Tęcza w kolarskiej terminologii kojarzy się tylko z jednym - mistrzostwami świata. W 2014 roku Michał Kwiatkowski odniósł największy sukces w historii polskiego kolarstwa zawodowego, zdobywając tęczową koszulkę podczas czempionatu w Ponferradzie. Równo dekadę po tym niezapomnianym dniu w Szwajcarii swoje marzenia będzie chciała spełnić Katarzyna Niewiadoma.
Sylwetki Katarzyny Niewiadomej nikomu przedstawiać nie trzeba. Sierpniowy triumf w Tour de France Femmes sprawił, że w Polsce jak chyba nigdy dotąd zrobiło się głośno o kobiecym kolarstwie szosowym. Polka 2 tygodnie wcześniej opłakiwała nieudany start na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie, jak sama mówiła, celowała w medal. Niestety z marzeniami o krążku pożegnała się przed wjazdem na pierwszą rundę w centrum Paryża. (czytaj więcej) Teraz ma być inaczej.
Kolarka z Limanowej przystąpi do rywalizacji jako jedna z faworytek zmagań na 154-kilometrowej trasie ze startem w miejscowości Uster i metą na promenadzie jeziora zuryskiego. Zawodniczki najpierw pokonają pętlę o długości 30 kilometrów wokół jeziora Greifensee, a następnie czterokrotnie przejadą wyznaczoną rundę miejską (26 kilometrów), która została urozmaicona krótkimi, acz bardzo stromymi pagórkami. Najtrudniejsze z nich to Kyburg (1,2 km – 12 proc., maks. 16 proc.), Zuerichbergstrasse (1,1 km – 8 proc., maks. 15 proc.) i Witikon (2,3 km – 5,7 proc., maks. 9 proc.).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
- Kasia właściwie zawsze jest dobrze przygotowana taktycznie do takich imprez, bo zawsze jest w czołówce. Później w bezpośrednich pojedynkach z najlepszymi lub na finiszowych metrach czegoś jej brakuje, ale to wynika bardziej z jej charakterystyki, że nie jest dynamiczną kolarką, biorąc pod uwagę te najszybsze zawodniczki jak na przykład Lotte Kopecky - zauważa Sylwester Szmyd w rozmowie z WP SportoweFakty.
Były polski kolarz, a obecnie także trener uważa, że choć trasa z profilu jest górska, to jednak nie wyklucza z walki zawodniczki lepiej czujące się w płaskim terenie.
- Według mnie trasa daje szanse na sukces całkiem szerokiej liczbie zawodniczek, dlatego myślę, że obrończyni tytułu mistrzowskiego pozostaje faworytką. Jeśli na przykład Lotte Kopecky na finiszu będzie w grupce z Kasią i Demi Vollering, to wiadomo, że Belgijka wygra. Musimy pamiętać, że Kasia jest znakomitą góralką i wygrywając Tour de France, to potwierdziła. Tu mamy jednak wyścig klasyczny, jednodniowy; tu się nie kalkuluje, nie przelicza. Dużą rolę odgrywa dyspozycja dnia. Historia pokazuje, że typowi "górale" rzadko kiedy zostają mistrzami świata - uważa Szmyd.
Po zwycięstwie w kobiecym Tour de France Niewiadoma zrobiła sobie przerwę od ścigania. Jeszcze w sierpniu dokonała rekonesansu trasy mistrzostw, ale później musiała przerwać przygotowania z powodu koronawirusa. Wiele wskazuje na to, że aura podczas wyścigu pań nie będzie łaskawa. Przewidywany jest deszcz i temperatura w granicach 10 stopni.
- Trudno mi powiedzieć, czy deszczowe warunki będą Kasi przeszkadzały czy też nie, ale oczywiście jest lepiej, jeśli nie pada. Zawsze jest większe ryzyko jakiejś głupiej kraksy, nawet nie ze swojej winy, lecz winy kogoś innego. Łatwo można w taki sposób wyścig przegrać lub przedwcześnie zakończyć - dodaje dyrektor sportowy ekipy Red Bull-Bora-Hansgrohe.
Reprezentacja Polski kobiet przystąpi do rywalizacji w siedmioosobowym składzie. W walce o medal Niewiadomej mają pomóc Marta Lach, Dominika Włodarczyk, Marta Jaskulska, Agnieszka Skalniak-Sójka, Karolina Perekitko oraz Malwina Mul. Oprócz wspomnianych Lotte Kopecky, Demi Vollering (Holandia) groźnymi rywalkami dla Polki będą także Elisa Longo Borghini (Włochy), mistrzyni olimpijska Kristen Faulkner (USA) oraz Blaka Vas (Węgry).
Start wyścigu kobiet nastąpi o 12:45, a finisz spodziewany jest między 16:45 a 17:30.
Czy faworyt jest tylko jeden?
W niedzielę rozegrany zostanie wyścig mężczyzn, którego faworytem numer jeden będzie oczywiście Tadej Pogacar. Zwycięzca Giro d'Italia oraz Tour de France chce ukoronować sezon tytułem mistrza świata. Zdaniem Sylwestra Szmyda nie będzie to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać.
- To nie jest trasa z górami do nieba, brakuje miejsc, na których można byłoby zaatakować i wyrobić sobie dużą przewagę. Oczywiście na papierze jest faworytem, ale też wszyscy, którzy pojadą w tym wyścigu o tym wiedzą i wiedzą, czego chce dokonać. Zawsze gdy startujesz jako super faworyt w jednodniowym wyścigu, jest ci trudniej niż komuś z drugiego szeregu.
Plany Słoweńcowi spróbuje pokrzyżować dwukrotny mistrz olimpijski Remco Evenepoel, który do dubletu olimpijskiego zamierza dołożyć dublet w mistrzostwach świata. Belg wygrał już tęczową koszulkę podczas jazdy indywidualnej na czas, a w niedzielę spróbuje zdobyć złoty medal w rywalizacji ze startu wspólnego. Bez szans nie pozostaje także Holender Mathieu van der Poel, który broni tytułu wywalczonego przed rokiem w Glasgow.
Liderem polskiej ekipy ma być Rafał Majka, któremu pomagać będą Marcin Budziński, Filip Maciejuk oraz Łukasz Owsian. Brązowy medalista olimpijski z Rio de Janeiro będzie celował w miejsce w czołowej dwudziestce.
- Ta trasa nie pasuje Rafałowi, ale start takiego zawodnika z osiągnięciami to zawsze większa mobilizacja dla całej drużyny. Miejsce w okolicach czołowej piętnastki czy nawet dziesiątki byłoby super wynikiem, a nam kibicom zawsze lepiej ogląda się wyścig, jeśli w końcówce widzimy gdzieś z przodu biało-czerwoną koszulkę - puentuje Szmyd.
Niedzielny wyścig ze startu wspólnego mężczyzn rozpocznie się o 10:30 a zakończy ok. 17:00. Panowie ścigać się będą na dystansie 274 kilometrów z Winterthur do Zurychu. Rundę miejską w Zurychu będą pokonywali siedmiokrotnie. Łączne przewyższenie na trasie wyniesie aż 4470 metrów.
[b]
[/b]