- Nic jeszcze nie jest stracone - podkreślił obrońca Aksam Unii Miroslav Zatko. - Prawdę powiedziawszy, to już w pierwszej tercji powinniśmy ułożyć mecz pod siebie. Mieliśmy wiele okazji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać.
To właśnie po akcji słowackiego defensora i Lukasa Rihy w sytuacji sam na sam z Arkadiuszem Sobeckim znalazł się Mariusz Jakubik, jednak środkowy pierwszej formacji nie zdołał umieścić krążka w siatce. - To jest play-off i takie okazje trzeba wykorzystywać - kręcił głową trener gospodarzy Karel Suchanek.
Inna sprawa, że w porównaniu do poniedziałkowego meczu prawdziwą metamorfozę przeszedł tyski golkiper, który wtorkowego wieczoru był pewnym punktem swojego zespołu. - Przeanalizowałem swoje błędy i starałem się jak najszybciej zapomnieć o tym pechowym meczu. Na szczęście udało mi się odbudować psychicznie - stwierdził Sobecki, który doskonale poradził sobie z kąśliwymi uderzeniami Stachury i Droni.
Koledzy "Sobka" od początku meczu byli bardzo czujni. Schowali się za podwójną gardą i czekali na pomyłkę oświęcimian, ale podopieczni trenera Suchanka w pierwszej tercji prezentowali bardzo zdyscyplinowany hokej. Jedynym ich mankamentem była skuteczność, zwłaszcza podczas gier w przewadze. - No właśnie skuteczność... Wydaje mi się, że problem tkwi w psychice niektórych zawodników. W kilka tygodni nie da się tego zmienić - stwierdził opiekun gospodarzy.
W drugiej odsłonie tyszanie ruszyli do przodu i w 23. minucie po strzale Radosława Galanta objęli prowadzenie. Podrażnieni gospodarze odpowiedzieli dopiero podczas gry w podwójnej przewadze. Po soczystym uderzeniu Marcina Jarosa tor lotu krążka zmienił Robert Krajci i oświęcimscy kibice oszaleli z radości. "Biało-niebiescy" zamiast pójść za ciosem cofnęli się, co skrzętnie wykorzystali goście. - Podkręciliśmy tempo, zaczęliśmy grać szybszymi podaniami i Unia się pogubiła - wyjaśnił drugi trener tyszan Dominik Salamon.
Najpierw Tomas Jakes prostopadłym podaniem wypuścił w bój Michała Woźnicę, a ten w sytuacji sam na sam został bezpardonowo zatrzymany przez powracającego Adriana Kowalówkę. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - rzut karny. Do krążka ustawionego na środku tafli podjechał sam poszkodowany i nie dał żadnych szans Krzysztofowi Zborowskiemu. Niespełna dwie minuty później prowadzenie gości podwyższył Roman Simicek, który wykończył akcję Bagińskiego i Sokoła.
- Wydawało się, że jest już po meczu, jednak oświęcimianie znów zdobyli bramkę w przewadze - stwierdził drugi trener gości. Odsiadkę Adama Bagińskiego wykorzystał Lukas Riha i z najbliższej odległości ulokował krążek w siatce. Ulubieniec oświęcimskiej publiczności w końcówce meczu próbował jeszcze raz poderwać drużynę, lecz stracił krążek w tercji neutralnej na rzecz Josefa Vitka. Filigranowy skrzydłowy błyskawicznie znalazł się w oświęcimskiej tercji i wygrał próbę nerwów z Krzysztofem Zborowskim, pieczętując drugie zwycięstwo tyszan.
Natomiast 29-letni Riha zszedł do szatni ze łzami w oczach.
- Zabrakło nam dzisiaj szczęścia. Gdybyśmy w pierwszej tercji uzyskali przynajmniej dwubramkową zaliczkę, to mielibyśmy mecz pod kontrolą. Niestety nie udało się - żałował Karel Suchanek.
- W trzeciej tercji nie popełniliśmy żadnego błędu. To był klucz do dzisiejszego zwycięstwa. Klucz, którego zabrakło w poniedziałek - zaznaczył Dominik Salamon, drugi trener tyszan. - Obiektywnie rzecz ujmując w oświęcimskim dwumeczu zasłużyliśmy na jedno zwycięstwo. Wracamy do Tychów i już w piątek będziemy chcieli zakończyć rywalizację w półfinale.
Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 2:4 (0:0, 2:3, 0:1)
0:1 - Radosław Galant 23'
1:1 - Robert Krajci (Marcin Jaros) 28', 5/3
1:2 - Michał Woźnica - rzut karny 33', 5/4
1:3 - Roman Simicek (Adam Bagiński, Łukasz Sokół) 35', 5/4
2:3 - Lukas Riha (Miroslav Zatko, Robert Krajci) 39', 5/4
2:4 - Josef Vitek 59'
Składy:
Aksam Unia: Zborowski - Dronia, Zatko (2); Riha (2), Jakubik, Krajci - A. Kowalówka, Gabryś; Jaros (4), Tabacek (2), Klisiak - Połącarz (4), Piekarski; Valusiak, Stachura, Modrzejewski oraz Piotrowicz.
Trener: Karel Suchanek
GKS Tychy: Sobecki - Kotlorz (2), Gonera (2); Vitek, Parzyszek, Paciga - Sokół (2), Jakes; Bagiński (4), Simicek, Woźnica - Csorich, Majkowski (2); Galant, Garbocz (2), Krzak oraz Gwiżdż (2); Banachewicz, Gurazda, Witecki.
Trener: Jiri Sejba
Sędziowali: Marczuk, Dzięciołowski (jako główni) - Klich, Wieruszewski (jako liniowi).
Kary: 14-18 (w tym 2 minuty techniczne).
Widzów: ok. 3000.
Stan rywalizacji: 2:1 dla GKS-u (tyszanie muszą wygrać trzy mecze, a oświęcimianie cztery).