Obaj pięściarze stworzyli niezwykle emocjonujące widowisko. Boksowali dynamicznie, szybko i bardzo aktywnie. Ku uciesze licznej grupy polskich kibiców, która zasiadła w hali Prudential Center, dokładniejszy i bardziej zdyscyplinowany był Tomasz Adamek. W drugiej rundzie 32-letni pięściarz wyprowadził kilka świetnych prostych, w efekcie po raz pierwszy posłał rywala na deski. Zabrakło mu jednak czasu, by tuż po liczeniu dokończyć dzieła i znokautować Steve'a Cunninghama.
Postawa "Górala" mogła imponować. Zasięg jego ramion był zdecydowanie mniejszy niż w przypadku Amerykanina, a mimo to właśnie Adamek częściej sięgał celu i obijał twarz przeciwnika. W trzeciej rundzie Cunningham znów przeżywał ciężkie chwile i z każdym kolejnym ciosem coraz bardziej bał się podopiecznego Andrzeja Gmitruka. Polak zyskiwał natomiast pewność siebie i bardzo rzadko znajdował się w defensywie.
Największy kryzys w całej walce Adamek miał w czwartej odsłonie. Wówczas Amerykanin ruszył do ataku z ogromną furią i zepchnął Polaka pod liny. W odróżnieniu od swojego rywala, 32-letni pięściarz nie dał się jednak posłać na deski i wykazał się niemałą odpornością na ciosy. W końcówce tego starcia odpowiedział natomiast najlepiej jak tylko mógł. Wyprowadził wówczas potężny prawy prosty i po raz drugi posłał Cunninghama na deski. I tym razem jednak zabrakło nieco czasu, by liczenie zakończyło się nokautem.
Kolejne rundy przyniosły lekkie uspokojenie w poczynaniach obu bokserów. Przez większość czasu inicjatywa należała do Adamka, ale Amerykanin, świadomy, że najprawdopodobniej przegrywa na punkty, wyczekiwał na odpowiedni moment, by trafić Polaka jednym soczystym ciosem i doprowadzić do nokautu. "Góral" nie dał się jednak zaskoczyć i próby Amerykanina kończyły się niepowodzeniem.
W ósmym starciu Adamek znów boksował kapitalnie i Cunningham był liczony po raz trzeci. Tym razem rywal Polaka znalazł się na macie po idealnie wyprowadzonym lewym sierpowym. Amerykanin podniósł się i walczył dalej, ale doskonale wiedział, że na punkty tego pojedynku nie wygra.
W kolejnych rundach na ringu było dość spokojnie, ale ostatnie starcie to już prawdziwa wojna. Cunningham postawił wszystko na jedną kartę i z impetem ruszył na Polaka. Adamek kilka razy znalazł się przy linach, ale dzięki dobrym unikom nie został trafiony w twarz i odparł szturm rywala.
Biorąc pod uwagę fakt, że Cunningham trzy razy leżał na deskach, ponadto niemal przez całą walkę inicjatywa należała do Adamka, decyzja sędziów wydawała się formalnością. Mimo to nie była jednogłośna. Jeden z arbitrów punktował bowiem 114:112 dla Amerykanina. To jego werdykt odczytano jako pierwszy, zatem nietrudno się domyślić, że serca polskich kibiców na chwilę zamarły. Pozostali sędziowie wykazali się jednak zdecydowanie większym obiektywizmem i orzekli 116:110 oraz 115:112 na korzyść "Górala".
Adamek zdobył zatem tytuł mistrza świata federacji IBF w wadze junior ciężkiej. Było to dla niego już trzecie tak prestiżowe trofeum w zawodowej karierze (wcześniej dzierżył pasy organizacji WBC i IBO). Polak odniósł w Newark 37. zwycięstwo, natomiast Cunningham po raz drugi został pokonany. Wcześniej jego pogromcą był inny Polak, Krzysztof Włodarczyk.