Historia urodzonego w Danii kolarza to gotowy scenariusz na holywoodzki hit. Jest zaskakujący początek, są emocje, wielkie sukcesy, sława, pojawia się również tajemnica. Tajemnica, której tłem jest bliska współpraca z lekarzem-specjalistą od środków dopingujących.
[ad=rectangle]
Marzenia księgowego
Tony Rominger podpisał pierwszy kontrakt zawodowy w wieku 26 lat. Bardzo późno, jak na sukcesy, które potem osiągnął. Kolarstwo pokochał wiele lat wcześniej. W dzieciństwie. - Jako nastolatek przeprowadziliśmy się z Danii do Szwajcarii - wspominał. - To właśnie tutaj z bratem połknęliśmy kolarski haczyk. Rywalizowaliśmy każdego dnia po szkole. Wyścigi po lokalnych wzniesieniach całkowicie nas pochłonęły. Niestety, w większości przypadków przegrywałem.
Mijały lata, Rominger wszedł w wiek juniora, w końcu seniora, a jego karierę trudno było nazwać udaną. Ot, ścigał się z bratem, czasami jechał na wyścig dla amatorów. Spędzał codziennie na rowerze wiele godzin, ale efektów nie było. - Musiał się usamodzielnić, zdobyć zawód, pracę - przyznał w jednym z wywiadów jego znajomy z tamtych czasów, Ralf Grueneberg. - Wybrał więc szkołę i został księgowym.
Miał perspektywę ciepłej posadki, pracy w stałych godzinach, niezłej pensji, mógłby myśleć o założeniu rodziny. On jednak codziennie siadał na rower, zamykał oczy i wchodził w inny świat. - Podczas każdej przejażdżki wyobrażałem sobie, że właśnie wjeżdżam jako pierwszy na Mont Ventoux (legendarne wzniesienie na trasie Tour de France - przyp. red.), potem mknę do mety, podnoszę ręce w geście triumfu, a na końcu zakładam żółtą koszulkę lidera - opowiadał.
Astma pomogła
Nadal startował w zawodach amatorskich, próbował zatrzymać się na dłużej w jednym z lokalnych klubów. W 1986 roku nastąpił przełom. 25-latek, nagle, podpisał pierwszy zawodowy kontrakt, z Cilo-Aufina. Mało tego, wystąpił w Giro d'Italia. Poszło mu kiepsko - zajął 97. miejsce. W kolejnym roku było jeszcze gorzej. Znalazł się na wylocie.
W tym samym czasie odkrył, że ma kłopot z alergią. Od zawsze wiosną i latem narzekał na problemy z oddychaniem. Nie mógł normalnie trenować. Poszedł do lekarza. Po szczegółowych badaniach okazało się, że jest astmatykiem i alergikiem. - Mój stan zdrowia był zły - przyznał. - Lekarz przepisał mi bardzo mocne lekarstwa. Powiedział: albo ta kuracja, albo szukaj biurka księgowego.
Szefowie Chateaux d'Ax (w tej grupie wówczas jeździł) zgłosili Międzynarodowej Unii Kolarskiej fakt, że Rominger zażywa lekarstwa na astmę, specjalna komisja wyraziła zgodę na taką kurację i... W 1988 roku (zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu leczenia) wygrał prestiżowy Giro dell'Emilia. Wyścig, który na liście zwycięzców ma tak legendarne nazwiska, jak: Gianni Bugno, Jan Ullrich czy Ivan Basso. W 2014 roku zwycięzcą okazał się Davide Rebellin, jeden z liderów polskiej grupy CCC Sprandi Polkowice.
Giro dell'Emilia to był początek góry lodowej. Od 1988 roku jego kariera wystrzeliła niczym rakieta kosmiczna. Tirreno-Adriatico, Giro di Lombardia, Paris-Nice - Rominger wygrywał z najlepszymi kolarzami świata.
Współpracował z lekarzem Armstronga
Tak się składa, że lekarzem, który zdiagnozował u Romingera astmę był dr Michele Ferrari. Postać znana wszystkim fanom kolarstwa. Głównie ze współpracy z... Lance'em Armstrongiem. Wedle sądu, to m.in. on odpowiadał za dopingowe oszustwo, którego dopuścił się Amerykanin. W 2012 roku lekarz otrzymał dożywotni zakaz pracy w sporcie.
