W tym artykule dowiesz się o:
[h2]
[/h2]
Qinwen Zheng
Igrzyska olimpijskie zawsze dostarczają niesamowitych sportowych emocji. Kibice nieraz są świadkami nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Faworyci przegrywają, a sportowcy z drugiego planu odgrywają kluczowe role.
Warto przypomnieć zawodników, którzy niespodziewanie (a czasem nawet sensacyjnie) zostali mistrzami olimpijskimi. Takie przypadki pokazują bowiem całą magię najważniejszej imprezy sportowej na świecie.
Nie można nie zacząć ich przedstawiania od złotej medalistki w tenisie ziemnym. Qinwen Zheng to już znana postać, zawodniczka z czołowej dziesiątki rankingu WTA. Kto jednak stawiał na wygraną Chinki, tym bardziej że ta w półfinale musiała mierzyć się z Igą Świątek?
Finalistka tegorocznego Australian Open sprawiła dużą sensację. Pokonała naszą tenisistkę 6:3, 7:5. W meczu o złoty medal podczas imprezy Paryż 2024 z kolei nie pozostawiła złudzeń Donnie Vekić. Odniosła triumf 6:2, 6:3.
Monica Puig
Pozostając przy tenisie, nie sposób zapomnieć od mistrzyni olimpijskiej z Rio. Monica Puig zaskoczyła wtedy świat. Przed startem zawodów czterolecia w Brazylii Portorykanka nigdy nie przebrnęła bariery czwartej rundy imprezy wielkoszlemowej. Do tego miała na swoim koncie zaledwie jeden tytuł WTA - i to najniższej rangi.
22-letnia wtedy tenisistka rozpoczęła turniej od pokonania Polony Hercog oraz Anastazji Pawluczenkowej. Już wynik jej starcia z Rosjanką był niespodzianką. W trzeciej rundzie sprawiła zaś sensację. Rozprawiła się bez żadnego trudu z rozstawioną z nr 3 Garbine Muguruzą 6:1, 6:1.
W ćwierćfinale Puig była lepsza od Laury Siegemund. O finał z kolei zawalczyła z Petrą Kvitovą. Wygrała z Czeszką 6:4, 1:6, 6:3. Tytuł zdobyła po pokonaniu faworyzowanej drugiej na świecie Andżeliki Kerber 6:4, 4:6, 6:1. Reprezentantka Portoryko niespodziewanie przeszła do historii.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kolejne medalowe nadzieje Polski? "To byłaby sensacja"
Alexander Zverev
Na koniec tenisowej części wspomnijmy także o Alexandrze Zverevie. Niemiec nie sprawił takiej sensacji w Tokio jak Monica Puig w Rio, ale i tak w Japonii osiągnął największy sukces w karierze. Jego wynik był szczególnie niespodziewany w kontekście starcia z Novakiem Djokoviciem w półfinale.
Serbski mistrz dążył do zdobycia pierwszego złota olimpijskiego w karierze. W meczu o finał wygrał pierwszego seta, a w drugim prowadził z przewagą przełamania. Wydawało się, że nic się w tamtym spotkaniu już nie wydarzy.
Nic bardziej mylnego. Niemiec odrobił straty, wygrał ostatecznie tę partię, a w trzeciej zdominował dużo bardziej utytułowanego rywala 6:1. W finale pokonał Karena Chaczanowa 6:3, 6:1.
Dawid Tomala
Niespodziewanych mistrzów mieliśmy też w lekkoatletyce. Oczywiście dla polskich kibiców bardzo ważną personą w kontekście sprawiania olimpijskich sensacji jest Dawid Tomala. Biało-Czerwony zszokował świat trzy lata temu.
Wielu kibiców obudziło się 6 sierpnia i... dowiedziało się o złocie dla Polski. Tomala sensacyjnie wygrał chód na 50 kilometrów i sprawił nieprawdopodobną radość naszym kibicom. Po tym wielkim sukcesie Tomala nieco zaskoczył swoją wypowiedzią.
- To jest coś niesamowitego. Nie spodziewałem się, że mogę to zrobić. Szliśmy sobie powoli, nie czuliśmy tej prędkości. W pewnym momencie zaczęło mi się nudzić, więc... przyspieszyłem. Patrzę... a za mną nikogo nie ma, więc poszedłem swoje i wygrałem. To jest jakiś kosmos, sprawa nie do opisania. Potrzebuję czasu, żeby to do mnie doszło - opowiadał wtedy w rozmowie z Eurosportem.
Tomala zdecydowanie nie był faworytem do zwycięstwa, a jednak pokazał charakter i świetną sportową formę. Oby jak najwięcej takich niespodzianek w polskim sporcie.
Thiago Braz
Wielką radość sprawił gospodarzom igrzysk olimpijskich 2016 Thiago Braz. Brazylijczyk rozpoczął rywalizację w skoku o tyczce od... dwóch nieudanych prób na 5,45 m w eliminacjach. Przełożył ostatnią próbę na 5,60 m i pozostał w konkursie. Ostatecznie zakwalifikował się do finału.
W decydującym starcie 22-letki wtedy Braz sprawił dużą niespodziankę. Oczy wszystkich kibiców były skierowane na Renaud Lavilleniego czy Sama Kendricksa. Reprezentant Brazylii pokazał jednak znakomitą formę.
Po skoku na 5,93 m był już pewny srebrna. O złoto walczył z wielkim Francuzem, który zaliczył 5,98 m. Wszystko rozstrzygnęło się na 6,03 m. Thiago Braz sensacyjnie pokonał tę wysokość w drugiej próbie, ustanawiając przy tym nowy rekord olimpijski. Został złotym medalistą.
Marcell Jacobs i włoska sztafeta 4x100 m
Wielką niespodziankę sprawili także: Marcell Jacobs i włoska spółka podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Obecnie 29-letni Włoch został sensacyjnym indywidualnym mistrzem w biegu na 100 m. Niemalże nikt na niego nie stawiał w kontekście walki o złoto.
Już w eliminacjach Jacobs zasygnalizował wysoką formę. Ustanowił rekord kraju z wynikiem 9,94 s. W półfinale jeszcze poprawił ten czas (9,84 s), co dało mu jednak trzecie miejsce. Z takim rezultatem reprezentant Italii oczywiście awansował do finału, a w nim pokonał wszystkich rywali. Pokonał dystans w czasie 9,80 s i wyprzedził bezpośrednio Freda Kerleya oraz Andre De Grassego.
Żeby tego było mało, Marcell wywalczył z Włochami złoty medal w sztafecie 4x100 m. Drużynowy sukces Italii był taką samą, a może i jeszcze większą niespodzianką w porównaniu do indywidualnego triumfu Jacobsa.
Simon Ammann
Na koniec przejdźmy jeszcze do zimowych igrzysk, bo i tam padały nieoczekiwane wyniki. Cofnijmy się do 2002 roku, w którym skoczkowie narciarscy rywalizowali o medale w Salt Lake City.
To miała być walka dwóch gigantów o złoto. Adam Małysz i Sven Hannawald wyraźnie dominowali w sezonie 2001/2002. Wielu kibiców spodziewało się, że między sobą rozstrzygną walkę o mistrzostwo olimpijskie. Wtedy objawił się... Simon Ammann.
Szwajcar niespodziewanie zdobył dwa medale najcenniejszego kruszcu. Nie typowano go do grona faworytów, także ze względu na to, że przed igrzyskami przez miesiąc pauzował z powodu kontuzji. Na najważniejszej imprezie pokazał się jednak ze wspaniałej strony. Wygrał oba konkursy indywidualne, mimo że wcześniej nie triumfował na żadnych zawodach Pucharu Świata.
Ester Ledecka
Czegoś historycznego dokonała Ester Ledecka podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Czeszka była do 2018 roku znana przede wszystkim ze znakomitej postawy w snowboardzie. Podczas igrzysk w Korei zdecydowała się także na start w narciarstwie alpejskim.
Zawodniczka sprawiła ogromną sensację, zdobywając złoty medal w supergigancie. - Nie wiedziałam, co się wydarzyło. Myślałam, że zamienili mój czas z kimś innym - przyznała mediom po zakończeniu rywalizacji.
Ledecka sensacyjnie pokonała drugą na mecie mistrzynię olimpijską z Soczi Annę Veith o... 0,01 sekundy. Podczas imprezy czterolecia rozgrywanej w Pjongczangu przeszła też do historii. Jako pierwsza zawodniczka wywalczyła dwa złota w dwóch różnych konkurencjach na jednych zimowych igrzyskach.