- Byłam grubym dzieckiem, często chorowałam. Rodzice powiedzieli mi, bym spróbowała sportów i wybrała jakiś. Próbowałam kilku, ale w końcu wybrałam tenis, bo naprawdę lubiłam rywalizację, zwłaszcza uczucie pokonania rywala - wspominała.
Droga na szczyt Qinwen Zheng nie była usłana różami. Najpierw próbowała swoich sił w tenisie stołowym, a później w badmintonie i koszykówce. Za każdym razem bez powodzenia.
Jako siedmiolatka postawiła na tenis ziemny, który okazał się miłością od pierwszego wejrzenia. Marząc o zrobieniu wielkiej kariery, szybko musiała opuścić rodzinne Shiyan.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Szalony mecz Polek z Chinkami. "Ta hala eksplodowała kilka razy"
Rzucili ją na głęboką wodę
Wraz z ojcem udała się do Wuhan, by trenować pod okiem renomowanych fachowców. Początkowo młoda Qinwen była podekscytowana i nie mogła pohamować radości. Aż do chwili, gdy towarzysz jej podróży na miejscu oznajmił, że wraca do domu, a ona zostanie sama w 10-milionowym mieście.
Zheng poczuła się oszukana. - Dużo płakałam - zdradzała po latach. Rodzina jednak jej nie opuściła i po pewnym czasie wynajęła mieszkanie niedaleko akademii. Otuchy dodawali dziadkowie, którzy mieszkali w nim pod nieobecność rodziców, gdy ci byli zajęci pracą w innej metropolii.
Szkoła życia ukształtowała Chinkę, zmuszoną w młodym wieku nauczyć się samodzielności. Jej kariera nabierała tempa. Po kilku latach trafiła do Pekinu, a pieczę nad nią objął Carlos Rodriguez, wówczas trener słynnej Li Na, dwukrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych i byłej wiceliderki rankingu WTA.
- Myślę, że Carlos stworzył podstawy do tego, kim jestem teraz - przyznała Zheng w rozmowie z "New York Times".
Podróże po świecie stały się codziennością Qinwen. Jeździła na przykład na Florydę i do Barcelony. Trenerzy się nią zachwycali. W zwiedzaniu globu towarzyszyła jej matka. Zheng doskonale radziła sobie z trudnościami. Przeciwności losu ją motywowały. A tych nie brakowało.
Przegrała, ale podbiła serca kibiców
Co ciekawe, właśnie czynniki losowe miały w dużej mierze przyczynić się do tego, że pierwszy mecz Chinki z Igą Świątek padł łupem Polki. - Nie mogłam grać swojego tenisa, mój brzuch bolał mnie za bardzo. To dziewczęce sprawy. Pierwszy dzień jest dla mnie zawsze bardzo trudny, wszystko mnie boli. Nie mogłam wygrać z naturą. Czasem chciałabym być mężczyzną na korcie, by nie musieć cierpieć z powodu takich spraw - tłumaczyła na pomeczowej konferencji prasowej Zheng porażkę z liderką rankingu WTA w 2022 roku podczas Rolanda Garrosa.
- Jestem jednak zadowolona ze swojego występu w turnieju. Gdyby nie ból brzucha, pewnie cieszyłabym się tym wszystkim bardziej. Mam nadzieję, że gdy znów zagram z Igą, będę w najlepszej możliwej formie - tłumaczyła Zheng porażkę z liderką rankingu WTA w 2022 podczas Rolanda Garrosa - dodała.
O taką stawkę jeszcze nie grały
I ponownie zachwyciła świat. Odważnej wypowiedzi gratulowało jej wiele kobiet, między innymi Chris Evert, uznawana za jedną z najwybitniejszych tenisistek w historii dyscypliny.
Drogi Zheng i Świątek krzyżowały się później jeszcze pięciokrotnie. Chinka ani razu nie zdołała znaleźć sposobu na naszą reprezentantkę. Tylko w trzech z sześciu pojedynków wygrała seta. Ostatnio obie panie stanęły ze sobą twarzą w twarz na korcie w Dubaju. Polka rozprawiła się z 21-letnią rywalką w niespełna półtorej godziny (6:3, 6:2).
Teraz liderka rankingu WTA i siódma rakieta świata spotkają się ponownie i zagrają o finał igrzysk olimpijskich w Paryżu.
Mecz Iga Świątek - Qinwen Zheng w czwartek (01.08.2024 o godz. 12:00). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.
Zobacz także:
- Oto ostatnia półfinalistka IO w Paryżu
- Skreczowała ze Świątek, zagrała w deblu