- Cóż ja mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że wygrali lepsi. Nie jest mi wstyd za postawę moich chłopaków, bo choć z góry byli skazywani na wysoką porażkę, to potrafili postawić się rywalom - stwierdził Wiesław Walicki, opiekun torunian, który nie mógł skorzystać z pięciu podstawowych zawodników.
Unici dominowali od samego początku, a bramki strzelali podczas gier w przewadze, w równowadze i w osłabieniu. Wynik spotkania w 7. minucie otworzył Mikołaj Łopuski. Wychowanek Stoczniowca Gdańsk urwał się obrońcom gości i precyzyjnym strzałem w długi róg zmusił Plaskiewicza do kapitulacji. - Chcieliśmy szybko strzelić bramkę i ustawić sobie to spotkanie pod siebie - podkreślił skrzydłowy drugiego ataku.
Biało-niebiescy poszli za ciosem i cztery minuty później podwyższyli prowadzenie. Radek Prochazka, sprytnie zmienił lot krążka po wrzutce Grzegorza Piekarskiego i kompletnie zmylił "Plastra".
Goście, schowani za podwójną gardą, pierwszą groźną akcję przeprowadzili dopiero przed przerwą. I od razu zmniejszyli straty! Kamil Kalinowski podaniem zza bramki obsłużył swojego młodszego brata Michała, a ten mierzonym strzałem w okienko zaskoczył Przemysława Witka. - Dobrze, że prowadziliśmy wtedy dwoma golami, bo znów musielibyśmy zaczynać od nowa - powiedział oświęcimski golkiper. - Na szczęście w drugiej tercji panowaliśmy już nad wydarzeniami na lodzie i wykorzystywaliśmy niemal każde potknięcie torunian - dodał Witek.
W 22. minucie było już 3:1, a zasłużone gratulacje od swoich kolegów odebrał Radek Prochazka, który najszybciej dojechał do odbitego krążka i wjechał z nim do bramki.
Niewątpliwie okrasą meczu była indywidualna akcja Roberta Krajcziego, po której zdobył czwartego gola dla Unii. Słowacki skrzydłowy przejechał z gumą dobre trzydzieści metrów, omijając toruńskich defensorów jak slalomowe tyczki, i ze stoickim spokojem pokonał bramkarza gości.
Wynik spotkania na 15 sekund przed końcem drugiej odsłony ustalił Lukasz Rziha, który dojechał do 40 metrowego podania Miroslava Zatki i precyzyjnym uderzeniem "z klepy" umieścił krążek w siatce.
W ostatnich dwudziestu minutach torunianie mogli zmniejszyć straty. - Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, ale Przemek Witek dobrze wybronił kilka kąśliwych uderzeń. W 56. minucie sędzia przyznał nam nawet rzut karny, ale niestety Marmurowicz nie potrafił go wykorzystać - ocenił Wiesław Walicki, trener Nesty Karaweli.
- Przyznam szczerze, że nie wiedziałem, dlaczego arbiter zdecydował się na podyktowanie karnego. Gdy go o to zapytałem, odpowiedział mi, że Mirek Zatko nieprzepisowo powstrzymywał szarżującego Arkadiusza Marmurowicza. Na szczęście udało mi się obronić jego strzał - wyjaśnił bramkarz oświęcimian.
Aksam Unia Oświęcim - Nesta Karawela Toruń 5:1 (2:1, 3:0, 0:0)
1:0 - Mikołaj Łopuski (Radek Prochazka, Grzegorz Piekarski) 7'
2:0 - Radek Prochazka (Grzegorz Piekarski, Patryk Noworyta) 11', 4/4
2:1 - Michał Kalinowski (Kamil Kalinowski) 20'
3:1 - Radek Prochazka (Mikołaj Łopuski, Grzegorz Piekarski) 22', 5/4
4:1 - Robert Krajczi (Jerzy Gabryś) 29', 4/4
5:1 - Lukasz Rziha (Miroslav Zatko) 40', 4/5
Aksam Unia: Witek(2) - A. Kowalówka, Zatko; Rziha, Tabaczek, Krajczi (2) - Noworyta, Piekarski; Wojtarowicz, Prochazka (2), Łopuski - Gabryś, Cinalski (2); Jaros, Jakubik (2), Valusiak oraz Urbańczyk, Radwan (2), S. Kowalówka, Stachura.
Trener: Karel Suchanek
Nesta: Plaskiewicz - Bluks, Ziółkowski; Bomastek (6), Dzięgiel (2), Marmurowicz - Koseda (2), Gaisins (2); Jankowski (2), Chrzanowski (2), Winiarski - Porębski, Lidtke; Gościmiński, K. Kalinowski, M. Kalinowski oraz Pieniak.
Trener Wiesław Walicki
Sędziowali: Maciej Pachucki - Leszek Kubiszewski i Mariusz Smura
Kary: 12 minut - 18 minut (w tym dwie minuty kary technicznej)
Widzów: 900.