Wystarczył jeden cios. Polski judoka wykrwawił się na śmierć

Materiały prasowe / tswisla.pl / Na zdjęciu: Paweł Pytliński
Materiały prasowe / tswisla.pl / Na zdjęciu: Paweł Pytliński

Sprzeczka, nóż, jeden cios. Paweł Pytliński nie miał większych szans na przeżycie. Historia morderstwa w krakowskim klubie Moulin Rouge.

W tym artykule dowiesz się o:

To była noc z 30 na 31 sierpnia 2013 roku. Polski judoka Paweł Pytliński zakończył piątkową pracę na bramce w jednym z krakowskich klubów, udając się na imprezę do oddalonego o kilka kilometrów lokalu Moulin Rouge. Tam rozegrał się dramat.

Morderstwo w klubie

Paweł Pytliński jak mało kto znał robotę w klubach nocnych. Jeszcze w trakcie zawodowej kariery zaczął pracę jako bramkarz. Sprawdzał się w niej idealnie - był wysoki, postawny. Sam fakt, że stał na jednej bramce przez lata, wystawiał mu jak najlepsze świadectwo.

30 sierpnia 2013 roku, w ostatni piątek wakacji, Pytliński jak zwykle najpierw odhaczył trening w siedzibie krakowskiej Wisły przy ul. Reymonta, po czym zjawił się w pracy. Gdy zakończył swój "dyżur" na bramce, pojechał na imprezę. Wybór padł na Moulin Rouge. Tam doszło do tragedii.

ZOBACZ WIDEO: Odważne słowa! Mateusz Gamrot nie gryzie się w język: Gram grubo!

W trakcie kłótni z Pytlińskim jeden z mężczyzn wyciągnął nóż. Judoka został nim ugodzony w pachwinę. Ostrze przecięło także tętnicę udową.

Pytliński nie miał większych szans na przeżycie. Godzinna reanimacja nie przyniosła efektu. Wykrwawił się na śmierć.

Nigdy za to nie odpowie

Na sali klubu nocnego, w którym doszło do morderstwa Pawła Pytlińskiego, nie było zainstalowanych kamer monitoringu. Pracę policji dodatkowo utrudniał fakt, że świadkowie nie byli chętni na współpracę z funkcjonariuszami.

Pomimo przeszkód, organom ścigania udało się wytypować podejrzanego o popełnienie tej zbrodni: 29-letniego Adriana K.

Wystawiono za nim list gończy, ale nigdy nie wpadł w ręce policji. Przez prawie rok skutecznie się ukrywał. Aż do czerwca 2014 roku.

"Ścigany za zabójstwo w klubie 'Moulin Rouge' zaćpał się dopalaczami" - informowała wtedy "Gazeta Krakowska". 14 czerwca ciało Adriana K. znaleziono w samochodzie, przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa spowodowana działaniem alkoholu i substancji chemicznej tzw. dopalacza.

Wobec śmierci podejrzanego Adriana K. zakończono dochodzenie ws. morderstwa Pawła Pytlińskiego.

Miał 36 lat

- Był super kolegą, fajnym, spokojnym człowiekiem. Zawsze pogodny, radosny. Miał dziewczynę, planował wziąć ślub - tak w rozmowie z WP SportoweFakty wspomina Pawła Pytlińskiego Krzysztof Wojdan, trener i koordynator judo w TS Wisła.

Przygoda Pawła Pytlińskiego z judo zaczęła się jeszcze za czasów szkoły podstawowej. Pierwsze kroki w tej dyscyplinie sportu stawiał w Pałacu Młodzieży w Tarnowie.

Na studia przeniósł się do Krakowa i został zawodnikiem TS Wisła. Na seniorskie sukcesy (wcześniej zdobył medal młodzieżowych mistrzostw Polski) czekał do 2006 roku. W Gdańsku wywalczył wicemistrzostwo kraju, trzy lata później niespodziewanie do swojego dorobku dołożył brązowy krążek. W tym samym roku zdobył także srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski.

Zawodową karierę zakończył w 2009 roku, ale nie rozstał się ze sportem. Ostatni trening odbył kilka godzin przed śmiercią.

Od kilku lat na cześć judoki organizowany jest jego memoriał. W tym roku odbyła się ósma edycja.

Gdyby nie bójka...

- Był prawdziwym mentorem, miał niebywałe doświadczenie. Z chłopaczka, który przyjechał do Krakowa, wyrósł na gościa, który cieszył się ogólnym poważaniem. Miał w sobie coś takiego, że warto było go posłuchać - mówił "Dziennikowi Polskiemu" Rafał Filek, przyjaciel zamordowanego sportowca i kolega z sekcji judo TS Wisła Kraków.

Judoka Krzysztof Węglarz, przyjaciel Pawła Pytlińskiego, "Dziennikowi Polskiemu" zdradził z kolei, że zmarły 36-latek chciał rozpocząć zupełnie nowy rozdział w życiu. Miał już dość pracy bramkarza, choć nadal chciał stać na straży porządku. Tyle że w policji.

- Rozmawiał na ten temat z jednym z komendantów, lecz niestety miał w papierach jakąś bójkę z młodzieńczych lat, a do policji trzeba mieć czyściutką kartotekę. Ktoś chciał mu pomóc, ale nic nie dało się wskórać. A szkoda, bo gdyby pomysł wypalił, dziś nie rozmawialibyśmy o Pawle w czasie przeszłym - mówił Węglarz.

Zobacz też:
Złamany kręgosłup zmienił jego życie. Nikt nie chciałby się z nim zamienić rolami
Igrzyska paraolimpijskie. Dwa kolejne medale i spadek Polaków w klasyfikacji

Źródło artykułu: