Czy Polacy mają problem z hałasem dochodzącym z obiektów sportowych? Tylko w ostatnich tygodniach w WP SportoweFakty informowaliśmy o przypadkach z Wrocławia i Poznania. Na Dolnym Śląsku mieszkańcom zaczął przeszkadzać hałas dochodzący z niewielkiego toru speedrowerowego, przez co Szarża Wrocław straciła możliwość organizowania zawodów. Z kolei w Wielkopolsce mieszkańcy chcieli zablokować remont stadionu na Golęcinie.
Najgłośniejszy jest jednak przykład Puław. Prezydent Paweł Maj spędzi pięć dni w areszcie, bo pozwolił dzieciom po godzinach zajęć grać w piłkę na "Orliku" obok Szkoły Podstawowej nr 4. Sąd stanął po stronie dwójki mieszkańców, którzy złożyli pozew w związku z hałasem dochodzącym z obiektu. Miasto mogło zapłacić 5 tys. zł grzywny, ale Maj uznał, że byłoby to absurdem. Dlatego woli pójść do aresztu.
ZOBACZ WIDEO: Mrozek ostro odpowiada Komarnickiemu. "Zlepek powalczy"
Spakowany do aresztu
- Jestem już spakowany - mówi Maj w rozmowie z WP SportoweFakty. 7 kwietnia o poranku ma się stawić w areszcie w Opolu Lubelskim. Zamierza wziąć ze sobą parę książek. Za kratami spędzi pięć dni.
W Sejmie problem poruszył nawet minister sportu Sławomir Nitras. Poprosił prezydenta Puław o współpracę. - Ten problem da się rozwiązać, włącznie z tym, że nie musi się on stawiać do aresztu. Tylko musi nam pomóc, chcieć, a nie robić demonstracje - powiedział Nitras z sejmowej mównicy.
Gdy rozmawiamy z Majem w piątkowe popołudnie, nic nie wie o jakichkolwiek propozycjach ze strony ministra sportu. - Niemniej czekam na współpracę, w tym na odpowiedź na nasze pismo z 20 marca 2024 roku, bo jej nie dostaliśmy. Może jak wyjdę z aresztu, to się pojawi. Zobaczę, jak po tych pięciu dniach chronione są nasze dzieci, czy coś się zmieniło - dodaje prezydent Puław.
- Wyrok jest wyrokiem. Zapłacenie tej grzywny byłoby tolerowaniem patologii. Cieszę się, że minister dostrzegł mój gest. To jest najważniejsze, bo w końcu udało się zmienić rozporządzenie i ustawę w tej sprawie. Obejmie nie tylko boiska sportowe, ale też skateparki, pumptracki, korty tenisowe czy różnego rodzaju obiekty sportowe - kontynuuje Maj.
Walka o dzieci
Wydarzenia z Wrocławia, Poznania czy Puław pokazują, że Polacy potrafią być mocno zdeterminowani, jeśli chodzi o hałas dochodzący z obiektów sportowych. Założenie sprawy w sądzie wymaga poświęcenia sporej ilości czasu i pieniędzy. Równocześnie część społeczeństwa narzeka, że młodzież... nie uprawia sportów i spędza sporo czasu z nosem w smartfonach.
Warte podkreślenia jest to, że wydarzenia z Puław mogłyby mieć miejsce w każdym innym polskim mieście. Wystarczyło, aby któryś z mieszkańców złożył pozew w związku z hałasem dochodzącym z obiektu po godzinach zajęć szkolnych. Dlatego minister Nitras w czwartek zapowiedział zmianę w przepisach. - Zmienimy prawo w ciągu miesiąca tak, że żaden pisowski działacz więcej nie zlikwiduje obiektu sportowego - powiedział szef resortu sportu, oskarżając poprzedników o zaniechania w tej materii.
- Dzieci siedzą w telefonach, my je zachęcamy do aktywności sportowej, po czym zamykamy im boiska, skateparki, tory kolarskie. Problem jest jeden. Wadliwe prawo. Pozwala ono jednostkom terroryzować interesy społeczności - odpowiada Maj.
- To jest walka o pewne wartości, by zapanowała normalność. Nie dziwmy się potem, że wygrywają partie populistyczne, bo one proponują proste rozwiązania. Rosnąca popularność takich ugrupowań to jest odpowiedź społeczeństwa na to, co się dzieje. Bo to jest absurd, że mamy boisko, a potem okazuje się, że trzeba je zamknąć po godzinach działania szkoły - dodaje prezydent Puław.
W Polsce obecnie funkcjonuje ponad 2 tys. "Orlików". Nie tylko w Puławach mieszkańcy narzekają na hałas dochodzący z boisk, ale tylko tam sprawa skończyła się tak głośnym procesem sądowym. - To jest zbrodnia na dzieciach. Wszystkie "Orliki" wykonane są według tego samego projektu, a tu sąd wydaje wyrok bez opinii biegłego akustyka - kontynuuje Maj i podkreśla, że "obiektów sportowych dla dzieci nie da się budować na odludziu".
Brak refleksji
Mogłoby się wydawać, że pięciodniowy pobyt Pawła Maja w areszcie zakończy sprawę. Nic bardziej mylnego. Miasto musi ostatnio wyłączać oświetlenie na obiekcie, bo to również zaczęło przeszkadzać pojedynczym osobom. Dwójka mieszkańców skierowała też kolejny pozew do sądu - zaskarżyła pozwolenie na budowę, kwestionując montaż ekranów akustycznych.
- To jest kuriozum. Najpierw komuś przeszkadza hałas, a jak postawiliśmy ekrany akustyczne, to one też nie pasują - ocenia Maj, który mówi o "braku refleksji" u osób, które toczą bój prawny z miastem. Wspomniane osoby zażądały nawet... legitymowania osób wchodzących na teren "Orlika", co oczywiście byłoby niezgodne z prawem.
- Wzywam ministra do współpracy przy tym absurdzie - mówi Maj, który dostaje wyrazy wsparcia z całego kraju. W poniedziałek przed budynkiem aresztu w Opolu Lubelskim mają się pojawić dzieci grające w piłkę w okolicy, aby w ten sposób wesprzeć samorządowca.
Czy przed aresztem pojawi się też minister Nitras? Maj nie chce gdybać, ale podkreśla, że zaprasza wszystkich do okazania wsparcia. - Z wielkim optymizmem idę do zakładu. Nigdy nie byłem za kratami, ale nie boję się. To będzie cenne doświadczenie. Rodzina rozumie moją postawę. Wśród bliskich jest pewien niepokój, ale oni też wiedzą, w jakim celu podjąłem tę decyzję. Sam wierzę, że nastąpią pozytywne zmiany po tej odsiadce - kończy prezydent Puław.
Paweł Maj spędzi w areszcie pięć dni.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty