumy mieszkańców, na miejscowym rynku postawiono swoiste rowerowe miasteczko, dopisała też pogoda, która zachęcała do rodzinnych spacerów. Miejscowi politycy mogli więc zacierać ręce. Promocja - pierwsza klasa.

No i dosłownie chwilę po starcie kolumny doszło do sytuacji bardzo rzadko spotykanej w zawodowym peletonie. Otóż jeden z marshali (człowiek z obsługi technicznej organizatora) skierował kolarzy nie w tę stronę, co trzeba. Sportowcy zamiast okrążyć miasto... po prostu z niego wyjechali. - I tyle ich było widać - ironicznie skomentowali kibice.

- Zorientowaliśmy się szybko, że coś jest nie tak - mówił na mecie Adam Stachowiak, kolarz reprezentacji Polski. - Nagle zamiast znaków, że do mety jest przykładowo 130 km, było, że jest tylko 100 km.

Zorientowali się w końcu też i kibice w Tarnowskich Górach, którzy cierpliwie czekali przy trasie, kiedy od kilkunastu minut peleton jechał już w kierunku Piekar Śląskich. Zorientowali się, gdy policjanci odebrali informację, że plany uległy zmianie i nakazali ściąganie taśm zabezpieczających trasę. Fanom tłumaczyli, że "ktoś" pomylił trasę.

Dlaczego pracownik Lang Team skierował peleton w złą stronę? - Błąd ludzki - tłumaczy Czesław Lang. - Tylko ten, kto nic nie robi, nie myli się. Nie było tutaj złośliwości.

I rzeczywiście. Rozmawialiśmy z różnymi osobami zaangażowanymi w wyścig i w większości potwierdziły tezę o przypadkowej pomyłce. Kilka samochodów jadących przed kolarzami zjechało w kierunku Piekar Śląskich, bo nie zamierzało jechać w tej pętli wokół Tarnowskich Gór. Nie musiało, nie było takiego obowiązku. Marshal tak się tym zasugerował, że kolarzy skierował właśnie za tymi pojazdami.

- To żadne wytłumaczenie, ale przecież na bardziej znanych wyścigach zdarzają się takie wpadki - dodał Lech Piasecki. - W TdP po raz pierwszy doszło do takiej sytuacji. Najmocniej wszystkich przepraszamy.

- To trochę mało - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Korab, naczelnik Wydziału Kultury, Turystyki i Promocji Miasta w Tarnowskich Górach. - Jadę w trybie pilnym do Katowic, aby na mecie, po etapie spotkać się z organizatorami i zdecydować, co dalej robimy. Przecież jako miasto wydaliśmy 200 tysięcy netto za prawo startu peletonu. Kto nam to zwróci?

200 tysięcy to opłata za sam start kolarzy dla organizatora TdP. A przecież miasto wydało o wiele więcej pieniędzy: na poprawę jakości dróg, na promocję, na różne eventy wokół tego wydarzenia, na zabezpieczenie trasy, itd. Można szacować, że jeden, mały błąd spowodował, że kilkaset tysięcy złotych poszło z dymem.

W Tarnowskich Górach - co doskonale widać na lokalnych forach internetowych, w miejscowych mediach czy po prostu na Facebooku - jeszcze podczas trwania etapu rozpoczęła się wojna polityczna. Rozgorzała nawet dyskusja, czy obecny burmistrz miasta nadaje się do sprawowania urzędu, czy właśnie stracił mandat. Celowo nie podajemy ani nazwiska burmistrza, ani przynależności partyjnej. Nie przyłączymy się do tej bezsensownej dyskusji. Przypominamy: błąd popełnił jeden człowiek - marshal. Naprawdę trudno uwierzyć, że zrobił to specjalnie, bo został opłacony przez opozycję wobec władz Tarnowskich Gór. Absurd.

