Wskazał problem polskiego sportu. "Widać było, że kryzys nadchodzi"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Korzeniowski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Korzeniowski
zdjęcie autora artykułu

- Mamy kłopot z tym, że środowisko, które powinno być w nieustającym rozwoju, zbyt chętnie powiela sprawdzone recepty na sukces - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Robert Korzeniowski. Stwierdził też, że polski sport znalazł się w kryzysie.

Igrzyska olimpijskie w Paryżu przeszły już do historii, jednak echa tego sportowego święta nadal wybrzmiewają. W Polsce gorącym tematem są oskarżenia pod adresem związków, które padły z ust zawodników. Nasi reprezentanci mówili o braku odpowiedniego wsparcia podczas przygotowań i już w trakcie imprezy, ale też o nadmiernym "kolesiostwie" w strukturach.

Działania w tej sprawie rozpoczął w poniedziałek minister sportu Sławomir Nitras. Polityk poprosił związki, ale też prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosława Piesiewicza o przesłanie odpowiednich danych, które pozwolą to zweryfikować. Problemy w polskim sporcie są jednak bardzo widoczne, a zawodnicy tylko je unaocznili.

- Nie mogę teraz oceniać tego, co mówili zawodnicy, bo nie mam odpowiednich danych, o które poprosił minister sportu. Nie wiem, o ile jest to wynik emocji, a o ile są to informacje, które znajdą odzwierciedlenie w faktach. Ja uważam, że polski sport, oprócz prowadzonej systemowo siatkówki, właściwie nie ma pomysłu na to, w jaki sposób wokół mistrzów budować szerokie zespoły interdyscyplinarnych specjalistów i trenerów, jak odpowiednio do szkolenia włączać też następców zasłużonych, ale nie zawsze już perspektywicznych medalistów - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty Robert Korzeniowski.

ZOBACZ WIDEO: Nowa bohaterka Polaków. Taka była od najmłodszych lat

- Mamy na pewno kłopot z długofalowym, stabilnym szkoleniem w polskim sporcie wyczynowym. Mamy kłopot z tym, że środowisko, które powinno być w nieustającym rozwoju zbyt chętnie powiela sprawdzone recepty na sukces, które na kolejnych igrzyskach bezlitośnie są weryfikowane przez konkurencję. Gdy przychodzi potrzeba uzdrowienia dyscypliny, to uzdrawia się własnymi siłami i najczęściej tymi samymi osobami, środkami, bez sięgania po nowych liderów, czy poszukiwania zewnętrznych, przynoszących powtarzalne sukcesy wzorców. Patrząc na różne środowiska sportowe widać było, że kryzys, a właściwie jego kulminacja, nadchodzi - dodał czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie sportowym.

Kryzys polega przede wszystkim na tym, że, jak pokazały igrzyska w Paryżu, mamy coraz mniej powodów do radości w postaci medali. Warto sobie jednak uzmysłowić, że zawodnicy zawsze starają się dawać z siebie jak najwięcej. Miejsca medalowe nie przychodzą same z siebie i sportowcy na swoje sukcesy muszą ciężko pracować. A w tej pracy powinny ich wspierać właśnie związki w oparciu o transparentny system doboru ścieżki rozwoju talentów.

- W związkach mamy najczęściej do czynienia z ludźmi, którzy są wybierani przez struktury najpierw klubowe, potem regionalne, a dopiero potem na walnych zjazdach są wybierane zarządy, które pracują. Do zarządu niestety dostają się ludzie, którzy mają ogromne zasługi, jeżeli chodzi o popularyzację sportu, ale niekoniecznie są odpowiedzialnie przygotowani na to, żeby być osobami innowacyjnymi, otwartymi na wielodyscyplinarność. To jest kłopot polskiego sportu - ocenił nasz rozmówca.

- Cały czas mam wrażenie, że w strukturze polskiego sportu jesteśmy nastawieni na przyjmowanie kroplówek niż na budowanie procesów, które by uniezależniały nas od tych kroplówek. Brakuje podejścia, żeby kształtować ten sportowy sukces w sposób bardziej świadomy, a nie zależny ciągle od doraźnej pomocy - kontynuował Korzeniowski.

Problem stanowi również to, że wiele związków skupia się na eksploatowaniu gwiazd, a niedostatecznie dba o to, aby pojawiali się ich następcy. - Mamy też bardzo duży problem, co wynika z kiepskiej współpracy na poziomie związkowym i współpracy międzyresortowej, z gubieniem talentów na poziomie kolejnych szczebli edukacyjnych. Zadbanie o to, żeby młode pokolenia występowały na zawodach, to podstawowy element i powiedzmy sobie jasno, że nikt tego za związki sportowe nie zrobi. Trzeba mówić o tym, żeby młodzież była aktywna, ale to związki sportowe potrafią przełożyć masowość na wyczyn albo na odwrót i one są do tego statusowo powołane - skwitował czterokrotny mistrz olimpijski.

W tym mogłoby pomóc nowe spojrzenie na system trenowania i sposób podejścia do sportu. Sęk w tym, że w tylko w niewielkiej mierze otwarci jesteśmy na zatrudnianie trenerów zza granicy, którzy mogliby okazać się potrzebnym powiewem świeżości. Z drugiej strony wypuszczamy z rąk specjalistów w swoich dziedzinach.

- Mamy ludzi w bliskim zagranicznym managemencie. Potrafimy tracić takie trenerskie talenty jak na przykład Tomasz Lewandowski, który teraz zamiast szkolić polskich biegaczy, to szkoli Holendrów. Nie jesteśmy też dostatecznie otwarci na to, żeby Holendrzy, Brytyjczycy czy Francuzi pracowali dla nas i wprowadzili coś nowego. Jako sport jesteśmy częścią globalnego rynku, więc tylko otwarcie na świat pozwoli nam na wyjście ze strefy nadmiernego komfortu albo jak wolą niektórzy - z tzw. pudełka - stwierdził nasz rozmówca.

- Ja mam wrażenie, że my za bardzo lubimy te piosenki, które znamy. Jak znamy i lubimy, to będziemy cały czas to samo śpiewać. Świat idzie jednak bardzo do przodu i nam odjechał, a my mu się przyglądamy i mówimy, że fajnie jest robić tak jak zwykle, bo przecież działało. To, co dzisiaj było dobrym wynikiem, prawdopodobnie za cztery lata może nie dać nawet finału - zakończył Robert Korzeniowski.

Zobacz także: Paweł Fajdek podsumował igrzyska. Padły mocne słowa o hejterach "Rozpadłam się". Poruszające słowa polskiej olimpijki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty