"Tak" dla Rosji nawet z Polski. Ujawnia, kto był za zgodą ws. IO

Getty Images / Gallo Images / Contributor / Na zdjęciu: Maja Włoszczowska
Getty Images / Gallo Images / Contributor / Na zdjęciu: Maja Włoszczowska

- To ostateczna decyzja i nie ma co liczyć na jej zmianę - mówi o dopuszczeniu Rosjan do IO Maja Włoszczowska. Jak ujawnia, głosy "za" płynęły nawet z Polski.

[b]

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Tydzień temu MKOl ogłosił zgodę na udział Rosjan i Białorusinów pod neutralną flagą w rywalizacji olimpijskiej podczas igrzysk w 2024 roku. Pani zasiada w komisji zawodniczej MKOl. Jak na taką decyzję zareagowali sportowcy z całego świata?[/b]

Maja Włoszczowska (dwukrotna medalistka olimpijska, członkini Komisji Zawodniczej MKOl): Większość sportowców była za tym, by rosyjscy i białoruscy sportowcy zostali dopuszczeni do najbliższych igrzysk olimpijskich w 2024 roku. Głosy przeciwne pochodziły z państw leżących blisko Rosji, ale nawet wśród krajów bałtyckich nie było jednomyślności. Dla porównania, prawie cała Afryka wyrażała bardzo mocne opinie, by sportowcy nie ponosili konsekwencji działań rządów. Wiadomo, że tam też toczy się sporo konfliktów i mam wrażenie, że te kraje bały się precedensu, który mógłby być później wykorzystany także przeciwko nim.

Czy w tej sprawie odbywały się jakieś głosowania?

Nie było głosowań, ale słuchając wszystkich głosów, muszę obiektywnie przyznać, że zdecydowana większość sportowców wyrażała poparcie dla powrotu Rosjan pod neutralną flagą. Początkowo byłam tym bardzo zaskoczona. Oni mieli jednak swoje argumenty

Jakie?

Sportowcy chcą być niezależni od polityki. Każdy patrzy na to ze swojej perspektywy. Wielu zawodników pochodzi z krajów, które są pogrążone w konfliktach i oni nie chcą być w podobnej sytuacji jak teraz Rosjanie czy Białorusini. Perspektywa wielu tysięcy kilometrów także zmienia całkowicie obraz wojny w Ukrainie.

ZOBACZ WIDEO: Mistrz świata juniorów wpuścił nas do swojego warsztatu. Ujawnił, jak upamiętnił zmarłego kolegę

Czy ta decyzja może się jeszcze zmienić?

To jest decyzja ostateczna i dość mocno przedyskutowana w każdym możliwym gronie. Konsultacje w tej sprawie trwały dwa lata. Okazję do wypowiedzenia się w tej sprawie dostały krajowe federacja, związki sportowe i zawodnicy.

Była pani zdziwiona takim rozstrzygnięciem?

Obserwowałam debatę, dlatego ostateczne rozstrzygnięcie nie było dla mnie niespodzianką. Warto podkreślić, że początkowe rekomendacje o niedopuszczeniu rosyjskich i białoruskich sportowców to nigdy nie była sankcja, a jedynie środek prewencyjny, by utrzymać bezpieczeństwo na zawodach i uchronić się przed bojkotami innych reprezentacji. W marcu zalecono dopuszczenie Rosjan i Białorusinów do rywalizacji, a jednocześnie MKOl obserwował, ile było przypadków, które wywoływałyby niepokój. Te wnioski też miały wpływ na ostateczną decyzję.

W mediach mówi się o zwycięstwie lobbingu rosyjskiego i wielkich pieniędzy. Pani odczuła, że ktoś jest gotowy zapłacić wielkie pieniądze, by odblokować Rosjan?

Pytanie, czy Rosjanie w ogóle zdecydują się, by w tej sytuacji wystąpić w igrzyskach. Od samego początku bardzo krytykują MKOl i nie inaczej jest teraz. Restrykcyjne warunki uczestnictwa uważają za dyskryminację. Być może ktoś w Rosji uzna, że restrykcje są zbyt surowe i odgórnie zakaże im wyjazdu na igrzyskach. Tego nie da się wykluczyć. Oczywiście jest ryzyko, że jeśli rosyjscy zawodnicy wystartują, to ich potencjalny sukces może zostać później wykorzystany do propagandy i to na pewno będzie przedmiotem wielu dyskusji przed Paryżem. A dokładniej, jak temu zapobiec.

Czy takie rozstrzygnięcie możemy traktować jako naszą porażkę?

To zrozumiałe, że Polakom dopuszczenie Rosjan i Białorusinów się nie podoba, ale ja skupiłabym się na pokazywaniu tego, jak restrykcyjne są warunki dla zawodników z tych krajów. Przecież kontrakty w wojsku ma tam ogromna rzesza sportowców. Takie kontrakty są traktowane podobnie jak w Polsce, gdzie po prostu wojsko wspiera kariery zawodników. Najlepszym dowodem na wyśrubowanie wymogów jest to, że w tym momencie mamy zaledwie kilku Rosjan i Białorusinów, którzy zdobyli kwalifikację olimpijską. Dla porównania, przepustkę na igrzyska wywalczyło już kilkudziesięciu sportowców z Ukrainy.

Za chwilę może się jednak okazać, że niedługo z Rosji i Białorusi do Paryża wyruszy gigantyczna grupa zawodników.

