Blisko rewanżu za pucharową porażkę - relacja z meczu JKH GKS Jastrzębie - GKS Tychy

Ligowe spotkanie było drugim, jakie GKS Jastrzębie rozegrał z GKS Tychy w ciągu tygodnia. Podobnie jak w półfinale Pucharu Polski lepsi okazali się tyszanie, którzy w niedzielny wieczór pokonali na Jastorze JKH GKS Jastrzębie 2:1. Losy spotkania rozstrzygnęły się na początku trzeciej odsłony, gdy do siatki trafił Robin Bacul.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsza, dość senna tercja nie dostarczyła kibicom zbyt wielu emocji. Po dwudziestu minutach lepsze wrażenie pozostawili po sobie przyjezdni, którzy częściej gościli pod bramką przeciwnika. Zawodziła jednak skuteczność, stąd w pierwszej odsłonie nie obejrzeliśmy ani jednego gola. - Naszym błędem nie było może to, że nie chcieliśmy tego gola zdobyć, ale to, że nie potrafiliśmy znaleźć drogi do bramki. Gdyby chociaż ten jeden gol wpadł to mecz mógłby wyglądać nieco inaczej - ocenił już po pojedynku trener GKS Tychy, Jan Vavrecka, którego podopieczni aż trzykrotnie nie potrafili wykorzystać sytuacji 2 na 1.

Choć całe spotkanie porywającym widowiskiem nie było to druga odsłona mogła się już kibicom podobać. To właśnie w drugiej tercji wynik spotkania otworzyli jastrzębianie. W 24. minucie po strzale Pavla Zdrahala tor lotu krążka zmienił Jiri Zdenek, skutecznie myląc bezradnego tyskiego bramkarza. Od tego momentu gospodarze poczynali sobie coraz śmielej. Efekty pracy mogły przyjść bardzo szybko, ale na drodze krążka po strzale Sebastiana Kowalówki stanęła poprzeczka. O ile przy strzale popularnego "Kowala" zabrakło po prostu trochę szczęścia to już przy kolejnej okazji na zdobycie gola zabrakło zimnej krwi. Gdy obrońcom urwali się Maciej Urbanowicz i Damian Kiełbasa gumę przy kiju miał ten drugi. Dwójka zawodników JKH miała przed sobą już tylko bramkarza, ale popularny "Danek" zamiast podawać zdecydował się na strzał, który drogi do bramki nie znalazł.

Niewykorzystane przez miejscowych sytuacje zemściły się już w drugiej odsłonie. W 32. minucie do wyrównania doprowadził Adam Bagiński, który mając zarówno sporo miejsca jak i czasu zdecydował się na precyzyjny strzał po lodzie, umieszczając gumę między łyżwą Kamila Kosowskiego, a słupkiem. Jastrzębianie ponownie mogli wyjść na prowadzenie już na początku trzeciej odsłony, gdy krążek z pola widzenia stracił Przemysław Witek. Niestety gospodarzom znów brakował szczęścia, którego więcej mieli za to tyszanie. Efekt? Wicemistrz Polski wychodzi na skromne prowadzenie 2:1, którego jak się później okazało nie oddał do końca spotkania. Jastrzębianom nie pomógł nawet szósty zawodnik z pola, wprowadzony kosztem bramkarza.

Po porażce braku punktów w meczu z GKS Tychy żałował drugi trener JKH GKS, Jacek Chrabański. Według niego same okazje na zdobycie gola to za mało. - Myślę, że jeśli te dosyć szczęśliwe dla nas akcje z początku trzeciej tercji zakończyły się pomyślnie to moglibyśmy ten mecz wygrać. W końcówce dwie dobre sytuacje miał też Kowalówka. Tych okazji jednak nie udało się wykorzystać, co zakończyło się porażką - komentował Chrabański.

JKH GKS Jastrzębie - GKS Tychy 1:2 (0:0, 1:1, 0:1)

1:0 - Jiri Zdenek (Pavel Zdrahal) 24'

1:1 - Adam Bagiński (Michał Woźnica, Tomasz Wołkowicz) 32'

1:2 - Robin Bacul (Adrian Parzyszek) 44'

Składy:

JKH GKS Jastrzębie: Kosowski - Wolf, Bryk, Danieluk, Zdenek, Zdrahal - Piekarski, Dąbkowski, Urbanowicz, Kowalówka, Radwan - Górny, Pastryk, Kulas, Kiełbasa, Kąkol - Mackiewicz.

GKS Tychy: Witek - Kotlorz, Śmiełowski, Bacul, Parzyszek, Paciga - Mejka, Jakes, Proszkiewicz, Garbocz, Witecki - Sokół, Matla, Wołkowicz, Krzak, Woźnica - Matczak, Galant, Bagiński.

Kary: JKH GKS - 12, GKS Tychy - 10 minut.

Sędziowali: Włodzimierz Marczuk (sędzia główny) oraz Wojciech Moszczyński, Sławomir Szachniewicz (liniowi).

Widzów: 600.

Źródło artykułu: