Michał Gałęzewski: Jak to się stało, że został pan trenerem kadry?
Peter Ekroth: Zadzwonił do mnie Mariusz Czerkawski i spytał, czy nie byłbym zainteresowany pracą z polską kadrą, a ja się zgodziłem.
Znał go pan wcześniej?
- Znaliśmy się, gdyż grałem przeciwko niemu gdy byliśmy młodsi w lidze szwedzkiej. Znam też jego ostatniego trenera z drużyny ze Szwajcarii.
Co pan sądzi o poziomie polskiej ligi?
- Ciężko mi powiedzieć po jednym spotkaniu, ale mogę przyznać, że hokeiści grali w Gdańsku bardzo ofensywnie.
Lubi pan taką grę?
- Lubię ofensywną grę, jednak widziałem też zbyt dużo indywidualnych akcji.
Jak pan oceni mecz Stoczniowca Gdańsk z KH Sanok?
- Zespół gospodarzy był dużo lepszy od drużyny gości. Podobała mi się gra Stoczniowca w pierwszej tercji i jak można było zobaczyć spotkań hokejowych nie wygrywa się z ławki kar. Stoczniowiec strzelił cztery bramki w przewadze i była to duża różnica pomiędzy Gdańskiem i Sanokiem. Mimo, że gdańszczanie grali lepiej, to w trzeciej tercji Sanok też miał trzy okazje i zagroził dobrze broniącemu Przemysławowi Odrobnemu, który kilkakrotnie uratował drużynę z Gdańska przed utratą bramek.
Jakich polskich zawodników może pan wyróżnić z tego spotkania?
- Jeden chłopak grał naprawdę dobrze, wyróżniał się na tle innych zawodników. Był to hokeista z numerem 13, Jarosław Rzeszutko. Podobała mi się gra kilku innych wyróżniających się chłopaków, jednak muszę im się jeszcze lepiej przyjrzeć.
Jakie kolejne mecze PLH będzie pan oglądał?
- Teraz jadę do Tychów w piątek zobaczyć mecz GKS-u z Wojasem Podhale Nowy Targ.
Wróci pan jeszcze do Gdańska?
- O tak! Na pewno wrócę tu w przyszłości.
Pana zadaniem jest wyprowadzenie polskiego hokeja z kryzysu i zbudowanie podstaw do reprezentacji mogącej występować w Grupie A. Widzi pan na to szanse?
- Ciężko mi jeszcze powiedzieć. Oczywiście będzie to moim planem długoterminowym, jednak moim pierwszym zadaniem jest przygotowanie reprezentacji do kwalifikacji olimpijskich w listopadzie.