- To, że było kilka kilometrów mniej (organizatorzy dołożyli jedno okrążenie więcej w Katowicach - przyp. red.) wcale nie oznaczało, że etap był łatwiejszy dla nas, kolarzy - komentował inny reprezentant Polski, Kamil Zieliński. - Oczywiście przykro, że doszło do takiej sytuacji, żal głównie kibiców, ale my jako kolarze nie mieliśmy na to wpływu. I w drugą stronę: ta niespodziewana zmiana trasy też nie miała wpływu na nas, kolarzy.

W niedzielę wieczorem doszło do spotkania Langa z Korabem. Panowie wyjaśnili sobie sytuację, doszli do wspólnego zdania, że pomyłka była losowa, niezamierzona, nie można było jej przewidzieć. Lang - mimo że kilka godzin wcześniej na FB przeprosił mieszkańców Tarnowskich Gór - zrobił to ponownie oraz zdecydował, że we wrześniu odwiedzi to miasto, z Piaseckim, i razem z chętnymi mieszkańcami przejadą tę feralną pętle na rowerze. - Jak będzie trzeba to przejedziemy i dwa razy - obiecał.

- My jako miasto postaramy się to ubrać w jakiś specjalny i atrakcyjny event - dodał Korab. - Doceniamy gest Czesława Langa i dziękujemy, że postanowił wyjść z twarzą z tej sytuacji. Nie schował głowy w piasek.

Zapytany jednak przez nas, czy to kończy ewentualną ścieżkę odszkodowań lub domagania się zwrotu poniesionych kosztów od Lang Teamu zmienił nieco ton. - Nie, nie, gest pana Czesława Langa traktujemy, jako przeprosiny i gest dobrej woli - przyznał. - Natomiast ewentualne sprawy finansowe to zupełnie inna sprawa. Jednak najpierw musimy bardzo dokładnie przeanalizować umowę, którą podpisaliśmy. Czy z jej zapisów w ogóle wynika możliwość ubiegania się o odszkodowanie finansowe?

O takiej strategii postępowania miasto poinformowało również na Twitterze.

Z naszych informacji wynika, że będzie to raczej niemożliwe. Organizator TdP zawiera umowy bardziej na promocję miasta, na organizację startu, itd. Nie ma tam zapisów o liczbie kilometrów, które peleton ma pokonać w danym mieście. Byłoby to technicznie niemożliwe. Otóż nie wiadomo, jak za rok, czy dwa będzie przebiegała trasa, a może w międzyczasie dojdzie do remontów dróg, jest wiele innych sytuacji losowych.

Przypomnijmy, że Tarnowskie Góry w 2016 roku podpisały trzyletnią umowę z TdP. W sumie zapłaciły 600 tys. zł (3x200 tysięcy), równo z wyjazdem kolarzy poza rogatki miasta 5 sierpnia umowa straciła ważność. Czy za rok zostanie odnowiona? - Nie wiem - twierdzi Korab. - Po takiej sytuacji musimy się poważnie zastanowić, czy nadal chcemy angażować się w to wydarzenie.

Tour de Pologne to poważna marka. Największy wyścig kolarski w naszym kraju należy do światowego World Touru - elity najlepszych i najbardziej prestiżowych imprez z całego świata. - Na świecie organizuje się 900 wyścigów rocznie, z czego wyróżnionych jest tylko 28, w tym 13 etapowych, wśród nich jeden w Polsce - mówił na konferencji prasowej przed rozpoczęciem rywalizacji, Czesław Lang, organizator TdP.

To prawda. TdP to świetnie zorganizowany wyścig. Co roku kilku prezydentów czy burmistrzów w Polsce płaci potężne pieniądze, aby wielokolorowa kolumna wyścigu pojawiła się właśnie w ich mieście. Kraków, Katowice, Jaworzno, Zakopane, Bukowina Tatrzańska coś o tym wiedzą.

[b]Marek Bobakowski, Katowice

Inne artykuły autora >>[/b]

ZOBACZ WIDEO Show Sergio Aguero. Tarcza Wspólnoty dla Manchesteru City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: