- Walczyłem jak nie ja, zupełnie na luzie, bez żadnego spięcia - powiedział Albert Sosnowski w rozmowie z Super Expressem i dodał: - Trafiłem go lewym sierpowym, poprawiłem kolejnym i poszedł na deski. Aż nie chciało mi się wierzyć. "Co jest?" - zapytałem sam siebie. Powstał, próbował jeszcze bić zamachowymi, ale strzeliłem dwoma podbródkowymi, dostał jeszcze dwa lewe i zaczął się chwiać. W tym momencie sędzia ringowy przerwał pojedynek.
Wynik starcia Sosnowskiego z Danny'm Williamsem brzmi sensacyjnie, bowiem cztery lata temu Brytyjczyk znokautował samego Mike'a Tysona i to on był uznawany za zdecydowanego faworyta pojedynku, do którego doszło podczas gali w Londynie.
Fachowcy nie stawiali na Sosnowskiego, tym bardziej, że przed dwoma miesiącami Polak doznał drugiej w karierze porażki, przegrywając z Amerykaninem Zuri Lawrencem. Ponadto na przygotowania do starcia z Williamsem miał zaledwie trzy tygodnie.
Zwycięstwo z Brytyjczykiem było 44. triumfem w zawodowej karierze Polaka. 29-letni pięściarz doznał tylko dwóch porażek. Oprócz Zuri'ego Lawrence'a, pokonał go jeszcze tylko Kanadyjczyk Arthur Cook. Miało to miejsce 17 marca 2001 r. w Budapeszcie. Wówczas stawką pojedynku był tytuł młodzieżowego mistrza świata federacji WBC.