W piątek w chińskim Czengdu Andrzej Gołota zakończył starcie z Rayem Austinem już po pierwszej rundzie, w trakcie której dwukrotnie leżał na deskach i doznał kontuzji lewej ręki. Na razie nie wiadomo, na ile poważny jest to uraz, ale już wkrótce lekarze określą, jak duże ryzyko niosłoby dla Polaka kontynuowanie kariery.
Don King zapewnił jednak, że jeśli zajdzie taka potrzeba, zakontraktuje kolejne starcie. - Jeżeli Andrzej będzie chciał boksować, zorganizuję mu walkę - powiedział promotor.
Pojawiają się nawet informacje, że 40-letni pięściarz mógłby stoczyć rewanżowy pojedynek z Austinem, tym bardziej, że w Czengdu Gołota musiał zejść z ringu zaledwie po trzech minutach walki i w praktyce nie miał nawet okazji, by pokazać swoje umiejętności.
Polakowi jak najlepiej życzy Jameel McCline, który w ubiegły piątek także walczył w Chinach i pokonał na punkty Mike'a Mollo. 38-letni bokser wie, co to gorycz po kontuzji, bowiem 20 stycznia 2007 r. stoczył bój z Nikołajem Wałujewem, podczas którego złamał nogę i z ringu został zniesiony na noszach.
- Wiem, co czujesz Andrzej, bo miałem coś podobnego. Życzę ci, żebyś wrócił w takim stylu jak ja - mówił McCline do Gołoty podczas śniadania po gali w Chinach.