Przede wszystkim próbujemy odtworzyć jakoś hokej w Warszawie - rozmowa z Rafałem Stajakiem, kapitanem hokeistów Legii

Legia Warszawa pokonała młody zespół Gdańska w rozgrywkach I ligi. Po spotkaniu, specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl wypowiedział się kapitan warszawskiego zespołu - Rafał Stajak, który opowiedział o realiach hokeja w swoim mieście.

Michał Gałęzewski: W meczu ze Stoczniowcem CLJ co prawda przeważaliście, jednak młodzi gdańszczanie nie pozwolili wygrać wam na stojąco...

Rafał Stajak: Z naszej strony było za dużo zmarnowanych akcji. Dodatkowo graliśmy na rozprężeniu, a przede wszystkim przyjechaliśmy na miejsce dopiero 45 minut przed meczem. Nie mieliśmy rozgrzewki, a na lód wyszliśmy prosto z drogi. Najważniejsze jednak jest zwycięstwo, bo to wynik idzie w świat a nie to, jak doszło do tego zwycięstwa.

Czym było spowodowane to opóźnienie? Patrząc na hokejową geografię Polski, to w Gdańsku mieliście prawie derby...

- Tak, ale były przed Gdańskiem straszne korki. Nie wiem czym akurat to było spowodowane. W autokarze nie było czasu na rozgrzewkę (śmiech, dop. red.). Chyba za bardzo na luzie podeszliśmy do meczu. Cieszy mnie to, że rosną młodzi adepci gdańskiego hokeja, którzy może w przyszłości będą grali w Ekstraklasie.

Zdobyłeś w Gdańsku bramkę. Co o tym możesz powiedzieć?

- Nie uważam tego za jakiś super wyczyn. Po prostu wpadło.

W meczu mieliście sporo kar i mogliście sobie chyba potrenować grę czterech na pięciu...

- Dokładnie tak (śmiech, dop. red.). Było dużo kar z naszej strony, ale chyba i sędziowie zwracali dużo uwagi na nas, a nie na przeciwnika. Nie wiem czym to było spowodowane. Może nie jest to obiektywne z mojej strony, ale tak mi się po prostu wydaje.

Mówi się, że Gdańsk i Nowy Targ mają najlepszą młodzież. W Legii jednak też emeryci nie grają...

- To prawda, mamy bardzo młodą drużynę, niewiele starszą od tej w Gdańsku. Przede wszystkim jednak próbujemy jakoś odtworzyć hokej w Warszawie, bo przez długi czas go nie było.

Nie chciałbyś w niedalekiej przyszłości spróbować w jakimś zespole Ekstraklasy?

- Ja chciałbym zostać przede wszystkim w Warszawie. Jest to mój priorytet i mam nadzieję, że będzie mi tutaj jak najlepiej, bo to moje miasto.

Przyjechaliście niewielką liczbą hokeistów. Czym jest to spowodowane?

- Mamy w zespole dużo kontuzji, dodatkowo zdziesiątkowały nas choroby, a dwóch zawodników ma jakieś egzaminy poprawkowe, bo niestety sesja im się trochę przeciągnęła.

O co walczycie w tym sezonie oprócz tego, aby zainteresować jakoś sponsorów hokejem w Warszawie?

- Musimy w końcu wejść do tej Ekstraklasy. Wiemy, że będzie nam ciężko, bo mamy bardzo młodą i niedoświadczoną drużynę, ale póki co zdarzyła nam się tylko jedna wpadka, kiedy przegraliśmy po karnych z Nowym Targiem. Mam nadzieję, że to się już nie zdarzy. Wygraliśmy już z Katowicami, więc liczę, że będzie już tylko progres.

Warszawa ma ogromne tradycje hokejowe, dodatkowo jest to najbogatsze miasto w Polsce. Jak to możliwe, że nikt nie chce wam pomóc?

- W Warszawie nie było hokeja przez około 20 lat, więc może brakuje jednego pokolenia. Niektórzy może są w pewien sposób zrażeni, ponadto pamiętajmy, że w Legii za czasów, gdy był to klub wojskowy grało wielu zawodników spoza Warszawy, którzy wracali potem do swoich miast.

Jak wygląda aktualnie szkolenie młodych hokeistów w Warszawie? Jest szansa na progres?

- W ostatnim roku w Warszawie były Mistrzostwa Polski i nasi zawodnicy zdobyli wicemistrzostwo. Jest przyszłość, bo dodatkowo powstały dwa kluby szkolące żaków. Liczę, że w najbliższej przyszłości będą równe pojedynki młodzieżowców z Gdańska i z Warszawy. Od tego może zacznijmy.

W Warszawie jest młodzież, jest coraz większe zainteresowanie kibiców, jednak czegoś brakuje...

- To cieszy, ale najważniejsze jest zainteresowanie sponsorów hokejem w Warszawie i nie tylko hokejem, a ogólnie sportem oprócz piłki nożnej. Inne dyscypliny też są na wirażu. Liczę, że znajdą się w końcu sponsorzy, którzy zainwestują w młodzież, aby nie szlajała się gdzieś po podwórkach i aby sport się rozwijał w Polsce. Narzekamy, że nie ma sukcesów w sporcie, a jak mają się one pojawić, jak nie ma ich w sporcie młodzieżowym?

Jeśli młodzi ludzie wiedzą, że z hokeja nie da się w Warszawie wyżyć, to chyba nie za bardzo garną się do tego sportu. Kopiąc piłkę można zarobić wiele razy więcej...

- Dzieci, które przychodzą na jakąkolwiek dyscyplinę sportu nie idą tam dla zarabiania pieniędzy. Liczy się przede wszystkim pasja, zainteresowanie, wola walki, chęć wygrywania, a nie pieniądze i nie myślą w tych kategoriach, co dorośli, czy nastolatkowie. Jeżeli ktoś będzie dobry w młodym wieku, to będzie wiedział, że może i na hokeju zarabiać, jak choćby Mariusz Czerkawski.

Pochwalasz to, że w I lidze gra tyle młodzieżowych zespołów?

- Z jednej strony tak, z drugiej nie. Według mnie niektóre zespoły za bardzo odstają od reszty i tracą kilkanaście bramek. To za duża dysproporcja. Podobna sytuacja była wtedy, gdy grało Jastrzębie, drużyna mogąca grać spokojnie w Ekstraklasie grała w I lidze i musiała wywalczyć awans. Jastrzębianie z każdym wygrywali 10:0 i zdaję sobie sprawę, jaką motywację mieli zawodnicy. Nie wyobrażam sobie tego, że zawodnicy z Torunia grający rok temu w Ekstraklasie mają wielką motywację wiedząc, że wygrają 20:0.

Czy w takich warunkach zawodnicy z waszej drużyny mogą się rozwinąć przez sezon gry w I lidze, czy przez taki poziom jest bardziej stagnacja?

- Według mnie bardziej stagnacja, ale nie chciałbym być złym prorokiem. Wolałbym, żeby był jakiś progres i mam nadzieję, że zawodnicy będą coraz lepsi. Próbuję znaleźć jakieś pozytywy.

Komentarze (0)