Dla Primoza Roglicia start w Tour de France był spełnieniem marzeń. - Nie chcę brać na siebie zbyt dużej presji. Moim głównym celem jest wykonanie dobrej pracy. Jeśli to mi się uda, a inni będą szybsi, to i tak będę szczęśliwy - mówił po tym, jak znalazł się w składzie LottoNL-Jumbo na Wielką Pętle. To kolejne marzenie, które Słoweniec zrealizował.
Roglic wygrał dwie górskie premie, sięgnął po 5 tys. euro nagrody za pokonanie jako pierwszy najwyższego wzniesienia tegorocznej "Wielkiej Pętli" (2642 m n.p.m.) - wjazd na przełęcz Galibier. Uciekł wielkim rywalom, czołowym góralom świata i na mecie miał minutę i 13 sekund przewagi nad grupą pościgową. To wielki dzień dla samego zawodnika, ale także i dla słoweńskiego kolarstwa. Na podium wylądował telemarkiem.
Ski-jumping towards the highest spot. @rogla #TDF2017 pic.twitter.com/GkJFowpwZu
— CyclingHub (@CyclingHubTV) 19 lipca 2017
Następca Primoza Peterki
Licząca dwa miliony obywateli Słowenia to od lat kopalnia sportowych talentów. Jednym z nich jest właśnie Primoz Roglic, który przed kilkunastoma laty chciał iść w ślady swojego imiennika - Primoza Peterki dwukrotnego zdobywcy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Roglic od najmłodszych lat udowadniał swój potencjał na słoweńskich skoczniach i przebił się do kadry narodowej.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdor UFC uderzył kibica (WIDEO)
Początki miał obiecujące. Już w wieku szesnastu lat wygrał pierwszy konkurs Pucharu Kontynentalnego. Był jednym z czołowych juniorów świata, a z reprezentacją Słowenii sięgnął po złoty medal mistrzostw świata juniorów. Konkurencje w kraju miał dużą, ale pracował na to, by na stałe zadomowić się w kadrze A.
Jeden skok zmienił jego życie
Planica, marzec 2007 roku, kwalifikacje do konkursu indywidualnego na mamuciej skoczni. Roglic jest jednym z zawodników, który walczy o przepustkę do głównych zawodów. Słoweńska publiczność głośno go dopinguje, on odbija się od belki, rozpędza się, wybija z progu i po chwili Letalnicę wypełniła przerażająca cisza. Roglicowi w powietrzu wypięła się narta. Skoczek z całym impetem uderzył o zeskok, stracił przytomność.
Był to dla niego koniec poważnej kariery. Na szczęście obyło się bez poważnych obrażeń. Słoweniec doznał złamania kości nosowej, wstrząśnienia mózgu oraz licznych potłuczeń. Wielu przepowiadało, że młody Słoweniec nie wróci już na skocznie. Wrócił, ale nie osiągał sukcesów i postanowił zakończyć przygodę ze skokami narciarskimi.
Kiedyś nie mógł jeździć na rowerze
Jak zaczęła się jego przygoda z kolarstwem? - Po prostu kupiłem rower i zacząłem jeździć - powiedział w jednym z wywiadów. Nowa pasja, która miała wypełnić czas po zakończeniu ze skokami, przerodziła się w sposób na życie. Roglic powoli wspinał się w kolarskiej hierarchii. W 2016 roku wygrał etap na Giro d'Italia i już wtedy było o nim głośno. Treningi rozpoczął cztery lata wcześniej.
Kiedy Roglic trenował skoki narciarskie... nie mógł jeździć na rowerze. - Wtedy potrzebujesz szybkich mięśni, a podczas jazdy na rowerze wykonujesz przez długi czas te same ruchy i tracisz prędkość. Kiedy już kupiłem sobie rower, to odkryłem, że jestem w tym całkiem dobry - powiedział Roglić.
Był na tyle dobry, że teraz podbija świat. - Marzę o żółtej koszulce, ale muszę być realistą i robić krok po kroku. Przede wszystkim chcę wykonać swoją pracę. To mój pierwszy Tour de France i nie chcę nakładać na siebie wielkiej presji - powiedział przed wyścigiem. 27-latek etap w Wielkiej Pętli już wygrał i spełnił kolejne marzenie. Bo marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia.