Nie milkną echa startów Kamili Walijewej na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. 15-letnia zawodniczka Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego otrzymała pozytywny wynik badania dopingowego, które zostało wykonane 25 grudnia. Jego rezultat został jednak ogłoszony dopiero po zawodach drużynowych na igrzyskach, które zresztą Rosjanie wygrali.
Następnie MKOl (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) i WADA (Światowa Agencja Antydopingowa) starały się o nałożenie zakazu startów na Kamilę Walijewą w Pekinie, lecz CAS (Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu) orzekł, że 15-latka powinna startować w poszczególnych zawodach, powołując się na jej wiek, późny termin wynik testu dopingowego, jak i również nie do końca nierozstrzygnięte śledztwo.
Tym samym Walijewa wystartowała w konkursie solistek. Wygrała program krótki, ale podczas programu dowolnego popełniła sporo błędów i spadła na 4. miejsce. Gdyby z kolei wywalczyła medal, to nie mogłaby uczestniczyć w ceremonii medalowej. Ostatnie wydarzenia sporo kosztowały 15-letnią łyżwiarkę. Aleksandr Żulin, legendarny łyżwiarz twierdzi, że to światowe organizacje doprowadziły do wyraźnej obniżki formy psychicznej u Walijewej.
- Spodziewałem się, że Kamila sobie z tym wszystkim poradzi, ale to całe napięcie zwyciężyło. Cokolwiek chcieli zrobić, zrobili to. MKOl i WADA zniszczyli i usunęli największą gwiazdę łyżwiarstwa figurowego. Wystarczy im, żeby ktoś płakał - powiedział Aleksandr Żulin, wicemistrz olimpijski z Lillehammer dla rt.com.
- To jest tragedia. To, co zrobili, to zniszczenie dziecka i osoby. Nigdy nie widziałem Kamili tak zagubionej - dodał wyraźnie wzburzony Żulin.
Czytaj także:
Wielki heroizm polskiej bohaterki. Ujawniła, co stało się tuż przed startem
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczne wyznanie polskiego olimpijczyka. Powiedział, ile zarabiają sportowcy