Luksemburczyk w czasówce spisał się znakomicie i długo szedł z rywalem łeb w łeb. - Przeraziłem się, że mogę przegrać ten etap - nie ukrywa Contador. - Na pierwszym punkcie pomiaru czasu dostałem informację, że Andy wyprzedza mnie o pięć sekund. Pomyślałem sobie: o mój Boże, on może mnie pokonać! Musiałem przebrnąć przez rzekę cierpienia. Cały czas byłem jednak skoncentrowany na moim celu - tłumaczy Hiszpan.
Zapytany o swoje uczucia po przekroczeniu linii mety, nie ukrywa wielkiej radości. - To był niezwykle emocjonalny moment - mówi. - Muszę przyznać, że to pierwszy Tour de France, który przyniósł mi tyle nerwów. W tej Wielkiej Pętli nie byłem tak mocny, jak rok czy dwa lata temu - dodaje. - Ciężko mi określić procentowo, jak daleki jestem od szczytowej dyspozycji, ale było tylko kilka momentów, w których czułem się tak jak przed rokiem.
Contador kilka słów poświęca także swojemu głównemu rywalowi. - Andy jest świetnym kolarzem i cały czas się do mnie zbliża. W czasie tego wyścigu spędziliśmy wspólnie mnóstwo czasu i znam dzięki temu jego psychikę oraz sposób, w jaki pracuje - przyznaje Hiszpan. - Jestem pewien, że to on będzie moim głównym rywalem przez kilka najbliższych lat. Obaj jesteśmy jeszcze całkiem młodzi i w kolarskim świecie wszystko przed nami.