O śmierci aktorki poinformował Związek Artystów Scen Polskich (ZASP). "Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem żegnamy naszą koleżankę Elżbietę Zającównę, członkinię ZASP-u, absolwentkę krakowskiej PWST, którą ukończyła, grając Dziewczynę i Bajaderę w przedstawieniu dyplomowym "Pieszo" Mrożka" - przekazano w komunikacie zamieszczonym na Facebooku.
Zającówna była aktorką teatralną i filmową. Szersze grono widzów może kojarzyć ją z ról w kultowych polskich komediach, takich jak "Seksmisja", "Vabank" czy "C.K. Dezerterzy". W momencie śmierci miała 66 lat.
Nie każdy wie, że w młodości Zającówna wiązała swoją przyszłość ze sportem. Jak czytamy w Encyklopedii Polskiego Teatru, uwielbiała aktywność fizyczną, a jej ulubionymi dyscyplinami były biegi przez płotki oraz siatkówka. Planowała nawet rozpocząć studia na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego.
Marzenia o karierze sportowej pokrzyżowała jednak rzadka i nieuleczalna choroba von Willebranda. To zaburzenie krzepliwości krwi, które powoduje samoistne oraz długotrwałe krwawienie. Wyklucza też profesjonalne treningi i intensywny wysiłek fizyczny. Zającówna podjęła więc decyzję o związaniu się z aktorstwem. Przez wiele lat widzowie mogli oglądać ją na deskach teatru oraz w filmach.
Choroba wywarła wpływ również na jej karierę aktorską, którą zakończyła przedwcześnie. Co prawda w 2022 roku zagrała jeszcze w filmie "Szczęścia chodzą parami", ale była to jej pierwsza rola od 14 lat.
"Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie" - tak tłumaczyła swoją decyzję o aktorskiej emeryturze w rozmowie z magazynem "Viva!". Zającówna mocno zaangażowała się w działalność charytatywną i została wiceprezesem Fundacji Polsat.