W wadze ciężkiej bez zmian - Kevin Johnson nie sprostał Witalijowi Kliczko

Dopiero po raz drugi w zawodowej karierze Witalij Kliczko musiał boksować na pełnym dystansie, ale i tak zachował pas mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej. W sobotni wieczór podczas gali w Bernie "Doktor Żelazna Pięść" pokonał jednogłośnie na punkty Kevina Johnsona. Walka nie stała na zbyt wysokim poziomie. Amerykanin przyjął bardzo defensywną taktykę i choć realizował ją skutecznie, to nie był w stanie skontrować czempiona i sprawić mu jakichkolwiek kłopotów.

W tym artykule dowiesz się o:

Eksperci wróżyli czarnoskóremu zawodnikowi szybką i zdecydowaną porażkę, tymczasem wydarzenia na ringu zdziwiły niemal wszystkich. Pretendent bardzo dobrze rozpracował przeciwnika i ani razu nie dał się mocniej trafić. Najbardziej zaskakująca była praca rąk Kevina Johnsona. Bokser z USA nisko trzymał gardę, a mimo to bronił się przed większością ciosów Witalija Kliczko.

Kolejne rundy mijały, a publiczność zgromadzona na trybunach PostFinance Arena nie miała się czym emocjonować. Najbardziej gorące reakcje wywoływały gesty i słowne prowokacje Amerykanina, który próbował wyprowadzić czempiona z równowagi. Udało mu się to, gdyż w drugiej części pojedynku Ukrainiec był już bardzo poirytowany swoją bezradnością. Nietrudno się temu dziwić, wszak poprzednich rywali zasypywał potężnymi ciosami i niesamowicie ich osłabiał, a tym razem nie mógł znaleźć żadnego sposobu na doprowadzenie do zwycięstwa przed czasem.

Sędziowie niemal każdą odsłonę punktowali na korzyść mistrza świata (końcowy werdykt to 120:108, 120:108, 119:109), ale tylko dlatego, że wyprowadzał on uderzenia, podczas gdy Johnson skupiał się wyłącznie na obronie i nie atakował wcale. Najwyraźniej Amerykanin uznał, że stoczenie pojedynku na pełnym dystansie już będzie jego sukcesem, bowiem nawet w ostatniej rundzie, gdy wiedział, że na pewno nie wygra dzięki decyzji arbitrów, nie podjął ryzyka i nie starał się posłać rywala na deski.

Sobotnie starcie, choć trwało długo i było nieco bardziej zacięte niż się spodziewano, nie dostarczyło wielkich emocji. Trudno bowiem o nich mówić, gdy jeden pięściarz znajduje się w nieustannej defensywie, a drugi, choć próbuje nacierać, to robi to z bardzo niską skutecznością. Tego wieczoru Witalija Kliczko z pewnością można było pokonać, gdyż nie prezentował on formy, którą zachwycał w poprzednich pojedynkach. Kevinowi Johnsonowi zabrakło jednak odwagi i najwyraźniej do pełni szczęścia wystarczyło mu niemałe honorarium oraz miano drugiego obok Timo Hoffmanna zawodnika, który w starciu z "Doktorem Żelazna Pięść" wytrwał w ringu dwanaście odsłon.

Ukrainiec odniósł w sobotę 39. zwycięstwo w zawodowej karierze i obronił tytuł mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej. Bokser z USA zaliczył natomiast pierwszą porażkę.

Komentarze (0)