To nie wszystko. Kiedy Rominger zakończył czynną karierę, został menedżerem. Prowadził m.in. Aleksandra Winokurowa. Kazach w 2007 roku został przyłapany (dwukrotnie) na stosowaniu dopingu podczas Tour de France. - Dzień przed czasówką, którą wygrał, przetoczył krew - można przeczytać w uzasadnieniu dyskwalifikacji.
Nie będzie zaskoczeniem, jeżeli dodamy, że jego lekarzem był wtedy Ferrari. Współpraca na linii Rominger-Ferrari trwała wiele lat. Trzeba jednak uczciwie przyznać, iż Szwajcar nigdy nie został zdyskwalifikowany za stosowanie dopingu. Korzystał natomiast z silnych leków dla astmatyków, podobnie, jak Marit Bjoergen czy kiedyś Robert Korzeniowski. Całkowicie legalnie.
Rominger jeździł coraz lepiej, awansował do światowej czołówki. Marzył cały czas o sukcesach w wyścigach wieloetapowych. - Jego marzeniem była wygrana w Tour de France - stwierdził jego kolega z teamu Mapei, Johan Museeuw.
Miał jednak pecha. W jego czasach na Wielkiej Pętli niepodzielnie panował Miguel Indurain. Najbliżej był w, pamiętnym dla polskich kibiców, roku 1993. Zajął drugie miejsce, prawie pięć minut za Baskiem. Trzecie miejsce przypadło wówczas Zenonowi Jaskule (strata prawie sześciu minut do Induraina). Do dzisiaj walka całej trójki wzbudza w naszym kraju wielkie emocje. Cała Polska kibicował naszemu zawodnikowi. Piękne chwile.
Zabrali mu rekord świata
Fatum Romingera było jednocześnie jego szczęściem. Indurain od 1992 roku skupił się jedynie na Tour de France i Giro d'Italia. Vueltę odpuścił. Dzięki temu Rominger zdominował Wyścig Dookoła Hiszpanii. Triumfował trzykrotnie z rzędu: w latach 1992-94. Trzecie zwycięstwo było miażdżące. Drugiego w klasyfikacji Mikela Zarrabeitię (z teamu Banesto, w którym jeździł Indurain) wyprzedził aż o 7 minut i 28 sekund. Nokaut.
W 1994 roku osiągnął jeszcze jeden ogromny sukces. Dwukrotnie, w ciągu zaledwie kilkunastu dni, poprawił rekord świata w jeździe godzinnej. Najpierw przejechał 53,8 km, a potem 55,3 km. - Oczywiście cieszyłem się z rekordów, ale dla mnie było najważniejsze, że tym samym pobiłem Induraina, który trzy tygodnie wcześniej osiągnął 53,0 km bijąc rekord świata. Szybko mu go odebrałem - mówił szczęśliwy Rominger.
Później okazało się, że Międzynarodowa Unia Kolarska anulowała kilka rekordów, w tym oba Romingera. Zdaniem specjalistów z UCI zawodnicy używali zbyt nowatorskich konstrukcyjnie rowerów. Pojawiły się nawet plotki, że niektórzy mieli wspomaganie elektryczne. Dodajmy, że obecny, oficjalny rekord należy do Bradley'a Wigginsa, który w czerwcu tego roku przejechał 54,5 km.
W 1997 roku Rominger oficjalnie zakończył karierę. Nie miał takiego zamiaru, ale złamał obojczyk. - Wolałem odejść jako świetny kolarz, nie chciałem rozmieniać swojej kariery na drobne. Po takiej kontuzji mogłem już nigdy nie osiągnąć szczytu formy - tłumaczył.
Po odstawieniu roweru, zajmował się pracą komentatora w Eurosporcie, został menedżerem kolarskim, a od 2004 pomaga również w organizacji Tour de Suisse. Przed rokiem stał się gwiazdą szwajcarskich tabloidów, kiedy okazało się, że w wieku 53 lat został ojcem. Po raz trzeci.
[i]* Tony Heras wygrał Vueltę czterokrotnie, ale jego triumf z 2005 roku został oficjalnie anulowany przez UCI (stosowanie środków dopingowych).
[/i]