Odwrócili losy spotkania - relacja z meczu Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy

W drugim meczu półfinału play-off hokeiści Aksam Unii Oświęcim pokonali na własnym lodzie GKS Tychy 4:3. O losach spotkania przesądziła trzecia tercja, w której oświęcimianie zdobyli dwie bramki i przetrzymali napór tyszan. Kolejny mecz już jutro, również o godzinie 18.00.

W tym artykule dowiesz się o:

- Jeśli zagramy na sto procent, to wierzę, że wygramy oba mecze - podkreślał przed spotkaniem Miroslav Zatko. Oświęcimianie wsparci dopingiem publiczności dali z siebie wszystko i po słabym początku zaskoczyli tyszan, wyrównując stan rywalizacji. Trzeba jednak pamiętać, że to hokeiści z piwnego miasta, dzięki bonusowi, muszą wygrać o jedno spotkanie mniej.

- Nic nie zapowiadało, że mecz zakończy się naszą porażką. Zwłaszcza po tak dobrej pierwszej tercji - westchnął Dominik Salamon, drugi trener GKS-u.

W pierwszej odsłonie jego podopieczni narzucili oświęcimianom swój styl gry i już po czterech minutach prowadzili dwoma bramkami, dwukrotnie wykorzystując okres gry w przewadze. Najpierw Michał Woźnica sprytnym strzałem w okienko zakończył akcję Romana Simicka, a później sposób na Krzysztofa Zborowskiego uderzeniem z linii niebieskiej znalazł Tomas Jakes.

- Źle weszliśmy w ten mecz - przyznał Robert Krajci. - Chyba przestraszyliśmy się rywala. Każdy mógł zresztą zobaczyć, jakie były tego konsekwencje. Straciliśmy dwie bramki i nie wyglądało to dobrze. Na nasze szczęście bardzo pomogła nam przerwa i męska rozmowa, którą odbyliśmy w szatni.

Ostre słowa trenera Suchanka natchnęły jego zawodników i w drugiej odsłonie role się odwróciły: dwie kary zarobili tyszanie, a gospodarze skrzętnie wykorzystali dwa okresy gry w przewadze. Najpierw kontaktowego gola zdobył Marcin Jaros. Po jego strzale w krótki róg Sobecki nawet nie zareagował. 87 sekund później znów musiał przełknąć gorzką pigułkę. Tym razem nie zdołał zatrzymać krążka po zagraniu wzdłuż bramki Lukasa Rihy, które przeciął Sebastian Gonera.

W całej hali wrzało. Kibice wierzyli, że kreślone przez nich scenariusze mogą się spełnić. Nim jednak do tego doszło nastroje na trybunach ostudził na moment Josef Vitek, który strzałem do pustej bramki sfinalizował akcję Pacigi i Bagińskiego.

Po zmianie stron i kolejnej płomiennej przemowie trenera, oświęcimianie przeżyli kolejne katharsis. Zespół natchnął Robert Krajci, który dojechał do wystrzelonego krążka, wykorzystał nieporozumienie Sobeckiego z dwoma defensorami i triumfalnie umieścił go w pustej bramce. - Nie winiłbym za to trafienie Arka. Większa odpowiedzialność spoczywa na obrońcach, którzy powinni od niego odjechać i poczekać na podanie. Stojąc przy naszym bramkarzu ułatwili zadanie Krajciemu - stwierdził drugi trener tyszan.

O losach spotkania przesądził w 54. minucie Marek Modrzejewski, który po dynamicznym rajdzie "zdjął pajęczynę" z okienka tyskiej bramki. - Zdaję sobie sprawę z tego, że ten mecz po prostu mi nie wyszedł. Mogłem lepiej zachować się przy dwóch, a może nawet trzech bramkach - ocenił swój występ 31-letni golkiper. - Jednak życie toczy się dalej. Kolejny mecz już jutro i jeśli trener postawi na mnie, to będę chciał zmyć plamę na honorze.

W dużo lepszym nastroju taflę opuszczał Krzysztof Zborowski. Oświęcimski golkiper rozkręcał się z minuty na minutę. W końcówce, gdy tyszanie grali w sześciu przeciwko czwórce oświęcimian, "Zbora" zwijał się jak w ukropie i skutecznie zatrzymał tyski obstrzał. - Czy jutro dostanie kolejną szansę? Wiem, ale nie powiem - uciął opiekun "biało-niebieskich".

- Zwycięstwo cieszy. Na pewno będziemy chcieli pokazać się z dobrej strony również w jutrzejszym spotkaniu. Teraz musimy troszkę odpocząć i dobrze się wyspać - uśmiechnął się Robert Krajci.

- Przegraliśmy na własne życzenie. W kluczowych momentach zabrakło nam koncentracji. Mieliśmy to spotkanie pod kontrolą, ale niepotrzebne kary zburzyły nam całą grę. Na poprawki mamy mało czasu, bo już jutro kolejny mecz - podsumował Dominik Salamon.

Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 4:3 (0:2, 2:1, 2:0)

0:1 - Michał Woźnica (Roman Simicek, Tomas Jakes) 2', 5/4

0:2 - Tomas Jakes (Łukasz Sokół, Michał Woźnica) 4' , 5/4

1:2 - Marcin Jaros (Wojeciech Stachura) 25', 5/4

2:2 - Lukas Riha (Robert Krajci) 26' , 5/4

2:3 - Josef Vitek (Adam Bagiński, Ladislav Paciga) 28'

3:3 - Robert Krajci 51', 4/5

4:3 - Marek Modrzejewski (Wojciech Stachura) 54'

Składy:

Aksam Unia: Zborowski - Dronia, Zatko (2); Riha (2), Tabacek (2), Krajci - A. Kowalówka, Gabryś; Valusiak, Jakubik, Klisiak - Połącarz (2), Piekarski; Stachura (2), Jaros (2), Wojtarowicz oraz Piotrowicz i Modrzejewski.

Trener: Karel Suchanek

GKS Tychy: Sobecki - Kotlorz, Csorich; Vitek (2), Parzyszek, Paciga - Sokół, Jakes; Bagiński (4), Simicek (2), Woźnica - Gonera, Mejka; Galant, Garbocz, Krzak (2) oraz Śmiełowski; Banachewicz, Gurazda, Witecki (2).

Trener: Jiri Sejba

Sędziowali: Meszyński, Radzik (jako główni) - Młynarski, Przyborowski (na liniach).

Kary: 12 minut - 12 minut.

Widzów: 2000.

Stan rywalizacji: 2:1 dla GKS Tychy.

Źródło artykułu: