Tour de France: nokaut na królewskim etapie

Getty Images / Dario Belingheri / Tadej Pogacar
Getty Images / Dario Belingheri / Tadej Pogacar

Tadej Pogacar w niesamowitym stylu wygrał 19. etap Tour de France. Słoweniec na ostatnich 10 kilometrach odrobił prawie 3 minuty straty do jadącego na czele wyścigu Amerykanina. To wyczyn, który przejdzie do historii Wielkiej Pętli.

W tym artykule dowiesz się o:

Każdy wielki tour ma swój królewski etap, czyli na papierze najtrudniejszy odcinek do pokonania. Od początku wyścigu było wiadomo, że miano "Queen stage" nosi odcinek nr 19, bo nie da się inaczej opisać etapu, na którym kolarze zdobywają trzy dwutysięczniki.

Niedługo po starcie w Embrun kolarze rozpoczęli pierwszą wspinaczkę na Col de Vars (18,8 km; 2109 m.n.p.m.), później wjechali na najwyższy punkt na trasie wyścigu, czyli Cime de la Bonette (22,9 km; 2802 m.n.p.m.), a na koniec zdobyli szczyt Isola 2000 (16,1 km; 2024 metry). Łącznie zawodnicy mieli do pokonania ok. 4400 metrów przewyższenia na przestrzeni 144 kilometrów.

Rok temu na podobnym etapie z szansami na zwycięstwo w wyścigu na podjeździe pod dwutysięcznik Col de la Loze pożegnał się Tadej Pogacar, ponosząc kilkuminutową stratę do Jonasa Vingegaarda. Słoweniec wypowiedział wówczas przez radio do swojego dyrektora sportowego słynne słowa "I'm done, I'm dead" (Jestem skończony, umieram). Minął rok i role się odwróciły. W piątek to Słoweniec znokautował Duńczyka, a oprócz tego odniósł brawurowe zwycięstwo etapowe.

ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę

W ucieczce dnia, która wykrystalizowała się podczas podjazdu pod Col de Vars, znalazło się 9 kolarzy, którzy wierzyli, że uda im się uprzedzić na mecie niesamowitego Tadeja Pogacara. Swoich sił podobnie jak na poprzednich górskich etapach próbowali tacy specjaliści od wspinaczki jak: Richard Carapaz (EF Education - EasyPost), Simon Yates (Jayco Alula), Jai Hindley (Red Bull - Bora Hansgrohe).

Swoich dwóch przedstawicieli w odjeździe miała ekipa Visma Lease a Bike - Wilco Keldermana i Matteo Jorgensona. Drużyna Jonasa Vingegaarda postanowiła skupić się na etapowym zwycięstwie, spodziewając się, że Duńczyk nie będzie w stanie poradzić sobie z Tadejem Pogacarem.

Premie górskie na Col de Vars oraz Cime de la Bonette wygrał Richard Carapaz, który skoncentrował się na zbieraniu punktów do klasyfikacji górskiej. Finałowy podjazd do stacji Isola 2000 czołówka rozpoczęła w składzie Kelderman, Jorgenson, Yates i Carapaz.

Pierwsze kilometry podjazdu na czele pokonywał współpracujący z Jorgensonem Kelderman. Kiedy Holender wykonał swoją pracę, zaatakował Amerykanin. Brytyjczyk i Ekwadorczyk zostali lekko w tyle, ale wciąż pozostawali w grze. Wydawało się, że pomiędzy tymi kolarzami rozegra się walka o zwycięstwo.

Wtedy po raz kolejny błysk geniuszu pokazał Pogacar, który oderwał się od peletoniku 10 kilometrów przed metą. Ani drugi w klasyfikacji generalnej Vingegaard, ani trzeci Remco Evenepoel nie byli w stanie za nim pomknąć.

Lider ekipy UAE Team Emirates w momencie ataku miał 2 minuty i 45 sekund straty do prowadzącego Jorgensona - przewaga niemalże nie do odrobienia. Słoweniec sekunda po sekundzie stopniowo odrabiał dzielący go od lidera dystans i 2 kilometry przed linią mety dopiął swego. Minął zmęczonego Amerykanina i odniósł 4 zwycięstwo w tegorocznym Tour de France. To wyczyn, który przejdzie do historii tej imprezy.

- Trenowaliśmy tu 4 miesiące przed Giro d'Italia i Tour de France. Wiedziałem więc gdzie atakować, znam tu każdy zakręt. Etap był trudny, ale wszystko szło po myśli mojej i mojej ekipy. Chcieliśmy wygrać etap, a przy okazji zyskać trochę czasu w generalce - mówił ze spokojem na mecie słoweński mistrz.

Drugie miejsce obronił Jorgenson, a trzecie Simon Yates. Carapaz, który został nowym liderem klasyfikacji górskiej, etap ukończył tuż za podium. Kolejne lokaty zajęli Jonas Vingegaard oraz Remco Evenepoel, którzy dotarli na metę 1 minutę i 42 sekundy po fenomenalnym Słoweńcu.

W klasyfikacji generalnej Tadej Pogacar powiększył swoją przewagę nad Vingegaardem do 5 minut i 3 sekund. Trzeci w rankingu Evenepoel traci 7 minut i 1 sekundę. To są już duże różnice, ale o skali przepaści między czołową trójką a resztą stawki świadczy fakt, że 10. w zestawieniu Giulio Ciccone traci porażające 22 minuty i 46 sekund.

Wydaje się, że klasyfikacja generalna 111. Tour de France jest już rozstrzygnięta. Przed kolarzami jeszcze tylko jeden górski odcinek oraz niedzielna jazda indywidualna na czas w Nicei.


Zobacz też:
Łzy Kwiatkowskiego po przegranym etapie "Jeden z tych dni, kiedy Tour miażdży twoje emocje"
Chciał pójść w ślady Jaskuły i Majki. Aktywna jazda Polaka na Tour de France

Komentarze (5)
avatar
jwbele@oppl
20.07.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Pry tak wyrównanym poziomie treningowym w obecnych czasach nie jest niemożliwym nokautowanie rywali bez...Za kilka kolejnych lat labolatoria ocenią próbki badań dostępnymi w przyszłości metoda Czytaj całość
avatar
Sir Lolo Suski
20.07.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Wszyscy tam się koksują. Nie oglądam tego. Gdyby był jakiś Rusek to by go złapali... 
avatar
tomek dudek
19.07.2024
Zgłoś do moderacji
11
3
Odpowiedz
Ciekawe kiedy wyjdzie na jaw że jeździł na dopalaczach 
avatar
pikapl2
19.07.2024
Zgłoś do moderacji
7
1
Odpowiedz
jest świetny, najlepszy, a może będzie jeszcze lepszy Lansa Armstronga 
avatar
Pokuśnik
19.07.2024
Zgłoś do moderacji
11
1
Odpowiedz
Pogacar Fenomen... ale Lance Armstrong też swego czasu był uważany za fenomena, niczego nie sugerując...