Bez względu na decyzję MKOl, można być pewnym, że grupa Rosjan na igrzyskach będzie bardzo niewielka. Oni przez długi czas nie mieli okazji brać udziału w kwalifikacji, a przecież dodatkowo wielu z nich wciąż nie ma możliwości powrotu do sportu ze względu na kontrakt w wojsku, udział w propagandzie oraz brak zgody na występy drużynowe.

Nie boi się pani, że mimo wszystko ich sukcesy zostaną potem wykorzystane w propagandzie rosyjskiej?

Pytanie, czy Rosjanie w ogóle zdecydują się, by w tej sytuacji wystąpić w igrzyskach. Podczas konsultacji często podnosili zarzuty o dyskryminacji i do końca nie zgadzali się na takie traktowanie. Jak powiedziałam, być może ktoś w Rosji uzna, że restrykcje są zbyt surowe i odgórnie zakaże im wyjazdu na igrzyskach... Rosjanie będą szukać dodatkowych furtek, ale to ciągle będzie bardzo mała grupa zawodników.

Czy wierzy pani, że fakt powiązania z armią będzie odpowiednio weryfikowany? Może się przecież okazać, że ktoś zerwie kontrakt w wojsku kilka miesięcy przed igrzyskami, a chwilę po nich znów będzie paradował w mundurze.

Jestem przekonana, że będzie to solidnie weryfikowane, bo widziałam zaangażowanie samych Ukraińców. Oni mają już pełne listy rosyjskich sportowców i ich stopni wojskowych. Delegacja z Ukrainy dostarczy wszystkie dowody i zadba o to, by żaden rosyjski i białoruski wojskowy nie znalazł się w Paryżu. Zresztą sposób weryfikacji sportowców będzie przedmiotem kolejnych konsultacji. Dopilnujemy tego.

Czy PKOl będzie jeszcze lobbować o ostrzejsze potraktowanie Rosjan i Białorusinów?

To pytanie do PKOl. Nie wydaje mi się jednak, by coś miało się zmienić. Decyzja MKOl jest ostateczna.

Ostatnio sporo mówi się o możliwym bojkocie igrzysk przez reprezentację Łotwy. Myśli pani, że do akcji włączy się więcej krajów?

Osobiście wątpię i mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie. To byłoby karanie sportowców, a historia pokazuje, że bojkoty żadnego celu nie osiągnęły, a tracili na tym tylko sportowcy i kibice. Znamienne, że Ukraina potępiła decyzję MKOl, ale jednocześnie wciąż nic nie powiedziała o możliwym bojkocie. Słyszałam o chęci bojkotu igrzysk ze strony zawodników koszykówki 3x3 z Łotwy. To ich deklaracja i oni mogą podjąć taką decyzję. Mam jednak nadzieję, że nikt nie zmusi sportowców do bojkotu.

W Polsce jest ktoś, kto deklarował chęć bojkotu igrzysk w Paryżu?

Nie słyszałam o takim przypadku, ale oczywiście nie wykluczam, że ktoś to mocno rozważa.

Uważa pani, że Polacy zrobili wszystko, by zablokować Rosjan?

Nasza pozycja od początku była jasna i bardzo stanowcza. Mówiliśmy jednym głosem i domagaliśmy się bezwzględnego zakazu dla Rosjan i Białorusinów. Organizując igrzyska europejskie nie dopuściliśmy Rosjan i Białorusinów do udziału w tej imprezie, a przecież odbyły się one już po rekomendacji MKOl o dopuszczeniu tych zawodników do rywalizacji. Trudno było zrobić coś bardziej stanowczego.

Czy mamy się obawiać, że MKOl nagle zacznie przyznawać dzikie karty Rosjanom i Białorusinom?

Nie będzie żadnej drogi na skróty dla zawodników z tych krajów. MKOl jasno wypowiedział się, że każdy sportowiec musi przejść taką samą ścieżkę kwalifikacji, a system kwalifikacji nie ulegnie zmianie.

Czy to oznacza, że ten temat został uznany za zakończony na komisji zawodniczej MKOl, w obradach której pani uczestniczy?

Od czasów decyzji MKOl nie mieliśmy zebrania w swoim gronie, ale wedle mojej wiedzy to już koniec konsultacji w tym temacie. Zapewne będziemy się interesowali sposobem weryfikowania zawodników z kontraktami w armii. Wielu sportowców niepokoi się także tematem kontroli antydopingowych w tych dwóch krajach. Musimy zadbać, by każdy taki zawodnik był objęty szczegółowymi kontrolami. Te tematy będą na pewno obiektem naszych zainteresowań, ale jednocześnie nie sądzę, byśmy wracali do dyskusji, czy Rosjan i Białorusinów należy dopuścić do igrzysk. Ten temat jest już skończony.

A jakie jest pani zdanie na ten temat?

Ja reprezentuję zawodników, a większość naszych sportowców była za tym, by Rosjan i Białorusinów nie dopuszczać do igrzysk. Takie zdanie oczywiście przedstawiałam, starając się pokazać wszystkie możliwe zagrożenia. Co ciekawe, nawet z Polski miałam głosy zawodników, którzy uważali, że Rosjanie powinni pojechać na igrzyska. Ci sportowcy nie mówią o tym publicznie, bo boją się reakcji. Proszę mi wierzyć, że nawet w Polsce nie ma w tej kwestii jednomyślności.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:

Gdzie będzie grać Lewandowski?
Małysz nie ma wątpliwości ws. trenera

Źródło artykułu: WP SportoweFakty